Spada zdolność kredytowa Polaków, spada sprzedaż mieszkań, spada liczba inwestycji… W tle tych fatalnych informacji z branży mieszkaniowej wyłaniała się jedna pozytywna – zaczęły spadać też ceny. Ale wygląda na to, że to już się zmienia, przynajmniej w dużych miastach. Ceny mieszkań w 2022 r. znów rosną.
Przez inflację oraz trudniej dostępne kredyty coraz mniej Polaków może pozwolić sobie na własne cztery kąty. Pojawiały się wielokrotnie informacje, że w tej sytuacji mieszkania tanieją. Jednak raport Cenatorium i Bankiera pokazuje, że niestety trend jest odwrotny, przynajmniej jeśli porównamy ceny z pierwszego i drugiego kwartału w dużych miastach.
Warto tu zaznaczyć, że dane z Cenatorium mówią wyjątkowo dużo o rynku – pokazują one bowiem ceny z transakcji, a nie te ofertowe. Widzimy więc realnie, ile nabywcy płacą za lokale.
A płacą coraz więcej. W Warszawie na przykład za kawalerki do 35 mkw. płacimy teraz o 6,8 proc. więcej niż w poprzednim kwartale i aż o ponad 10 proc. niż w analogicznym momencie zeszłego roku. Jednak drożeją mieszkania we wszystkich kategoriach. Im większy lokal, tym wzrost jest niższy. I tak za lokale powyżej 80 mkw. zapłacimy już „tylko” o 1,8 proc. więcej niż w poprzednim kwartale.
Kolejna liczba, która robi wrażenie, to 12,1 tys. zł. Tyle już kosztuje metr najmniejszego mieszkania w Warszawie (czyli takiego do 35 mkw.).
Ceny mieszkań w 2022 r. Wzrosty na wszystkich rynkach
Ceny mieszkań w 2022 r. rosną jednak nie tylko w stolicy. Raport uwzględnił kilka kluczowych rynków mieszkaniowych w kraju – również Poznań, Łódź, Wrocław, Kraków, Gdańsk, Olsztyn i Lublin. Wszędzie i we wszystkich kategoriach odnotowywane są wzrosty cen – zarówno w porównaniu do ostatniego kwartału, jak i do poprzedniego roku.
Miasta, które do niedawna opierały się nieco szybko rosnącym cenom, teraz drożeją najszybciej. Weźmy Łódź. Tam najmniejsze mieszkania do 35 metrów podrożały w ciągu roku o ponad 11 proc. Inna sprawa, że stawki ciągle z perspektywy Warszawy są tam dość atrakcyjne. Metr małego mieszkania kosztuje tam 7,1 tys. zł, a nieco większego (od 35 do 60) – 6,6 tys. zł.
Stawki w Gdańsku czy Krakowie są natomiast coraz bardziej „warszawskie”, choć na szczęście jeszcze trochę im do stolicy brakuje.
Wygląda więc na to, że możemy zapomnieć o bardziej dostępnych mieszkaniach. No, chyba że rynek naprawdę się załamie.