Kilka dni temu przez media przeszła informacja, o tym, że Komisja Kodyfikacyjna Prawa Pracy w pocie czoła pracuje nad nowelizacją Kodeksu Pracy. Na łamach Bezprawnika Tomasz Laba, w pewnej prześmiewczej figurze retorycznej, stwierdził, że „Rząd chce nam zabronić remontów mieszkań podczas urlopów„. Tytuł ciekawy, opracowanie poczytne, ale temat poważny i groźniejszy niż nam się wszystkim wydaje.
Przyczynkiem do stwierdzenia, że rząd chce nam zabronić remontów mieszkań była wypowiedź Ministra Zielenieckego, który stwierdził, że urlop musi służyć wypoczynkowi, gdyż:
– Nie chodzi tylko o takie przypadki, ale też np. sytuacje, gdy w trakcie korzystania z urlopu pracownik nie odpoczywa od pracy zarobkowej, tylko wykonuje ją dla innego podmiotu albo na innej podstawie prawnej.
I tutaj dochodzimy do sedna sprawy. Niestety, to zdanie, to stwierdzenie, objawia sposób myślenia o otaczającej nas rzeczywistości członków Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Pracy. Chyba, że Minister niechcący źle sformułował swoje myśli, to zdanie było wypowiedziane niepotrzebnie i powinno być zapomniane. Jeżeli było inaczej to mamy problem.
Problem pierwszy – dużo tytułów
Bardzo się cieszę, że członkowie Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Pracy to uznane autorytety prawne w tej dziedzinie. Na 14 osób w niej zasiadających tylko jedna nie ma tytułu naukowego. Wszyscy inni to doktorzy i profesorowie. Oczywiście to dobrze, że prawo będą tworzyć odpowiednio dobrani ludzie, z tytułami, z wiedzą prawną, itd. Tak jak w naszym sejmie powinno zasiadać więcej prawników – przecież to oni piszą ustawy, tworzą przepisy. W tym przypadku jednak powstaje pewien niepokój. Niepokój polega na tym, że tylko 4 osoby w Komisji są delegowane z ramienia pracodawców. Troje jest powołanych z ramienia związków zawodowych.
Niepokój ma swoje uzasadnienie. Ponad 70% Polskiego PKB jest wytwarzane przez przedsiębiorców. Prywatnych przedsiębiorców. Więc nowelizacja Prawa Pracy dotknie największą część naszego społeczeństwa, które najwięcej wnosi do naszego PKB. Drugie oblicze niepokoju polega na tym, że w naszym kraju aktywnych zawodowo jest prawie 15 mln obywatel. Z czego 11,5 mln pracuje w sektorze prywatnym, a ponad 3 mln w sektorze publicznym (stan na 2015 wg. rocznika statystycznego). Dlatego też trochę się niepokoję, gdy tylko cztery osoby reprezentują 11,5 mln obywateli w komisji, która ma proponować przyszłe zmiany w Kodeksie Pracy.
Problem drugi – co z konsultacjami?
Kolejny raz bardzo się cieszę, że powstała Komisja Kodyfikacyjna Prawa Pracy. Tylko zastanawiam się, w jakim celu ona powstała i dlaczego tak ważne zmiany mają być najpierw opracowywane w wąskim gronie zacnych osób, a nie poddane ogólnym konsultacjom, już od początku prac nad zmianami w Kodeksie Pracy? Chciałbym się tutaj odnieść do niedawnego tekstu Marcina Maja, który zwrócił uwagę na fakt, że nasze nowe prawo nie jest w ogóle konsultowane społecznie.
Mam pewne obawy, że Komisja Kodyfikacyjna Prawa Pracy zaproponuje projekt, który jej zdaniem będzie projektem najlepszym, najpierwszym i najjedyńszym. Obawiam się pewnej omnipotencji członków komisji, którzy są ludźmi zasłużonymi dla tematu Prawa Pracy, ale coś mi się wydaje, że w przypadku tak dobrego projektu może nie trzeba będzie przeprowadzać takich konsultacji. Z prostego powodu: projekt będzie najlepszy, najpierwszy i najjedyńszy, wiec po co nad nim dyskutować. Pomimo zapewnień Minister Elżbiety Rafalskiej, że dorobek Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Pracy będzie traktowany jako „autorski dorobek tej komisji, a nie projekt, nad którym pracuje resort rodziny pracy i polityki społecznej” to moje podejrzenia idą raczej w kierunku „szybkiej ścieżki legislacyjnej” projektu autorskiego, tj. pierwsze czytanie w sejmie (o drugiej w nocy), senat (tak szybko, że senator Rulewski nie zdąży się przebrać w więzienny drelich), potem drugie czytanie w sejmie (o 3 w nocy) i wreszcie szybkie podpisanie kodeksu przez Prezydenta (na stoku narciarskim, używając podpisu cyfrowego, bo po co lecieć helikopterem do Warszawy).
Może trochę wyolbrzymiam, ale, tak szczerze, to do końca nie wiadomo czym faktycznie zajmuje się Komisja Kodyfikacyjna Prawa Pracy w kontekście ostatnich wypowiedzi Minister Rafalskiej, gdyż na stronie MRPiPS jest wprost napisane, że:
Komisja będzie pracować w dwóch zespołach: Zespole do spraw opracowania projektu ustawy – Kodeks pracy oraz w Zespole do spraw opracowania projektu ustawy – Kodeks zbiorowego prawa pracy. Kadencja Komisji ma trwać 18 miesięcy.
