Wielkie korporacje prześcigają się w pomysłach, jak tu najlepiej pokazać się od „zielonej” strony. To zaczną sprzedawać papierowe słomki, to ograniczą produkcję plastiku o 7 proc., to wymienią firmową flotę aut na elektryki. Te same wielkie koncerny nakazują pracownikom powroty do biur. Czy naprawdę nie widzą w tym wszystkim – delikatnie mówiąc – braku konsekwencji?
W czasach głębokiej pandemii wydawało się, że praca zdalna kompletnie zmieni nam życie. Myśleliśmy, że wielkie korki w miastach mogą odchodzić do przeszłości, podobnie jak wielkie konferencje. Nie brak było osób, które przeprowadziły się na wieś czy do małego miasta – bo stamtąd można było przecież równie dobrze pracować, co z Warszawy.
Rewolucja zdalna nie potrwała jednak zbyt długo. O pandemii zdążyliśmy zapomnieć, a wielkie koncerny zarządziły powrót do biur – zdecydował się na to nawet Zoom, czyli firma, która jak mało która kojarzy się ze zdalną pracą.
Ktoś tu zapomniał, że praca zdalna to ekologiczna praca
Powrót do biur zarządziły największe koncerny techowe (jak chociażby Apple, Amazon, Meta czy X), a wraz za nimi – większość korporacyjnego świata, również w Polsce. Tymczasem obserwujemy jednocześnie też zwrot korporacji – ku ekologii.
Nie ma już właściwie kampanii reklamowej, która nie podkreśla „ekologiczności” danej firmy. Każda większa firma robi coś „eko”, czym się chwali w raportach i sloganach. I świetnie. Ale… coś tu nie gra.
Bo skoro te wielkie firmy są takie eko, to czemu nie wolą, żeby ludzie nie dojeżdżali do biur i nie latali na konferencje? Szacuje się, że światowy transport odpowiada za 15 proc. emisji gazów cieplarnianych. I to nie jest tak, że praca zdalna rozwiąże tu wszystkie problemy. Ale ograniczenie dojazdów autami wiele mogłoby pomóc. Rezygnacja z wielkich stacjonarnych konferencji również – jasne, planety nie zbawi to, jak prezesi czołowych korporacji trochę mniej polatają swoimi odrzutowcami. Ale kto wie, może miałoby to korzystniejszy wpływ niż zastąpienie w jednym korpo kubków plastikowych tymi papierowymi.
Można zrozumieć, czemu praca zdalna nie jest kochana przez prezesów. Są badania, które pokazują, że pracownik zdalny jest mniej produktywny niż ten, który przebywa w biurze. Jednak przecież wiadomo, że ekologia wymaga poświęceń – i powtarzają to chyba wszyscy prezesi dużych firm w wywiadach. Czemu więc nie są sami skłonni do takich poświęceń – zwłaszcza że przecież nad „zdalną” produktywnością można pracować na wiele sposobów?
Niestety, zielony listek przy logo ustawić jest łatwo. Stworzenie dobrego modelu pracy zdalnej jest już trudniejsze. Szkoda, bo praca zdalna to ekologiczna praca. A Musk, Zuckerberg i spółka (a za nimi i polscy CEOs) udają, że tego nie dostrzegają.