Chwilę temu mBank poinformował mnie o bardzo kiepskim ograniczeniu jednej z jego podstawowych funkcji.
Mam takie dziwne hobby, nie pytajcie. Niektórzy lubią sobie puścić melodramat, inni słuchają muzyki klasycznej, a ja przeglądam czasem swoje operacje sprzed kilku lat i rozpaczam jak mało wydawałem wtedy na życie, a jak wiele wydaję teraz. To oczywiście nieuchronny skutek postinflacyjnej rzeczywistości i także naturalnego wzrostu cen. Tak zupełnie poważniej, to jednak raz na jakiś czas mam faktycznie potrzebę sprawdzenia kiedy coś kupowałem. Teraz w przypadku mBanku, którego zadowolonym klientem jestem już od blisko dwóch dekad, nie będzie to tak proste.
Otóż właśnie zakomunikowano klientom mBanku, że nie sprawdzimy już historii naszych operacji, które dokonane były więcej, niż 5 lat temu. To znaczy – nie sprawdzimy tego z poziomu standardowego widoku naszego konta. Jeżeli będziemy próbowali dokopać się do operacji z 2012 czy 2016 roku, naszym oczom ukaże się stosowny komunikat, że nie tym razem.
Na szczęście mimo wszystko jakoś się ostatecznie do tej historii dokopiemy. Trzeba skorzystać z opcji wygenerowania zestawienia operacji. Zestawienia operacji, które po tekście Bezprawnika mBank zresztą delikatnie przebudował, dzięki czemu teraz korzysta się z niego o wiele wygodniej. To znaczy, że akurat po naszym tekście to pewności nie mam, ale tak mi się nieskromnie wydaje.
mBank tworzy coś na kształt archiwum operacji
Problem w tym, że zestawienie operacji nie jest do końca naszym panelem korzystania z banku. Pozwala wygenerować martwe raporty w trzech różnych formatach: PDF, CSV i HTML, ale nie pozwala na nich pracować. Gdybym więc chciał z dumą pokazać ile wydawałem w latach 2005-2022 w Auchan, a ile (nie) wydaję odkąd stali się sponsorem technicznym rosyjskiej agresji na Ukrainę, no to po nowych zmianach będzie mi ciężej.
Trudno powiedzieć co popchnęło bank do takich decyzji, ale oczywiście – można się domyślać. Zapewne kwestie techniczne, koszty związane z utrzymywaniem tak dużych baz danych czy przemądrzałych blogerów robiących sobie statystyki zakupów w hipermarketach ich kosztem.
Mimo wszystko w tej smutnej historii cieszy, że udało się utrzymać okres chociaż pięcioletniego utrzymywania bieżącej bazy danych operacji. To powinno wystarczyć, by bez potrzeby odszukać na przykład datę (i dowód w postaci potwierdzenia) zakupu większości rzeczy przed wygaśnięciem ich rękojmi i gwarancji na terenie naszego kraju. A również w takich wypadkach sprawna wyszukiwarka banku jest przecież nie do przecenienia.