Grzywna za patrzenie się w smartfona na przejściach dla pieszych. Choć dla wielu brzmi to jak dowcip, takie jest nowe prawo obowiązujące w Honolulu. Czy za przykładem tego egzotycznego miasta pójdą kolejne metropolie i kraje?
Smartfony na dobre stały się częścią otaczającego nas świata. Coraz większe możliwości mobilnych urządzeń już dawno odstawiły na boczny tor kluczową niegdyś funkcję, czyli dzwonienie. Zamiast tego na małych ekranikach czytamy, piszemy, oglądamy. Często robimy to w biegu, podczas spaceru po parku czy wreszcie: chodząc po mieście (często ze słuchawkami w/na uszach). A to rodzi groźne sytuacje, zwłaszcza podczas tak niebezpiecznego „manewru”, jak przechodzenie przez przejście dla pieszych.
Grzywna za patrzenie się w smartfona – pomysł władz Honolulu na… zwiększenie bezpieczeństwa
Jak informuje Reuters, władze amerykańskiego miasto Honolulu przegłosowały nowe prawo, zgodnie z którym już od 25 października tego roku będzie pieszym grozić grzywna za patrzenie się w smartfona podczas przekraczania ulicy. Jak wyjaśnia przyczyny wprowadzenia takich nowych sankcji burmistrz Kirk Caldwell:
Jesteśmy, nieszczęśliwie, dużym miastem z większą ilością poszkodowanych na drogach pieszych, szczególnie starszych, niż prawie wszystkie inne miasta w kraju.
Za złamanie zakazu zerkania na telefon przy przekraczaniu jezdni będzie grozić grzywna w wysokości od 15 do 99 dolarów – w zależności od tego, jak uporczywie w ten ekran zerkał złapany na gorącym uczynku delikwent. Choć nowe prawo zostało przegłosowane podczas sesji rady miejskiej dosyć przekonującą większością głosów (7 do 2), to znaleźli się i tacy radni, którzy twierdzą, że – zamiast karać nieuważnych spacerowiczów – lepiej postawić na ich… edukację. Osobiście wątpię w skuteczność takich kampanii edukacyjnych – i tak pewnie niedostrzeżonych przez grupę docelową z wiadomych przyczyn. Niewątpliwie istnieje natomiast ryzyko, że honolulscy funkcjonariusze mogą znaleźć łatwe źródło wyrabiania targetu – dokładnie tak, jak straż miejska w Szczecinie.
Jak się okazuje, nie jest to pierwsza próba poradzenia sobie z zombie-pieszymi. Przykładowo, w nieodległym niemieckim Augsburgu w iście reformatorskim duchu wymyślono… sygnalizatory umieszczono blisko ziemi, tak, aby były dostrzegalne przez spoglądających w dół pieszych.
Zanim jednak ktokolwiek wpadnie na podobny pomysł u nas, z pewnością warto się przyjrzeć temu, jak zwiększyć bezpieczeństwo pieszych. Blisko jedną trzecią zabitych w Polsce w wypadkach drogowych są piesi – to dużo więcej, niż w innych krajach Unii Europejskiej. Jedną z przyczyn jest, jak wskazują specjaliści, zbyt duża ilość „rozpraszaczy” wokół dróg, takich jak znaki czy reklamy. A i kierowcy, których grzechy i grzeszki są niezliczone, nie pomagają, nagminnie przekraczając prędkość i nie ustępując pieszym pierwszeństwa.
To dużo większe zagrożenie niż smartfony i przyklejeni do nich piesi.