Internauci są absolutnie zakochani, gdyż sklepy internetowe muszą teraz pokazywać najniższą cenę oferowanego przez siebie produktu z ostatnich 30 dni.
Dyrektywa Omnibus została szeroko omówiona na łamach naszego świetnego serwisu Bezprawnik eCommerce, ale rzeczywiście – głównie pod kątem przedsiębiorców, którzy handlują w internecie. Tym niemniej wspominaliśmy, że prawdopodobnie ukróci ona fikcyjne obniżki cen w sklepie i wiele wskazuje na to, że mechanizm działa.
To może być pierwszy uczciwy Black Friday
Pozwólcie, że zarysuję istotę problemu. Pojawia się on szczególnie co roku w listopadzie. A mianowicie – chodzi o to, że sklepy organizują nam wielkie święto konsumpcjonizmu pod tytułem Black Friday, w którym zgodnie z amerykańską tradycją wyprzedają wszystko za ułamek swojej ceny. Tak to przynajmniej działa w Stanach Zjednoczonych, choć też nie zawsze.
Ale za to w Polsce działa to praktycznie… nigdy. Co roku w mediach społecznościowych można natrafić na skargi internautów, którzy polowali na promocję, tymczasem. Jako promocyjną ustawiono cenę taką samą jak dawniej, a źródłem rabatu było przekreślenie fikcyjnej, abstrakcyjnej kwoty, która nigdy tak naprawdę nie obowiązywała. Sam kiedyś z rozbawieniem zauważyłem, że chciałem sobie coś tam kupić za 270 złotych, ale ostatecznie postanowiłem poczekać do Czarnego Piątku. I to był błąd, bo produkt kosztował wtedy 330 złotych (niby w promocji z 490). Takie promocje to niestety plaga.
Internauci z zachwytem przeglądają oferty sklepów
Polskie sklepy internetowe, przynajmniej te największe, dostosowały się do nowych wymogów. Zaglądam więc na przykład do Media Expert, otwieram pierwszy z brzegu produkt, który wyświetlił mi się na stronie głównej i mam: Router TP-LINK Deco X20. Aktualna cena: 799 złotych. Cena przed promocją: 861,60 złotych. Najniższa cena, w której sklep oferował towar w ostatnich 30 dniach: 759 złotych.
I niestety – takich informacji, że coś na łamach określonego sklepu dało się na przestrzeni ostatniego miesiąca kupić taniej, jest mnóstwo. Internauci przerzucają się screenami, tryumfując, że odnaleźli fikcyjne promocje, ale w mojej ocenie jest to niemiarodajne.
Prawdziwą skuteczność dyrektywy ocenimy w okolicy Black Friday, które zresztą lubią być teraz rozciągane na Black Weeks, a nawet Black Months. Nie ma sensu porównywanie stawek styczniowych (coroczne podwyżki) z grudniowymi, gdy dodatkowo większość sklepów notowała rekordowy obrót i mogły sobie pozwolić na niższe marże.