Czas pandemii dość mocno sprzyjał tym, którzy nie mieli własnych nieruchomości. Mieszkanie na wynajem można było znaleźć łatwo i stosunkowo tanio. Wygląda jednak na to, że dobre czasy dla wynajmujących są już za nami.
Liczba dostępnych mieszkań na wynajem jest aż o 1/3 niższa niż przed rokiem, wynika z analizy HRE Investments. Pokoi na wynajem jest natomiast nawet o połowę mniej.
Nietrudno oczywiście zgadnąć co jest tego przyczyną. Gospodarka się ożywiła i wróciła do biur, więc pracownicy wracają do dużych miast. Przede wszystkim natomiast wracają studenci. Co prawda sporo uczelni wciąż stawia na naukę hybrydową, jednak zajęć stacjonarnych jest nieporównywalnie więcej niż w poprzednim roku akademickim.
Mieszkanie na wynajem coraz droższe
Nie trzeba specjalnie znać się na ekonomii, by wiedzieć, że jak rośnie popyt, to ceny rosną. I tak jest też i z wynajmem nieruchomości. Z analizy Bankiera i Otodom wynika, że stawki od maja do sierpnia poszły w górę o ponad 5 procent. Eksperci jednak pocieszają, że ciągle jest taniej niż przed wybuchem pandemii koronawirusa. To z kolei oczywiście zła wiadomość dla właścicieli nieruchomości, choć różnice dramatyczne nie są – średnia stawka za mieszkanie w największym mieście jest raptem kilkadziesiąt zł niższa niż w październiku 2019 r.
Ile konkretnie trzeba dziś płacić za wynajem? Najdrożej, jak wynika z danych Otodom, jest oczywiście w stolicy – tam dwupokojowe mieszkanie kosztuje już sporo ponad 2,4 tys. zł miesięcznie. W Gdańsku za takie lokum trzeba zapłacić 2,1 tys. zł za miesiąc, a we Wrocławiu – nieco ponad 2 tys. zł.
Co ciekawe, na kolejnych miejscach są Lublin oraz Szczecin (w obu przypadkach koszt wynajmu to około 1,8 tys. zł). Jest tam drożej niż w tradycyjnych ośrodkach akademickich jak Kraków oraz Poznań (odpowiednio 1,7 tys. i 1,6 tys. zł). Najtaniej spośród dużych miast jest w Bydgoszczy – tam zapłacimy niewiele ponad 1,4 tys. zł.
Co będzie dalej? Tu oczywiście wszystko zależy od pandemii. Jeśli w ciągu najbliższych miesięcy wrócimy już do pełnej normalności, to zapewne do cenowej „normalności” wrócą też ceny sprzed pandemii.