Minister Edukacji Przemysław Czarnek zapowiada iście rewolucyjne zmiany w polskiej szkole. Szykuje się odchudzenie podstawy programowej. W rezultacie uczniów ma czekać zauważalnie mniej lekcji. Mowa o nawet pięciu godzinach tygodniowo.
Polscy uczniowie czekają na odchudzenie programów nauczania od dawna
Zazwyczaj krytykuję szeroko rozumiane władze oświatowe, polski system edukacji i kolejne zmiany w tej ważnej dziedzinie życia. Dlatego cieszę się, że tym razem mogę pochwalić Ministerstwo Edukacji i Nauki za zmianę, na którą uczniowie i rodzice czekali z wytęsknieniem praktycznie od zawsze. Jak podaje Portal Samorządowy, minister Przemysław Czarnek zapowiedział prace zmierzające do odchudzenia podstawy programowej.
Najprościej rzecz ujmując, szkolna podstawa programowa to zakres wiedzy i umiejętności, które uczniowie koniecznie muszą posiąść w toku nauczania. Im bardziej jest rozbudowana, tym więcej materiału mają do przerobienia na lekcjach. Tym samym potrzeba zwykle więcej godzin lekcyjnych. Alternatywę stanowi ogromna organizacyjna kreatywność nauczycieli, którzy stają na głowie, by w ograniczonym czasie przerobić wszystko to, czego system od nich wymaga.
Nie da się przy tym nie zauważyć, że odchudzenie podstawy programowej w szkołach jest postulowane od lat. Trudno bowiem oprzeć się wrażeniu, że polscy uczniowie uczeni są w dużej mierze rzeczy kompletnie nieprzydatnych w życiu. Równocześnie część materiału nie służy jakoś bardzo rozwojowi wiedzy ogólnej młodych ludzi. Do tego dochodzi specyfika polskiej edukacji, która oparta jest w dużej mierze o ciągłe powtarzanie tych samych treści. Rezultat? Uczniowie przeładowani informacjami, znudzeni, wypaleni i obciążeni niepotrzebnymi podręcznikami.
Zapowiedziane przez ministra zmiany przyniosą uczniom wymierną korzyść: mniej lekcji tygodniowo. Jak dużo? Przemysław Czarnek zapowiada małą rewolucję.
Trzy, cztery, może pięć godzin tygodniowo po to, by było więcej czasu na wspólnotę, więcej czasu na kontakty między uczniami i mniejsze obciążenia dla uczniów
Mniej lekcji, tylko czego dokładnie? Najbardziej oczywistym kandydatem wydaje się język polski
Zmiany nie wejdą w życie od razu. Minister sugeruje raczej stopniowe dochodzenie do zakładanego celu. Nie oznacza to jednak, że sam cel nie jest wart uwagi i jednoznacznej pochwały. Warto bowiem wspomnieć, że poza edukacją wczesnoszkolną uczniowie poświęcają szkole ok. 30 godzin swojego czasu tygodniowo. Dodatkowo w grę wchodzą jeszcze prace domowe, które nie pozwalają im zapomnieć o obowiązkach nawet po szkole.
Nie można przy tym stwierdzić, że im mniej lekcji w szkole, tym generalnie lepiej. Bardzo szybko dotarlibyśmy do jakiegoś absurdu. Nie sposób więc nie zastanawiać się nad tym, co właściwie władze oświatowe chcą wyciąć z podstawy programowej. Wspomniałem już wyżej o aspekcie ciągłego powtarzania na lekcjach tego samego. To wręcz naturalny kandydat do cięć. Bardzo łatwo sobie wyobrazić zmniejszenie liczby godzin lekcyjnych poświęconych na ponowne przerobienie materiału przerobionego już wcześniej. Nie sugeruję, by w ogóle tego nie robić. Wystarczy przyspieszyć cały proces.
Kolejnym elementem wartym pochylenia się są te przedmioty, których w planach lekcji pojawiają się najczęściej. Oczywistym kandydatem do cięć wydaje się tutaj język polski. Obecnie uczniowie każdego tygodnia mają ok. czterech lekcji tego przedmiotu. Jedna godzina w tygodniu raczej nie będzie wielką stratą, zwłaszcza jeśli chodzi o kurs literatury i przerabianie kanonu lektur oderwanych już zupełnie od współczesności.
Być może Ministerstwo Edukacji zdecyduje się okroić program nauczania matematyki. Dzisiaj poświęca się na nią ok. trzech godzin tygodniowo. Problem oczywiście w tym, że odpowiednio rozwinięty zakres umiejętności matematycznych jest niezbędny do nauczania fizyki czy chemii, które w Polsce oparte są cały czas głównie o liczenie zadań. Być może także tutaj udałoby się uzyskać godzinę albo dwie? Teoretycznie możemy sobie także wyobrazić mniej lekcji języków obcych.
Co raczej wydaje się nie do ruszenia, to historia, historia i teraźniejszość, wychowanie fizyczne i edukacja dla bezpieczeństwa z elementami przysposobienia obronnego. Rozbudowa tych konkretnych elementów podstawy programowej stanowiło w końcu element postulatów obecnego ministra. MEiN nie może zlikwidować drugiej lekcji religii w szkołach bez konsultacji z Episkopatem, nawet gdyby chciał.