Ostatnie lata przyniosły trzy charakterystyczne grupy osób, które zyskują popularność w przestrzeni publicznej. Pierwsza z nich to osoby, które chcą udowodnić, że ludzie współistnieli kiedyś ze smokami. Druga to osoby, które wierzą w to, że ziemia jest płaska. Trzecia to antyszczepionkowcy.
O ile pierwsze dwie są nawet na swój sposób rozczulające i zupełnie niegroźne, tak trudno jest przyklaskiwać z entuzjazmem ruchowi antyszczepionkowemu, który z umiarkowanym powodzeniem dąży do wyhodowania w społeczeństwie żywych bomb biologicznych, serwując nam bioterroryzm z opóźnionym zapłonem i cofając zarazem do czasów wczesnego średniowiecza. Wczesnego, bo już mniej więcej w połowie średniowiecza zorientowano się, że choroby zakaźne to żadna tam kara boska i należy z nimi walczyć. I że należy im przeciwdziałać.
Zero tolerancji dla antyszczepionkowców
Trudno jest się czasem oprzeć wrażeniu, że media same wyhodowały tego potwora, opisując grupę osób nie posiadającą żadnego merytorycznego oparcia w faktach, prócz swojego silnego przeświadczenia, miejskich legend i badań o wątpliwej wiarygodności, jako rozsądną i „jedną ze stron w sporze”.
Z jednej strony mamy wyniki badań kilkuset instytutów medycznych, wypowiedzi autorytetów, lata empirycznych doświadczeń, z drugiej – „Januszy medycyny”, którzy swoje zgłębianie „mrocznej strony szczepień” rozpoczęli w zeszłym miesiącu, oczywiście zawsze na blogach w prestiżowej domenie wordpress.com redagowanych przez osoby w kapeluszach z czekoladkowego sreberka na głowie, by rząd przypadkiem nie mógł usłyszeć ich myśli.
Powołują się na książki, przy których „Bestie końca czasu” Henryka Pająka brzmią całkiem wiarygodnie. Przywołują ekspertów, przy których smoleńska komisja Macierewicza (ta od wybuchający serdelków) brzmi w miarę kompetentnie. Każdą formę polemiki i sprzeciwu wobec ich tez przypisują Żydom lobby farmaceutycznemu. Antyszczepionkowcy to nie są poważni ludzie.
Żywym pomnikiem dyskusji na temat szkodliwości szczepień w internecie jest wpis na Wikipedii pod tytułem „Kontrowersja szczepionkowa„, gdzie na argumenty zwolenników szczepionek przypada 18 przypisów odwołujących się naukowych badań i źródeł.
Antyszczepionkowcy również mają swoje argumenty, ale – jak to już u nich bywa – „[potrzebny przypis]”.
Wszystkich antyszczepionkowców won
Wojciech Cejrowski, znany podróżnik i ekspert od spraw wszelakich (aż dziwne, że na nie zabrał głosu w sprawie szczepień podając na dowód jakąś wioskę z Amazonii, gdzie radzą sobie bez nich świetnie, a starszy wioski ma 27 lat) miał kiedyś niezbyt trafiony monolog o sędziach, ale jego wydźwięk artystyczny doskonale komponuje się z problemem antyszczepionkowców.
Wszystkich antyszczepionkowców won. Przestać ich traktować jako równorzędny głos w dyskusji – wszystkich won. Nawet jeśli, któryś nie jest głupi – wszystkich won. On zrozumie, że jest częścią zagrożenia cywilizacyjnego – wszystkich won.
Wolność jednostki kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka. Nie możemy sobie pozwolić na komfort posiadania w naszym społeczeństwie tykających bomb biologicznych o opóźnionym zapłonie, na powrót epoki, gdy w naszych dzieciach odradzają się wymarłe choroby, mutują i przenoszą na innych. Naszego systemu opieki medycznej nie stać na borykanie się z niedorzecznymi problemami, które – wydawałoby się – wyeliminowaliśmy jeszcze przed drugą wojną światową.
Wszystkich antyszczepionkowców won. Niech media przestaną wreszcie traktować ich jak równorzędną stronę w sporze, skoro od lat nie są w stanie uprawdopodobnić swoich racji. Wszystkich antyszczepionkowców won. Niech ustawodawca stworzy narzędzia pozwalające na skuteczne egzekwowanie obowiązku szczepień.
Lub nawet niech da rodzicom prawo decydowania o własnych pociechach, ale wtedy – naprawdę – wszystkich antyszczepionkowców won
Dogadajmy się z Duńczykami, na pewno mają swoich antyszczepionkowców. Otoczmy Bornholm wielkim murem, zza którego nie będzie już powrotu. Dajmy im internet, ale tylko taki z blogami domorosłych ekspertów od medycyny w domenie wordpress.com. Niech trzymają się od naszego społeczeństwa z daleka, ale niech w sumie żyją sobie tak, jak chcą. Gdzie nikt z nich nie ma już autyzmu (czyżby?), za to wszyscy i tak umierają najpóźniej w wieku 25 lat. I tylko dzieci szkoda…