Zmiana nazwy ulicy będzie teraz dużo trudniejsza. Może czas na ulicę Donalda Tuska albo Mikołaja II Romanowa?

Na wesoło Państwo Dołącz do dyskusji (224)
Zmiana nazwy ulicy będzie teraz dużo trudniejsza. Może czas na ulicę Donalda Tuska albo Mikołaja II Romanowa?

Ustawa o ochronie dziedzictwa narodowego związanego z nazwami obiektów przestrzeni publicznej oraz pomnikami czeka na prezydencki podpis. Jeśli stanie się obowiązującym prawem, to zmiana nazwy ulicy będzie dużo trudniejsza. O ile ta upamiętania osobę, lub grupę, wskazaną w przepisach. Rządzący myślą, że chronią w ten sposób swoich ulubieńców. Nie tylko…

Jedna złośliwa zmiana nazwy ulicy w Warszawie sprowokowała rządzących do stworzenia kolejnej legislacyjnej pomyłki

Kto by pomyślał, że próba zmiany nazwy Ronda Dmowskiego w Warszawie przyniesie nam specjalną ustawę mająca powstrzymać tego typu praktyki w całej Polsce. Mowa o ustawie o ochronie dziedzictwa narodowego związanego z nazwami obiektów przestrzeni publicznej oraz pomnikami. Ta długa nazwa może stać się synonimem sformułowania „wylać dziecko z kąpielą”. Rządzący, na złość prezydentowi stolicy Rafałowi Trzaskowskiemu, stworzyli istnego prawnego potworka. Teraz Sejm odrzucił senackie weto w tej sprawie a ustawa czeka na prezydencki podpis.

Kolejny popis niechlujnej legislacji ze strony władzy przyniósł nam to samo, co zwykle: szereg nieostrych przepisów o zbyt szerokim potencjalnym zakresie zastosowania. Rządzący chcieli za pomocą tej ustawy chronić swoją wersję historii i swoją ocenę poszczególnych postaci historycznych. Nie patyczkowali się przy tym. Ustawa zawiera przepisy zakładające jej działanie wstecz, nie zawiera za to jakichkolwiek realnych mechanizmów kontrolnych, czy odwoławczych. Sądy administracyjne mogą mieć więc pełne ręce roboty.

Co jednak szczególnie istotne: może się okazać, że zmiana nazwy ulicy będzie niemożliwa także w przypadkach, które posłom Prawa i Sprawiedliwości się nawet nie śniły. Wszystko przez wymyślone przez nich kryteria nieusuwalności patronów. Kluczowe w tym przypadku są przepisy art. 2 pkt 2) i 3).

Przepisy ustawy są tak szerokie, że bardzo łatwo wyobrazić sobie dość osobliwych patronów objętych jej ochroną

Jakie nazwy staną się już niedługo nietykalne? Spośród siedmiu wskazanych liter potencjalnie problematyczne mogą się okazać cztery.

Art. 2. Ilekroć w ustawie jest mowa o:
(…)
2) patronie – oznacza to nazwę obiektu przestrzeni publicznej odwołującą się do imienia, nazwiska, przydomku lub pseudonimu:
a) historycznego władcy Państwa Polskiego lub księcia polskiego okresu rozbicia dzielnicowego,
b) Ojca Niepodległości w rozumieniu ustawy z dnia 7 kwietnia 2017 r. o Narodowych Obchodach Setnej Rocznicy Odzyskania Niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej (Dz. U. z 2020 r. poz. 866),
c) innej osoby zasłużonej dla budowania i umacniania Państwa Polskiego, tożsamości Narodu Polskiego lub dla rozwoju społeczeństwa poprzez:
– udział w walce o niepodległość lub ochronę granic Państwa Polskiego,
– zaangażowanie w rozwój gospodarczy Państwa Polskiego lub
– dorobek artystyczny, naukowy lub działalność społeczną;
d) osoby ogłoszonej świętą lub błogosławioną przez Kościół Katolicki lub inny kościół chrześcijański;

3) patronacie – oznacza to nazwę obiektu przestrzeni publicznej odwołującą się do:
a) organizacji lub instytucji, w tym wojskowych i harcerskich jednostek organizacyjnych, które zasłużyły się w co najmniej jeden sposób, o którym mowa w pkt 2 lit. c,
b) wydarzenia, przedmiotu, daty lub miejsca symbolicznie związanych z działalnością osób, o których mowa w pkt 2, lub z innych względów istotnych dla budowania i umacniania tożsamości Narodu Polskiego,
c) grupy osób, w której skład wchodzą osoby, o których mowa w pkt 2;

Wyobraźmy sobie teraz, że jakiś samorządowiec postanawia wykazać się odrobiną złośliwości i nadać jakiejś ulicy takiego patrona, żeby zrobić rządzącym na złość. Byłoby to zachowanie dość małostkowe, lecz nie tak bardzo, jak tworzenie specjalnej ustawy, która ma sprawić, że zmiana nazwy ulicy stanie się niemożliwa. Okazuje się, że w każdej z tych czterech kategorii dość łatwo takich kontrowersyjnych patronów znaleźć.

Zmiana nazwy ulicy nazwanej na cześć fatalnego władcy polski będzie niemożliwa

Co może być problematycznego w historycznych władcach Polski? Ich ocena, z pewnością. Chyba każdy interesujący się historią ma swoich faworytów do miana najgorszego polskiego władcy. Są tacy, którzy budzą duże kontrowersje – jak chociażby Stanisław August Poniatowski, Władysław Herman, czy nawet Michał Korybut Wiśniowiecki. Są też tacy, w przypadku których trudno znaleźć cokolwiek rehabilitującego. Jak na przykład August III Wettyn, czy Henryk Walezy. Nazwy ulic nadanych na ich cześć staną się nienaruszalne.

