W Polsce wciąż część pracodawców decyduje się na zatrudnienie pracownika „na czarno”, czyli bez umowy i odprowadzania za niego składek ZUS. Równolegle „na czarno” zarabiają również osoby, które de facto powinny mieć zarejestrowaną działalność gospodarczą (bo na to wskazują ich działania zarobkowe). O ile firmami zatrudniającymi bez umowy zajmuje się PIP, o tyle – w teorii – osoby świadczące usługi czy sprzedające towary bez założonej działalności znacznie trudniej skontrolować. W praktyce jednak Urząd Skarbowy rozsyła listy do obywateli, którzy podejmują się takich działań.
Urząd Skarbowy rozsyła listy do obywateli, którzy zarabiają na czarno
Zgodnie z przepisami ustawy Prawo przedsiębiorców wyróżnia się cztery przesłanki prowadzenia działalności gospodarczej – ciągłość, zorganizowanie, wykonywanie jej we własnym imieniu oraz zarobkowość. Jeśli wszystkie przesłanki występują, konieczne jest założenie działalności (chyba, że spełnione są jednocześnie warunki działalności nierejestrowej).
Jak łatwo się jednak domyślić, nie wszyscy „przedsiębiorcy” decydują się na ten ruch. Zazwyczaj wynika to z chęci zaoszczędzenia zarówno na podatku, jak i składkach ZUS. Wiele osób obawia się, że pełne składki naliczane po pierwszych 2,5 roku prowadzenia działalności sprawią, że dalsze prowadzenie biznesu będzie nierentowne. Niektórzy wybierają więc prostszą (i nielegalną) drogę i zarabiają na czarno – nie zakładając działalności.
Większość takich osób myśli zapewne, że fiskus nigdy się nie dowie o tym, że oferują usługi lub sprzedają towary bez płacenia podatku. W praktyce jednak skarbówka wie więcej, niż niektórym może się wydawać – m.in. dzięki… mediom społecznościowym. Jak informuje „Rz”, skarbówka ma wysyłać takim „przedsiębiorcom” tzw. listy behawioralne. Znajduje się w nich ostrzeżenie:
Urząd skarbowy wie o świadczonych przez Pana usługach. Powinien Pan niezwłocznie dokonać zgłoszenia do ewidencji działalności gospodarczej i wywiązywać się z obowiązków podatkowych. Będziemy monitorować Pana reakcję na to pismo.
Do „Rz” nadesłane zostały dwa takie listy – jeden od osoby, która świadczy usługi remontowe, drugi – od prowadzącej lekcje jogi.
Fiskus chętnie korzysta z internetu
W jaki sposób skarbówka dowiedziała się o tym, że dane osoby nie zarejestrowały działalności gospodarczej, choć powinny? Teoretycznie ktoś mógł oczywiście złożyć donos; wszystko wskazuje jednak na to, że fiskus dowiaduje się o wszystkim z… internetu. Mechanizm działania jest bardzo prosty; w końcu osoby oferujące usługi czy sprzedające towary muszą zazwyczaj walczyć o nowych klientów – a najprościej jest zamieścić odpowiednie ogłoszenie w internecie, zarówno na portalu ogłoszeniowym czy w mediach społecznościowych. Osoby, które dopuszczają się takiej praktyki, powinny mieć zatem świadomość, że fiskus prędzej czy później może odkryć, że nie zarejestrowały działalności. W takiej sytuacji jedynym ratunkiem dla takiego „przedsiębiorcy” jest porozumienie się ze skarbówką, zapłata zaległych podatków i zarejestrowanie biznesu.