Rząd wydał kupę pieniędzy na reklamy informujące, jak osłania Polaków przed skutkami drożyzny. Równocześnie wprowadza minimalny podatek dochodowy, który w założeniu rządzących miał uniemożliwić zagranicznym korporacjom niepłacenie podatku. Jednak jego konstrukcja jest taka, że zapłacą go tysiące polskich firm. W tym sklepy, które ostrzegały, że będą musiały podnieść ceny, po tym, jak zrobią to hurtownicy. Nikt się tym nie przejął. I oto, od 1 stycznia obowiązuje nowy podatek.
Minimalny podatek dochodowy wyrządzi wielkie szkody?
Od 1 stycznia minimalny podatek dochodowy obejmie firmy, deklarują zysk nie większy niż 1 proc. przychodu albo wykazują stratę. W uzasadnieniu projektu wskazano, iż nowy podatek będą płacić wielkie zagraniczne korporacje, które czerpią w Polsce korzyści, ale nie płacą podatku dochodowego. Jednak wbrew tej deklaracji, zmiana uderzy przede wszystkim w polskich przedsiębiorców, którzy zostaną obciążeni dodatkowym podatkiem, w imię walki z nadużyciami zagranicznych koncernów. Nowe przepisy przyjęto bez konsultacji publicznych. Dlatego przedsiębiorcom pozostało pisanie listów. Taki list podpisany przez kilka organizacji dostał w listopadzie premier, odpowiedzialni ministrowie i prezydent Andrzej Duda. W liście przedsiębiorcy tłumaczyli, że przyjęcie progu 1 procenta przychodów jest wbrew realiom rynkowym.
Wszyscy wrzuceni do jednego worka
„Po pierwsze, skalę działalności osiąga się zazwyczaj poprzez zastosowanie niskich marż czyli niski dochód. A po drugie, w wielu branżach niskie marże, nieprzekraczające 1 procenta, są regułą na całym świecie. A zatem próg 1 procentowy został ustalony wbrew realiom rynkowym. Dla ustalenia podstawy opodatkowania przyjęto wskaźnik rentowności podawany przez GUS, który stanowi średnią z wszystkich sektorów gospodarki. Tymczasem oczywiste jest, iż rentowność w poszczególnych sektorach gospodarki zasadniczo się różni. Na przykład komunikacja i informacja 9,1 proc, a górnictwo minus 5,5 proc.” wyjaśniali rządzącym przedsiębiorcy.
W ocenie przedsiębiorców ten podatek jest karą dla polskich firm, które płacą podatki, stosują niskie marże i osiągają małe zyski. W skrajnym przypadku, jak ostrzegają, może to przyczynić się do wzrostu cen detalicznych towarów pierwszej potrzeby. Jeśli tak się stanie, to skutki tego podatku odczuje każdy z nas robiąc zakupy w osiedlowym sklepie. Pod warunkiem, że ten sklep ocaleje.
Bedą zwolnienia i bankructwa
„Próba zwiększenia rentowności powyżej 1 proc. zysku brutto może polegać jedynie na próbie podwyższenia cen lub oszczędności kosztowych. Pierwsza możliwość oznacza najpierw bankructwo potem zwolnienia, a druga najpierw zwolnienia a potem bankructwo” oceniają skutki zmian podatkowych rozgoryczeni przedsiębiorcy.
Jeśli spełnią się ich prognozy, to w efekcie spadną wpływy z podatków do budżetu. Senat próbował temu zaradzić, proponując poprawkę. Sejm ją odrzucił. Eksperci ostrzegają, że to rozwiązanie „Polskiego Ładu”, wbrew założeniom i intencjom nie przyczyni się do uszczelnienia systemu podatkowego, a jedynie do wyniszczenia małych i średnich przedsiębiorstw z polskim kapitałem. Rząd nie podziela najwyraźniej zdania przedsiębiorców i ekspertów. Na wspólnej konferencji prasowej Ministerstwa Rozwoju i Technologii oraz Ministerstwa Finansów przedstawiciele tych resortów zapewniali, że zmiany wprowadzane w „Polskim Ładzie” usuwają bariery podatkowe, blokujące rozwój firm.