Skoki narciarskie tylko dla zaszczepionych pod lupą Rzecznika Praw Obywatelskich. Profesor Marcin Wiącek domaga się wyjaśnień od Polskiego Związku Narciarskiego. Czy to oznacza, że RPO staje po stronie antyszczepionkowców? W żadnym wypadku. Po prostu polskie prawo jest tak dziurawe, że inicjatywy takie jak ta PZN są z nim niezgodne. A rządzący nie mają woli, by cokolwiek zmieniać.
Skoki narciarskie tylko dla zaszczepionych
Przypomnijmy – Polski Związek Narciarski podjął decyzję, by wpuszczać na grudniowe konkursy skoków w Wiśle tylko osoby zaszczepione. Weryfikacja zaszczepionych ma odbywać się na zasadzie okazywania podpisanych oświadczeń o byciu po dwóch dawkach preparatu chroniącego przed SARS-CoV-2. Oczywiście dużo łatwiej byłoby po prostu sprawdzać nasze covidowe paszporty, ale PZN, podobnie jak inni organizatorzy imprez, nie ma takich uprawnień (powodem przepisy RODO). Informacja o decyzji szefa związku Apoloniusza Tajnera wywołała oburzenie wśród części fanów skoków, którzy zwrócili się w tej sprawie do RPO.
Profesor Wiącek właśnie zdecydował, że podejmie w tej sprawie interwencję. Powołuje się tu na Konstytucję RP. „Art. 73 Konstytucji gwarantuje każdemu wolność korzystania z dóbr kultury. W świetle zaś art. 31 ust. 3 Konstytucji, ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane wyłącznie w ustawie”. A zarazem tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej albo wolności i praw innych osób.
Rzecznik Praw Obywatelskich zwraca zatem uwagę na dwa elementy. Po pierwsze – obecna regulacja, wprowadzająca limity osób niezaszczepionych na wydarzeniach, działa w formie rozporządzenia. A więc w pewien sposób ogranicza wolność korzystania z dóbr kultury w drodze pozaustawowej. Po drugie – nawet zakładając, że te limity byłyby legalne, to są to limity dopuszczające obecność w jakiejś części osób niezaszczepionych. Tymczasem PZN chce wpuszczać na zawody tylko i wyłącznie ozdrowieńców i osoby po dwóch dawkach szczepionki.
Nie, RPO nie wspiera antyszczepionkowców
Na pierwszy rzut oka można odnieść wrażenie, że Marcin Wiącek stanął po stronie przeciwników szczepień. Bo, to prawda, to oni przede wszystkim oburzyli się na decyzję PZN, po której musieli zacząć się zastanawiać gdzie oglądać skoki w internecie. Ale RPO działa przede wszystkim w przestrzeni prawnej i jeśli widzi w niej luki, to nie zwraca uwagi na to, jaki rodzaj osób jest pokrzywdzony przez dane regulacje. Z tego samego powodu poprzedni rzecznik Adam Bodnar już w 2020 roku podnosił, że lockdown wprowadzono w Polsce bezprawnie. Nie oznaczało to, że nie wierzył w koronawirusa, po prostu pokazywał w jak zły sposób działa ustawodawca.
Interwencja RPO pokazuje też co by było, gdyby polskie władze zdecydowały się wprowadzić u nas model francuski. Czyli taki polegający na ograniczeniu dostępu do wielu usług osobom niezaszczepionym. Pomijając spowodowane tym niepokoje społeczne, jestem niemal pewien że rządzący stworzyliby kolejne przepisy niemożliwe do egzekwowania. Na co bowiem przydałby się zakaz wpuszczania niezaszczepionych do restauracji, skoro pracownicy lokali nie mieliby uprawnień do sprawdzania covidowych paszportów? Wszystko wskazuje więc na to, że podczas rozpędzającej się czwartej fali koronawirusa wszyscy będziemy na swój sposób równi. Tylko jakoś w szpitalach niezaszczepieni będą stanowić ogromną większość.