Nieodłącznym elementem tzw. stosunku pracy jest podległość, wyrażająca się w nadrzędności pracodawcy względem pracowników. Niektórzy jednak zarówno słowo „stosunek”, jak i „podległość” interpretują w stylu 50 twarzy Grey’a.
Zdobycie pracy bez posiadania odpowiedniego doświadczenia nie jest takie łatwe. Doskonale wiedzą o tym absolwenci różnych uczelni, których poszukiwania pracy często zaczynają się i kończą na pytaniach o dotychczasowy przebieg kariery zawodowej. Nie jest to oczywiście nic dziwnego – każdemu pracodawcy zależy przecież na pracowniku, który z marszu i bez przyuczenia jest w stanie wykonywać powierzone mu obowiązki.
50 twarzy Janusza, czyli bardzo specyficzna oferta pracy
Co mają zatem począć ci, którzy dopiero zaczynają swoją karierę? Jedni idą na mniej lub bardziej bezpłatne staże, inni decydują się na praktyki lub wolontariat. To wszystko wiąże się jednak zazwyczaj z marnymi (o ile w ogóle) zarobkami. Ale na szczęście są pracodawcy, którzy to rozumieją – i oferują pracę dla osób bez żadnego doświadczenia:
Wysoka pensja, samochód służbowy, unormowany czas pracy (bez nadgodzin!) – żyć, nie umierać. Nie trzeba być jednak specjalnie spostrzegawczym, by dostrzec ten niezbyt subtelnie wyrażony podstawowy obowiązek idealnej pracowniczki: „oralne relaksowanie” oferenta. Nietrudno przy tym wywnioskować, że wcale nie chodzi tu o zabawianie szefa rozmową.
Oczywiście, niektórzy nie będą w tym widzieli żadnego problemu. Kiedy pisałem w jednym z tekstów, że seksizm w rekrutacji to chleb powszedni, jeden z naszych Czytelników napisał:
Jeśli jestem szefem i chcę aby mój pracownik cieszył oko, to gówno komukolwiek do tego. Jeśli zamieszczam ogłoszenie, które wprost mówi, że elementem pracy będzie seks i znajdę osobę, która się na taki układ zgodzi, to w czym problem.
Rzeczywistość jest jednak nieco bardziej skomplikowana. O ile nie ma żadnego problemu w tym, że dwóch (lub więcej) dorosłych ludzi wspólnie zażywa uciech cielesnych, to łączenie tego z pracą to stąpanie po cienkim lodzie. Pracodawca w takiej sytuacji naraża się na zarzut naruszenia art. 199 §1 kodeksu karnego, zgodnie z którym „Kto, przez nadużycie stosunku zależności lub wykorzystanie krytycznego położenia, doprowadza inną osobę do obcowania płciowego lub do poddania się innej czynności seksualnej albo do wykonania takiej czynności, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”. Zgody osoby pokrzywdzonej nic tu nie zmienia.
Ogłoszenie – które być może było po prostu nieśmiesznym żartem – zostało już przez administratorów portalu Trójmiasto.pl zablokowane. Jednak to z pewnością nie pierwsza i nie ostatnia oferta, w której kolejny Janusz biznesu będzie proponował świadczenie usług seksualnych w miejsce miejscu pracy.
Prościej pewnie byłoby przecież po prostu skorzystać z usług domu publicznego, ale przecież wciąż wolimy udawać, że prostytucji w Polsce nie było, nie ma i nie będzie.