Podczas gdy cały zachód wpadł w euforię po tym jak skandynawskie kraje postanowiły porzucić neutralność i wstąpić do sojuszu, niedobre wieści przyszły z południa. Recep Tayyip Erdogan mówi bowiem jasno: Turcja przeciwko Szwecji i Finlandii w NATO. Niewykluczone jednak, że prezydent tego kraju po prostu chce coś na tym wszystkim ugrać.
Turcja przeciwko Szwecji i Finlandii w NATO
Miniony tydzień przyniósł jasny przekaz: Szwecja i Finlandia wstąpią do NATO. Trwająca od ponad 70 lat neutralność obu krajów skończyła się wraz z inwazją Rosji na Ukrainę. Zgodę wyraziły już oba parlamenty i oficjalna aplikacja jest tylko kwestią czasu. USA mówią nawet o trwającej raptem kilka miesięcy procedurze, podczas której kraje zachodu i tak dadzą Skandynawom gwarancje bezpieczeństwa.
Pojawił się jednak problem, który na pierwszy rzut oka wygląda na poważny. Stanowczy sprzeciw wobec poszerzenia NATO wyraziła bowiem Turcja. Prezydent Recep Tayyip Erdogan powiedział wręcz, że dyplomaci Szwecji i Finlandii „nie mają po co przyjeżdżać” do niego, by negocjować tę kwestię. Poszerzenie sojuszu wymaga tymczasem jednomyślności wszystkich trzydziestu krajów członkowskich. Czy zatem okaże się, że skandynawskie chęci to jedno, a rzeczywistość drugie?
Erdogan chce coś na tym ugrać
Odpowiedź brzmi: niekoniecznie. Erdoganowi nie chodzi bowiem o to, by zablokować jakiekolwiek rozszerzenie NATO. Turecki prezydent podaje bowiem jasny powód, dla którego na tę chwilę takiej zgody wyrazić nie może. Chodzi o Kurdów. Szczególnie w Szwecji aktywnie działają osoby, które – jak twierdzi Turcja – są powiązani z Partią Pracujących Kurdystanu. A ta ekipa jest nad Bosforem uznana za organizację terrorystyczną. Nie jest przecież tajemnicą walka Kurdów o niepodległość, a co za tym idzie trwały konflikt z Turkami.
Dlatego, mimo że Recep Tayyip Erdogan dziś brzmi bardzo zasadniczo, to niewykluczone że właśnie otwiera pole do negocjacji. A one właśnie się zaczęły i zapowiadają się na twardy proces. Bo Szwedzi i Finowie w reakcji na stanowisko Turcji właśnie wstrzymali ekstradycję 33 osób podejrzewanych przez Ankarę o terroryzm. Taką informację podał wczoraj Reuters. Doskonale znający turecką politykę analityk Karol Wasilewski zwrócił jednak uwagę w swoich poniedziałkowych wpisach na Twitterze, że możemy być świadkami ostrej kilkudniowej dyskusji, która ostatecznie zakończy się ustępstwami, a następnie porozumieniem.
Potrzebujemy i Skandynawii, i Turcji
Pojawiają się już w Polsce głosy: po co nam Turcja, dla nas ważniejsi są Finowie i Szwedzi. To bardzo krótkowzroczna perspektywa. Turcja dysponuje drugą największą armią w NATO i jest ważnym gwarantem bezpieczeństwa na Morzu Czarnym. Nie można tracić takiego sojusznika. Nawet jeśli irytuje nas to, że Turcja zaprasza Rosjan na wakacje, to pamiętajmy że bez tamtejszych Bayraktarów ukraińska armia miałaby o wiele trudniej w walce z najeźdźcą. Do sprawy trzeba więc podejść na chłodno. I spokojnie czekać na to aż nasz sojusz stanie się silniejszy, a Bałtyk – dzięki Finom i Szwedom – stanie się dla Rosjan praktycznie nieosiągalny.