Rosja wstrzymała przepływ gazu płynącego gazociągiem Jamalskim przez Polskę do Niemiec. Teoretycznie Gazprom wysyła do Niemiec gaz różnymi drogami. A jednak to zdarzenie wystarczyło, by przed świętami podbić cenę surowca na światowych rynkach.
Na wstrzymaniu dostaw rosyjskiego gazu do Niemiec korzysta w tym momencie Polska
Według danych niemieckiego operatora gazociągów firmy Gascade Rosja wstrzymała przepływ gazu płynącego przez gazociąg Jamalski do Niemiec. Zatrzymanie przesyłów surowca nastąpiło w godzinach porannych. Jeszcze we wtorek Niemcy wysyłali wnioski o przepływ gazu na wschód w godzinowym wolumenie ponad 1 250 000 kWh/h przez resztę dnia.
Obecnie przez gazociąg Jamalski gaz płynie w kierunku wschodnim. To akurat dobra wiadomość dla Polski, bo dzięki tzw. „rewersowi fizycznemu” za pomocą gazociągu Jamalskiego trafia do nas paliwo z niemieckiej giełdy. Pochodzi ono nie tylko z Rosji, ale także z Norwegii, Holandii i dostaw LNG. Takie wykorzystanie okazji to okazja na uzupełnienie magazynów przed zimą. Warto przy tym wspomnieć, że te i tak są w Polsce zapełnione w ok. 95 proc., co stanowi pewien ewenement w całej Europie. Niedobory gazu nam tej zimy raczej nie grożą.
Nie da się jednak ukryć, że odkąd Rosja wstrzymała przepływ gazu przez gazociąg Jamalski, giełdowa wartość surowca zauważalnie wzrosła. Cena gazu, skądinąd z dostawą przewidzianą na styczeń przyszłego roku, od wczoraj podrożał o ponad 8 proc., do poziomu 160 euro za MWh.
To jednak nie oznacza drastycznego pogorszenia sytuacji w Europie. Rosjanie przesyłają gaz na zachód różnymi kanałami. Gazprom i tak sukcesywnie zmniejsza w ostatnim czasie wykorzystanie gazociągu Jamalskiego przechodzącego przez Polskę i Białoruś.
Rosja wstrzymała przepływ gazu przez Polskę wcale niekoniecznie w ramach jakiegoś złowrogiego planu wymierzonego w Europę i Zachód
W co gra tym razem Moskwa? Najprostsze wytłumaczenie dlaczego Rosja wstrzymała przepływ gazu przez Polskę to ryzyko wiążące się z wykorzystaniem gazociągu Jamalskiego. Nie da się ukryć, że prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko zdążył grozić, że wstrzyma dostawy błękitnego paliwa do Europy w odwecie za nałożone przez Zachód sankcje. Jeżeli Gazprom przekieruje dostawy na inne gazociągi, to białoruski prezydent straci możliwość szantażu gazowego względem Europy. Dla Rosjan taki incydent stanowiłby problem nawet większy, niż dla importerów gazu.
Nie da się również ukryć, że jest jeszcze kwestia dość nerwowej atmosfery związanej z sytuacją na Ukrainie. Wstrzymanie dostaw gazu jednym z lądowych gazociągów musiało spowodować wzrost cen surowca. To z kolei, siłą rzeczy, jest na rękę Gazpromowi – w sensie czysto gospodarczym. Nie wiadomo też jakie kroki Zachód poczyni, jeśli w ogóle to zrobi, w kwestii ukraińskiej. Dlatego możliwość dodatkowego wzbogacenia się przed świętami to z pewnością miły dodatek dla Rosjan.
Czy jednak chodzi o celową manipulację cenami gazu w Europie w celach politycznych? Nie sposób oczywiście wykluczyć takiej możliwości. Część komentatorów widzi także we wtorkowym posunięciu Gazpromu kolejny środek nacisku zmierzający do przyspieszenia chociażby certyfikacji gazociągu Nord Stream 2. Rosjanie jednak wielokrotnie zaprzeczali takiej wersji wypadków. Możliwe, że akurat w tym przypadku rzeczywiście nie mamy do czynienia z żadnym przejawem złej woli.