Parlament Europejski podjął dziś długo oczekiwaną decyzję o obowiązkowym porcie ładowania USB-C w wielu przenośnych urządzeniach elektronicznych.
To jest absolutnie świetna wiadomość, do której realizacji prywatnie sam dążyłem już od dłuższego czasu. Mniej więcej dwa lata zajął mi proces odchodzenia od micro-USB na rzecz zdecydowanie bardziej nowoczesnego formatu USB-C, ale ostatecznie się udało. Pozwoliło to znacząco ograniczyć liczbę kabli w moim domowym przybytku. Pisałem nieco więcej na temat tej kwestii przy okazji myszki Logitech MX Anywhere 3, która zastąpiła ostatni sprzęt wyposażony w standard micro-USB, który był w moim dobytku.
USB-C to fenomenalny format
To jest niesamowita wygoda. Co ja wam będę tłumaczył, przecież sami dobrze o tym wiecie. Nagle do laptopowej torby możemy schować jeden kabelek, zamiast kilku różnych. Myszkę ładuję kabelkiem od komputera (jest na USB-C), nie muszę więc trzymać w pobliżu biurka osobnej ładowarki. A jak chcę mieć ze sobą powerbank, to też nie muszę ciągnąć do niego dodatkowych kabli.
Dodajmy do tego, że USB-C to fenomenalny format, który jest wygodny w obsłudze, nie irytuje, łatwo się go używa, wtyczka wchodzi do celu za pierwszym razem.
I żyłbym w tym swoim świecie szczęśliwie, gdyby nie fakt, że jestem fanem urządzeń Apple. A to z kolei oznacza, że mój iPad, iPhone oraz słuchawki AirPods Pro ładowane są przy użyciu kabla o innej końcówce – lightning. A więc dalej plączą się te kabelki.
Unia Europejska postanowiła ukrócić ten proceder
Toczyła się długa debata na temat tego co zrobić z firmami, które nie akceptują powszechnie standardu USB-C. Czyli de facto: co zrobić z Apple. I pomimo wątpliwości, Unia Europejska zadecydowała dziś, że przymusi największą technologiczną firmę świata do stosowania się do powszechnie stosowanego standardu. To oznacza, że prawdopodobnie już w 2024 roku na rynek trafi pierwszy iPhone wyposażony w port ładowania USB-C (nie jest to przesadnie trudne, ponieważ Apple od lat produkuje MacBooki i iPady z takim portem).
Już wiele lat temu Unia Europejska podjęła próbę ustandaryzowania sposobu, w jaki ładujemy telefony i trzeba przyznać, że była to zmiana na lepsze. Dzięki temu brak ładowarki przestał być tragedią, bo zawsze mógł poratować nas ktoś znajomy. Staliśmy się trochę bardziej ekologiczni, produkując mniej elektrośmieci i plastiku. No z ręką na sercu – nie kojarzę nikogo, kto krytykowałby tę zmianę.
USB-C w urządzeniach Apple
Nie potrafię też jednoznaczenia powiedzieć, że smuci mnie przymuszenie Apple do stosowania na rynku europejskim standardu USB-C. Zastanawiam się jednak czy gigantyczna korporacja ugnie się przed tak postawionymi warunkami i w jaki sposób? Czy będzie produkować dedykowane wersje iPhone’a tylko na rynek Unii Europejskiej? A może całkowicie zrezygnuje z portów ładowania, od lat romansując z ładowaniem bezprzewodowym?
Ja osobiście widzę w takim postawieniu sprawy przez Unię Europejską tylko jedno zagrożenie. Narzucenie pewnego uniwersalnego standardu ma milion zalet, ale też stwarza ryzyko, że nagle producenci przestaną udoskonalać porty w urządzeniach, bo rewolucja z jakimś USB-Sigma będzie odgórnie blokowana przez unijne zalecenia. Pozostaje tutaj wierzyć w refleks i mądrość unijnego ustawodawcy.