Prawie trzykrotny wzrost kosztów i co najmniej dwa lata opóźnienia – tak w skrócie wygląda obecnie projekt e-krew. Na nowoczesne zarządzanie zasobami krwi w naszym kraju czekają nie tylko centra krwiodawstwa, czy sami krwiodawcy, ale także jednostki medyczne. Obecny system jest bowiem mocno archaiczny.
Projekt e-krew to krok w kierunku informatyzacji publicznej służby krwi
O tym, że zarządzanie zasobami krwi w Polsce wymaga gruntowanego przebudowania mówi się już od dawna. Przede wszystkim niezbędne jest pełne zinformatyzowanie danych dotyczących oddawania krwi, jej zamawiania czy informowania o różnych działaniach niepożądanych. Odpowiedzią na wskazane potrzeby ma być projekt e-krew.
Zbudowanie nowego systemu informatycznego powierzono Centrum e-zdrowia, a więc jednostce budżetowej nadzorowanej przez Ministra Zdrowia. Celem, który przyświeca twórcom projektu jest poprawa jakości polegająca na usprawnieniu przekazywania informacji o krwi w Polsce. W skrócie krwiodawstwo ma wreszcie wkroczyć w XXI wiek.
Dzięki wprowadzeniu projektu e-krew zyskać mają wszyscy – od krwiodawców, po centra krwiodawstwa, podmioty lecznicze, na samym Ministerstwie Zdrowia kończąc. Możliwe będzie wreszcie umówienie wizyty w punkcie pobrania krwi, czy sprawdzenie informacji o ilości dotychczasowych donacji. Z kolei szpitale zyskają możliwość łatwego zamawiania krwi i jej składników według bieżących potrzeb. Pozwoli to centrom krwiodawstwa i krwiolecznictwa podejmować świadome i trafne decyzji co do dystrybucji krwi oraz czasu jej przechowywania.
Łatwiej będą też miały podmioty nadzorujące. I nie chodzi jedynie o Ministerstwo Zdrowia, ale także Narodowe Centrum Krwi, czy Instytutu Hematologii i Transfuzjologii.
Czas biegnie, koszty rosną, a końca nie widać
O przełomie w zarządzaniu zasobami krwi w Polsce słychać już mniej więcej od 2019 roku. Wtedy to po raz pierwszy światło dzienne ujrzał projekt e-krew. Pierwotnie rząd zamierzał przeznaczyć na jego realizację 37 milionów złotych, z czego aż 30 milionów miało pochodzić ze środków unijnych. Plan zakładał, że system będzie gotowy do końca 2021 roku.
Pomimo tego, że przed paroma tygodniami wkroczyliśmy w 2023 rok, o zakończeniu projektu nadal nie słychać. W chwili obecnej najbardziej realnym terminem wprowadzenia nowego zarządzania krwią jest grudzień 2023 roku. Co więcej, jakiś czas temu „Gazeta Wyborcza” informowała też o drastycznym wzroście kosztów związanych z realizacją projektu. Według wyliczeń sprzed paru miesięcy na e-krew wydamy aż 93 miliony złotych.
Powodów ma być co najmniej kilka. Centrum e-Zdrowia tłumaczy się przede wszystkim koniecznością wykonania nieplanowanych komponentów oprogramowania. Wynika to głównie ze znacznego zróżnicowania urządzeń laboratoryjnych, które mają być zintegrowane z systemem. Dużo droższe niż pierwotnie mają też być koszty obsługi informatycznej, co zapewne wynika z faktu, iż popyt na specjalistów IT w Polsce wciąż jest wysoki. Opóźnienie ma być z kolei spowodowane początkowym niedostatecznym rozeznaniem w zakresie ilości niezbędnych do przeprowadzenia procedur. Na czym one polegały? Tego już nie wyjaśniono.
Trudno też przewidzieć, czy obecny termin zakończenia projektu zostanie dotrzymany. Na swojej stronie Centrum e-Zdrowia nie informuje bowiem na bieżąco o postępach prac. Pewne jest jednak, że przed wprowadzeniem systemu e-krew niezbędne będzie chociażby jego wcześniejsze przetestowanie, czy przeszkolenie pracowników centrów krwiodawstwa i krwiolecznictwa. Na to potrzeba co najmniej kilku miesięcy, a to już stawia spory znak zapytania przy grudniowym terminie.
Nowy system zarządzania krwią potrzebny od dawna
Opóźnienia we wprowadzeniu systemu e-krew nie byłyby tak irytujące gdyby nie fakt, że od dawna jest on niezwykle potrzebny. W chwili obecnej oddawanie krwi pod względem administracyjnym jest prawdziwą udręką.
Przede wszystkim potencjalni kandydaci na dawców krwi nigdy nie wiedzą ile czasu spędzą w centrum krwiodawstwa i krwiolecznictwa. Czasem bywa tak, że wizyta trwa około godziny, ale niekiedy zdarza się spędzić w kolejce nawet trzy godziny. Problem rozwiązałoby umawianie wizyty na konkretną godzinę, co pozwoliłoby też na lepsze zorganizowanie pracy samego punktu pobrań.
Kolejną kwestią jest uzyskanie informacji o ilości oddanej krwi, a co za tym idzie, pozyskanie stosownych dokumentów. Nie wszyscy bowiem wiedzą, iż oddając krew można liczyć na ulgę podatkową przy rocznym rozliczeniu. W tym celu niezbędne jest uzyskanie zaświadczenia o ilości donacji w poprzednim roku. Problem w tym, że jeśli krwiodawca oddawał ją w więcej niż jednym centrum krwiodawstwa, musi odwiedzić każde z nich. Centra prowadzą bowiem swoje rejestry, które nie są ze sobą w żaden sposób połączone.
Kłopot sprawia też ustalenie kiedy krwiodawca uprawniony jest do złożenia wniosku o przyznanie odznaki Zasłużonego Honorowego Dawcy Krwi, czy obliczenie daty następnej donacji. Wszystkie te informacje znajdują się bowiem jedynie w systemie prowadzonym przez konkretne centrum krwiodawstwa. Założenie jest takie, by w ramach projektu e-krew krwiodawcy uzyskali dostęp do szeregu danych za pośrednictwem stron rządowych – najprawdopodobniej Internetowego Konta Pacjenta.
Przedstawione problemy to tylko kilka przykładów utrudniających życie samym krwiodawcom. Znacznie większe kłopoty z dystrybucją i zamawianiem krwi mają szpitale. Niedogodny jest także nadzór nad działaniem centrów. To wszystko sprawia, że nowy system zarządzania zasobami krwi to konieczność, której nadejście jest wielką niewiadomą. Pozostaje mieć nadzieję, że biorąc ilość czasu i pieniędzy jakich potrzebują jego twórcy, projekt e-krew zrewolucjonizuje krwiodawstwo w Polsce.