Rozważania czysto teoretyczne? Ulicę Henryka Walezego znajdziemy w Białogardzie. Władysława Hermana upamiętniono w ten sposób chociażby w Inowrocławiu. Mało? Posłowie wymyślili sobie objęcie rygorem ustawy także władców dzielnicowych. To zła wiadomość dla tych, którzy mieliby Konradowi Mazowieckiemu za złe sprowadzenie do Polski Krzyżaków. Jako władców państwa polskiego należałoby również zaliczyć dwóch czeskich królów z dynastii Przemyślidów: Wacława II i Wacława III.

Ojcowie Niepodległości to Józef Piłsudski, Ignacy Daszyński, Roman Dmowski, Wojciech Korfanty, Wincenty Witos i Ignacy Jan Paderewski. W tym przypadku nie ma większych kontrowersji, nawet uwzględniając zarzuty względem Romana Dmowskiego.

Jeżeli istniałaby gdzieś w Polsce ulica Donalda Tuska, to Prawo i Sprawiedliwość nie mogłoby już z tym nic zrobić

Litera c) jest z kolei niezwykle pojemna. Ochrona granic Państwa Polskiego? Można w takim razie pomyśleć o uwzględnieniu zasług jednego z dowódców wojsk koronnych w bitwie pod Beresteczkiem. Mowa o… Bogusławie Radziwille. Tym samym, którego obsmarował w swoim „Potopie” Henryk Sienkiewicz. Że zdrajca walczący później po stronie Szwedów w następnej wojnie? Podobnie jak Jan III Sobieski! Ten sam przepis można by wykorzystać do obrony ulic Lucjana Żeligowskiego jeślibyśmy kiedyś jako naród dojrzeli do przyznania, że zajęcie Wilna w 1920 r. nie było w porządku względem Litwinów.

Kolejnym możliwym kryterium jest zaangażowanie w rozwój gospodarczy? Ulica Leszka Millera również byłaby nie do ruszenia. Owszem, stosowne rozporządzenie ministra gospodarki odnośnie nadawania nazw ulicom nakazuje unikać wybierania na patronów osób żyjących. Nie jest to jednak w żadnym wypadku zabronione. Aleja Jana Pawła II, nazwana tak w 1990 r., jest tego idealnym przykładem. Skądinąd ulica Donalda Tuska również mogłaby się dzięki tak sformułowanemu przepisowi wybronić.

Jeżeli nie zasłużeni dla rozwoju gospodarczego naszego państwa premierzy, to może chociaż Adam „Nergal” Darski? Rozwój społeczeństwa to w końcu wybitnie nieostre pojęcie. Co zaś się tyczy „dorobku artystycznego”, to przecież kwestia gustu. Trzeba jednak rządzącym przyznać, że jeśli przyszłoby im do głowy nazwać jakąś wybrać na patrona Zenona Martyniuka, czy Edyty Górniak, to tak samo zmiana nazwy ulicy będzie niemalże niemożliwa.

Ulica Mikołaja II Romanowa byłaby nienaruszalna: to w końcu prawosławny święty

Mamy także przypadek świętych i błogosławionych Kościoła Katolickiego i innych kościołów chrześcijańskich. Przepisy są tak skonstruowane, że nawet jeśli dana osoba jest kontrowersyjna, to i tak zmiana nazwy ulicy jest niemożliwa, o ile nie pojawią się nowe fakty nieznane w momencie nadania patronatu. Trudno także zrozumieć, dlaczego ustawa obejmuje wyłącznie wyznania chrześcijańskie, skoro podobne formy upamiętnienia duchowych przywódców praktykują chociażby chasydzi, oraz szyici.

Uwzględnienie jednak prawosławia to proszenie się wręcz o ulicę Mikołaja II Romanowa. Władca ten technicznie rzecz biorąc był królem Polski, nawet jeśli obowiązująca w naszym kraju wersja historii neguje istnienie czegoś takiego, jak Kongresówka. Miał również nieocenione zasługi dla odzyskania przez Polskę niepodległości – poprzez, co tu dużo mówić, bycie naprawdę kiepskim carem. Przede wszystkim jednak został uznany przez prawosławną cerkiew za świętego. Tym samym ostatni rosyjski car staje się kolejnym nienaruszalnym hipotetycznym patronem polskich ulic.

Docieramy wreszcie do pkt 3) lit. b) ustawy. Co mieli na myśli rządzący pisząc kryterium „wydarzenia innych względów istotnych dla budowania i umacniania tożsamości Narodu Polskiego”? Przede wszystkim katastrofę smoleńską. Co mogliby mieć na myśli złośliwi polscy samorządowcy? Chociażby protesty aborcyjne po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji embriopatologicznej. W końcu to wyjątkowy przejaw społeczeństwa obywatelskiego walczącego ze złowrogim sojuszem władzy ustawodawczej, sądowniczej i konserwatywnej interpretacji prawa konstytucyjnego.

Warto przy tym wspomnieć, kto nie zasłużył sobie na ochronę. Przede wszystkim komuniści – ustawa zawiera wyłączenia na wypadek prób propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego. To w zasadzie jedyny wyjątek, który jakoś krępowałby wyobraźnię nazewniczą samorządów. A wystarczyłoby albo nie tworzyć ustaw bez realnej potrzeby, albo po prostu napisać ją zgodnie z zasadami poprawnej legislacji.

Istnieje również cień szansy, że prezydent Andrzej Duda odmówi podpisania tej ustawy. Ma ostatnio całkiem niezłą serię, jeśli chodzi o blokowanie głupich pomysłów posłów i ministrów.