Jak podaje BBC News, prawodawcy z Florydy właśnie przegłosowali pozbawienie Walt Disney Company specjalnego statusu samorządności. Co ciekawe, ustawy wymierzone w Disneya, zostały uchwalone kilka tygodni po tym, jak firma weszła w spór z republikańskim gubernatorem Ronem DeSantisem. Wszystko wskazuje na to, że Disney straci autonomię w zarządzaniu swoimi parkami, ponieważ… skrytykował nowe prawo, które zakazuje dyskusji z dziećmi w szkole na temat orientacji seksualnej i tożsamości płciowej.
Unikalny status prawny Disneya
Obecnie Disney posiada unikalny status prawny, który pozwala firmie działać w obrębie parków Disneyland podobnie jak niezależny samorząd miejski. Disneyland może obecnie posiadać własną radę nadzorczą, a nawet straż pożarną. Firmie przysługują też uprawnienia do nakładania podatków, budowania dróg i kontrolowania mediów na terenach parku rozrywki. Jak pisze BBC:
Specjalny status oznaczał, że Disney mógł nawet zbudować własne lotnisko lub elektrownię jądrową, jeśli było to pożądane.
Przyznanie Disneyowi unikalnych uprawnień było możliwe dzięki utworzeniu specjalnej dzielnicy, znanej jako „Reedy Creek Improvement District”. Powstała ona w 1967 roku na mocy umowy między władzami stanu Floryda a firmą.
Ta umowa przez pół wieku dawała gigantowi rozrywki wolność od niemal wszelkiej biurokratycznej interwencji. Uważa się, że dzięki temu Disney zaoszczędził miliony dolarów na podatkach i opłatach. Jak pisze cytowany serwis, to między innymi z tego powodu firma zdecydowała się zbudować swoje parki rozrywki na Florydzie i stała się największym prywatnym pracodawcą w stanie. Obecnie Disneyland oferuje około 80 000 miejsc pracy.
Disney pokłócił się z gubernatorem Florydy o „Don’t Say Gay”
Formalnie mowa o ustawie „Parental Rights in Education Law”, co w wolnym tłumaczeniu oznacza – ustawę o prawach rodzicielskich w edukacji. Nowy akt prawny szybko zyskał jednak wśród krytyków zgrabniejszą nazwę „Don’t Say Gay”.
Uchwalone prawo zabroniło wszelkich dyskusji dotyczących orientacji seksualnej lub tożsamości płciowej z dziećmi między przedszkolem a trzecią klasą, gdy uczniowie mają mniej więcej od pięciu do dziewięciu lat. Ustawa wzywa też szkoły do „unikania” tematu LGBT, który ma być „nieodpowiedni dla wieku i stopnia rozwoju uczniów”. Rodzice uzyskali prawo do pozywania szkół, jeśli uznają, że nauczyciel złamał prawo w opisanym zakresie.
Przeciwnicy „Don’t Say Gay” twierdzą, że nowe prawo nieuchronnie prowadzi do stygmatyzacji i izolacji społecznej młodzieży LGBT.
Jak informuje BBC, Disney początkowo nie wypowiadał się na temat ustawy. Na firmę wywarli dużą presję jej pracownicy, którzy pragnęli podnieść sprzeciw wobec nowej polityki. W efekcie, gdy ustawa weszła w życie, Disney publicznie obiecał, że będzie walczył o jej uchylenie, a także że sprzeciwi się podobnym aktom prawnym w przyszłości. W odpowiedzi na oświadczenie Disneya, gubernator powiedział, że firma, która uczyniła z Florydy swój dom, „przekroczyła granicę”.
Wyraz niechęci wobec przedsiębiorstwa Walt Disney Company, władze stanu wyraziły już na początku tego miesiąca. Wówczas republikańscy prawodawcy w Kongresie USA zapowiedzieli, że będą sprzeciwiać się odnowieniu praw autorskich firmy do Myszki Miki w 2024 r. z powodu „programu politycznego i seksualnego” Disneya.
Czy Disney straci autonomię z zarządzaniu swoimi parkami?
Jest to całkiem możliwe. Jedna z ustaw, które przeszły przez stanowy Senat w środę i właśnie trafiły na biurko gubernatora DeSantis, dotyczy właśnie tego.
Ron DeSantis już wcześniej dał jasno do zrozumienia, że podpisze ten środek prawny. Jeśli tak się stanie, Disney straci autonomię w zarządzaniu swoimi parkami wraz z chwilą rozwiązania „Reedy Creek Improvement District”. To ma nastąpić 1 czerwca 2023 r.
To nie wszystko. Jak wynika z zapowiedzi władz stanowych, zagrożone są również prawa autorskie Disneya.