Wszyscy słyszeliśmy o „wspaniałej rosyjskiej kulturze”. Szkopuł w tym, że rosyjscy artyści bardzo często tworzą „kulturalny grunt” pod imperializm Kremla, czy mówiąc bardziej dosadnie – pod zbrodnie Kremla. Zatem parlament w Kijowie zdecydował – Ukraina banuje rosyjską kulturę. Co nie znaczy, że banuje wszystkich artystów z Rosji.
Ukraiński parlament właśnie zdecydował, że rosyjskiej muzyki nie będzie można puszczać w mediach oraz miejscach publicznych (czyli np. w hotelach, szkołach, placach). Zakaz będzie dotyczył też rosyjskich książek.
Zresztą nie tylko stricte rosyjskich – prawo dotyczy też dzieł z Białorusi czy też z „terytoriów okupowanych” (czyli np. z Krymu, Doniecka czy Łukańska).
Oficjalnie chodzi o to, żeby zapobiegać rozprzestrzenianiu się rosyjskiej propagandy. Ale chyba nie tylko o to chodzi. Ukraińcy mają najwyraźniej dość tej „wspaniałej, rosyjskiej kultury”. I jakoś trudno im się dziwić. Ustawę musi jeszcze podpisać prezydent Wołodymyr Zełenski, ale raczej na pewno się temu nie sprzeciwi.
Sprawa jest jednak dosyć skomplikowana, bo przecież przed 1991 r. Rosja i Ukraina należały do jednego kraju – Związku Radzieckiego. Ukraińskie władze wybrnęły z tego tak, że zakazane będą tylko dzieła i utwory tych artystów, którzy po 1991 r. mieli rosyjskie obywatelstwo.
Ukraina banuje rosyjską kulturę. Są jednak wyjątki
Niewielu jest artystów z Rosji, którzy wprost sprzeciwiają się działaniom Putina. Ale tacy są – oni ryzykują zwykle naprawdę wiele, więc warto o nich pamiętać.
To chociażby Dmitrij Głuchowski, autor bardzo poczytnej serii „Metro”. Ośmielił się skrytykować Putina, teraz jest przez rosyjskie służby ścigany listem gończym. Putina krytykuje też znany rosyjski rockman Jurij Szewczuk. Jest wiele innych przypadków.
Słynny szachista Garri Kasparow też jest Rosjaninem, a napisał sporo książek o Putinie – i bynajmniej nie są one pochlebne.
Dla takich przypadków Ukraińcy zrobili wyjątki. Muzycy mogą ubiegać się o zwolnienie z zakazu – warunkiem będzie deklaracja o poparciu suwerenności Ukrainy. Pisarze muszą się jednak zrzec rosyjskiego obywatelstwa, by można było ich książki nadal publikować w Ukrainie. To może być problemem dla takiego Kasparowa, który ciągle uważa się za Rosjanina – choć ma też obywatelstwo chorwackie.