Czasami tak się zdarza, że pójdziemy do sklepu i wrócimy z niepotrzebnymi zakupami, bądź kupimy coś, co już posiadamy lub, co najgorsze, kupimy coś, co będzie generować kolejne zakupy (np. drukarkę z drogą eksploatacją).
Podobna sytuacja dotyczy naszego „flagowego” okrętu patrolowego „Ślązak”, a wcześniej korwety „Gawron”. Sytuacja wygląda tak: kiedyś coś kupiono, zainstalowano, to się zestarzało, a teraz chcemy rozbudować i dokupić nowe, a stare jest stare i może już nie działać.
Historia patrolowca „Ślązak”, wcześniej korwety „Gawron” jest długa i zawiła. Na początku „Gawron” był budowany zgodnie z umową z roku 2001. W międzyczasie do tej umowy wprowadzono dwadzieścia jeden aneksów oraz dwa porozumienia częściowe. Tak minęło 12 lat budowy i w 2013 (z kolejnym aneksem oraz z kolejną nową umową) zdecydowano o zmianie konfiguracji. I tak z korwety „Gawron” zrobiono patrolowca „Ślązak”. Cała zmiana pięknie wyglądała na papierze, ale tak naprawdę nikt nie znał stanu technicznego okrętu.
Produkcja staroci
Ciężko w sumie znać stan techniczny okrętu, jeżeli jest budowany ponad dekadę. Generalnie przetarg nie stał w miejscu, lecz co jakiś czas, w ciągu tylu lat (2001-2017), były w nim montowane urządzenia. W tym także elementy napędu głównego. Przez ten okres czasu, wiele z tych urządzeń po prostu straciło gwarancję. Dodatkowo, ciężko też sprawdzić, jak takie „nowe” urządzenia zachowają się przy rozruchu maszyny. Oczywiście część mechanizmów głównych, takich jak silniki i agregaty uruchamiano i działały bez uwag. Jednak trzeba zwrócić uwagę na pozostałe części, które należy co jakiś czas wymieniać, takie jak zawory, uszczelki, czy elementy gumowe, które z racji wieku mogą być już awaryjne.
Kolejnym ważnym faktem jest to, że okręt został poddany próbom portowym 6 sierpnia 2017 roku (16 lat po rozpoczęciu budowy), które z dużym prawdopodobieństwem wykazały realny stan jednostki.
Wzrost spadku optymizmu
Inspektorat Uzbrojenia był dobrej myśli i planował zakończenie budowy okrętu w lipcu 2018 roku. Niemniej jednak, dwa tygodnie później, płk Bogusławski komunikował w Sejmie o kolejnym przesunięciu terminu przekazania Ślązaka naszej flocie, czyli na przełomie roku 2018-2019. Chociaż z twierdzeń Pana Pułkownika wynika raczej, że są to przewidywania oraz przypuszczenia.
Generalnie same próby portowe są już sukcesem, ale należy pamiętać, że są to próby statyczne – bez drgań, przeciążeń, wibracji, itd. Kolejnym etapem są próby bardziej obciążeniowe, czyli jak jednostka zachowa się podczas rejsu, przy zwrotach, długiej pracy i innych warunkach, a to już może sprawiać kolejne niespodzianki. Pamiętajmy, że jest to okręt wojskowy, który musi wytrzymywać trudne warunki pracy, takie jak np. (wiem, że to zabrzmi ironicznie, ale …) ostrzał.
Dodatkowo, okazuje się, że prawnie też sytuacja nie jest ciekawa, gdyż (prawdopodobnie) koordynatorem budowy „Gawrono/Ślązaka” jest Inspektorat Uzbrojenia, ale z powodu sprzedania Stoczni Marynarki Wojennej – właścicielem jest już MON. Jak się zmienił właściciel, to należy rozliczyć poprzednią umowę (zrealizowaną w 96%), podpisaną ze Stocznią Marynarki Wojennej i zawrzeć kolejną z nowym wykonawcą oraz dwoma podmiotami realizującymi budowę. Też nie wiadomo o jakich pieniądzach jest mowa.
Korweta Gawron patrolowcem Ślązak
Pod wielkim znakiem zapytania stoją koszty, które najprawdopodobniej będzie musiał ponosić Zamawiający (ciężko stwierdzić który), na serwisowanie pogwarancyjnych urządzeń zainstalowanych już na jednostce – na przykład na etapie prób morskich, czy nawet prób bojowych. Jest duże prawdopodobieństwo, że część kilkunastoletniego wyposażenia szybko pójdzie do remontu. Problemem jest też odpływ wysoko wyspecjalizowanej kadry na przestrzeni 16 lat, która mogłaby zapewnić specjalistyczny serwis.
Jak widać problemów jest dużo. Na przestrzeni lat zmieniła się nie tylko technologia, ale też i warunki własnościowe. Zmiana koncepcji też nie pomogła. Wszystko to tak rozciągnęło się w czasie, że trzeba będzie wymieniać nowe elementy, które nie były nigdy używane. Tylko jeszcze nie wiadomo które.
Okręt na miarę naszych możliwości
Cóż tutaj można więcej powiedzieć. Przetarg, realizacja umowy, ciągłe zmiany, dziwne koncepcje, doprowadziły do tego, że będziemy mieć nowoczesny okręt patrolowy, który jednocześnie będzie już stary. Pewny paradoks. Wiem, że jest to duża, skomplikowana i czasochłonna inwestycja. Podejrzewam, że istotą problemu była, co rusz, zmiana koncepcji przez kolejne ekipy rządzące. Tak jak w normalnym biznesie – największą cnotą cenioną przez przedsiębiorców jest stabilność i przewidywalność. A nie rewolucja co cztery lata. Cały ten nasz produkt przypomina mi rosyjski lotniskowiec – Admirał Kuzniecow. Wielki okręt, wiele technologii, ogromy wysiłek poniesiony podczas budowy i co? Ładnie wygląda, ciągle w remoncie, a przydatność bojowa – raczej umiarkowana.