Tutaj można się zgodzić z Minister Rafalską, że będzie to autorski dorobek komisji (i tutaj trzeba dodać) pod tytułem „Ustawa – Kodeks Pracy”. I cały czas pojawia się pytanie. Co z konsultacjami społecznymi?
Problem trzeci – urzędnik się wypowiedział
Na początku tego tekstu podparłem się statystykami. Użyłem tego zabiegu specjalnie. Chciałem pokazać, że to obywatele i ich firmy, w większości skupieni w sektorze prywatnym, mają tutaj najwięcej do powiedzenia w zakresie zmian w Prawie Pracy. Niestety, nie odbija się to na razie w strukturze Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Pracy. Zwróciłem też uwagę, że słowa w zakresie „przymusowego odpoczynku na urlopie” Ministra Zielenieckiego mogły być wypowiedziane trochę niefortunnie. Może był to skrót myślowy, może „memo-pauza”, ale jednak zostały wypowiedziane. I w tym jest problem, gdyż obawiam się, że jest to takie typowe urzędnicze podejście do rzeczywistości. Chodzi mi o pewien sposób myślenia. Tego dziwnego, pokrętnego, oderwanego od rzeczywistości i realnych problemów zwykłych ludzi myślenia, gdzie to urzędnik będzie decydować o tym co mamy robić w wolnym czasie. Przyznacie, że wypowiedź faktycznie była trochę śmieszna, ale pozostawiała pewien niepokój. Niepokój na zasadzie: „oj, trzeba będzie uważać, czy faktycznie nie wprowadzą takich zapisów do ustawy”. I nic tego niepokoju nie znosi, nawet dementi Minister Rafalskiej.
Uważam, że Pan Minister Zieleniecki jest bardzo dobrym specjalistą w tym co robi. Jest też pewnie człowiekiem bardzo sympatycznym. Niestety takie wypowiedzi pokazują nam, że w sferach rządowych dominuje myślenie w kategoriach wybrukowania każdego naszego aspektu życia przepisami, artykułami, paragrafami, nakazami i zakazami. Nie sądzę, żeby taka wypowiedz pojawiła się na ustach jakiegokolwiek prywatnego przedsiębiorcy.
Problem czwarty – demokracja nieliberalna
Co jakiś czas słyszymy, że liberalizm jest be, a naród, suweren, tożsamość, rewolucja konserwatywna jest cacy. Powstało nawet słowo wytrych: „nieliberalna demokracja”. Jeżeli ktoś miał wątpliwości, co do wytłumaczenia sobie tego terminu, to właśnie może mieć świetny przykład, jak sobie wyobrazić „nieliberalną demokrację”. Jest to właśnie nakaz wypoczywania na urlopie z jednoczesnym zakazem dorywczej pracy. Tak.
W zgniłych, złych, okropnych krajach, takich jak USA, Wielka Brytania, Francja czy Włochy państwo nie mówi nam co robić ze swoim wolnym czasem podczas urlopu. Takie państwa są „zgnile-liberalne”.
Za to w takich świetnych krajach, o dojrzałej kulturze nieliberalnej demokracji jak Chiny, Korea Północna, czy Kuba to państwo mówi obywatelowi, co robić ze swoim czasem wolnym.
Subtelna różnica.
Na szczęście w Polsce nakazu wypoczynku nie ma, ale jest niepokój, o którym dużo wcześniej pisałem. Ktoś z wysokich urzędników państwowych już o tym powiedział. Nieważne, czy specjalnie, czy była to gafa, ale słowa zostały wypowiedziane, co oznacza, że dominuje taki tok myślenia.
Rzeczywistość jest dynamiczna
W ogóle to zastanawiałem się nad sposobem kontroli takich „niecnych” urlopowiczów, którzy dzięki dodatkowej pracy dorywczej dokładają swoją cegiełkę do wzrostu PKB? Czy byłyby to kontrole z ZUS? Czy może zakaz pracy na umowach cywilno-prawnych podczas urlopu? Czy może nakaz informowania pracodawcy z jednoczesnym wyrażeniem zgody przez niego na dodatkową pracę zarobkową podczas urlopu? Możliwości jest wiele.
Samo sedno demokracji nieliberalnej. Jesteś wolny, ale musisz spełnić szereg wymogów, aby z tej wolności korzystać.
Wspomniałem o urzędniczym podejściu do otaczającej nas rzeczywistości. Znam to podejście. Wszystko jest albo czarne, albo białe. Albo idziesz na urlop, albo pracujesz. Tak niektórzy myślą. Tylko nie widzą odcieni szarości. A odcienie szarości są różne.
Psycholog na urlopie, który prowadzi indywidualne zajęcia z poradnictwa w ramach projektu europejskiego. Szwagier, który ma restaurację, ale ma operację w szpitalu i prosi Ciebie o kilka dni urlopu na zastępstwo w barze – oferując umowę zlecenie. Nauczyciel, który dorabia sobie podczas wakacji. I wiele, wiele innych życiowych sytuacji.
Dlatego też warto pamiętać o wypowiedzi Pana Ministra Zielenieckiego, która może faktycznie była niefortunna, ale pokazuje w jaki sposób rządzący myślą o nas, obywatelach i obywatelkach i jaki jest ich sposób pojmowania złożonej rzeczywistości.