Teoretycznie sąsiedzi powinno ponosić po połowie koszt budowy płotu i innych urządzeń rozgraniczających nieruchomości. W praktyce jednak nie ma żadnego obowiązku ich postawienia. Trudno byłoby więc wyegzekwować cokolwiek od sąsiada, kiedy stawiamy graniczny płot sami z siebie.
Płot to niejedyny możliwy stały znak graniczy w rozumieniu art. 152 kodeksu cywilnego
Trudno o bardziej klasyczny spór prawny niż spory o miedzę. Nic dziwnego, że polski ustawodawca postanowił w kodeksie cywilnym zawrzeć przepisy, które określałyby stosunki pomiędzy właścicielami sąsiednich działek. Dotyczy to także kwestii związanych bezpośrednio ze wspomnianą granicą oraz jej użytkowaniem. Znajdziemy nawet przepis, który podpowiada, kto ponosi koszt budowy płotu rozdzielającego granice nieruchomości. Mowa tutaj o art. 152 kc.
Właściciele gruntów sąsiadujących obowiązani są do współdziałania przy rozgraniczeniu gruntów oraz przy utrzymywaniu stałych znaków granicznych; koszty rozgraniczenia oraz koszty urządzenia i utrzymywania stałych znaków granicznych ponoszą po połowie.
Brzmi prosto, prawda? Właściciele obydwu działek powinni ze sobą współpracować, gdy przychodzi do rozgraniczania sąsiednich gruntów. Są również zobowiązani do wspólnego ograniczania wszelkiej maści stałych znaków granicznych. Ustawodawca był nawet uprzejmy wskazać wprost, że kosztem ich urządzenia i utrzymywania obydwaj sąsiedzi powinni ponieść po połowie. Czy to oznacza, że koszt budowy płotu pomiędzy działkami również powinien być podzielony pół na pół? Nie do końca.
Stałe znaki graniczne mogą mieć w końcu najróżniejsze formy. Oczywiście w pierwszej kolejności do głowy przychodzi nam płot, mur albo siatka. W grę wchodzi jednak na przykład ustawienie paru kamieni granicznych. Można także wykopać rów, albo postawić na stare sprawdzone rozwiązanie w postaci miedzy. Wbrew pozorom, istnienie takich alternatyw ma istotne znaczenie interpretacyjne.
Praktyce koszt budowy płotu często ponosi ten z sąsiadów, który zainicjował jego budowę
Przede wszystkim warto wspomnieć, że jeżeli zastanawiamy się nad tym, na kogo przepisy kodeksu cywilnego zrzucają koszt budowy płotu, to prawdopodobnie nie byliśmy w stanie dogadać się z sąsiadem. Jak to zwykle w takich przypadkach bywa, to właśnie preferowany obrót spraw. Byłby to w końcu modelowy wręcz przykład współdziałania, którego życzyłby sobie ustawodawca. Co więcej, w praktyce ustalenia pomiędzy stronami są wiążące. W przypadku sporu sytuacja się nieco komplikuje.
Niestety, nasz sąsiad ma pełne prawo nie chcieć żadnego płotu pomiędzy jego działką a tą naszą. Tym samym nikt go nie może zmusić do partycypowaniach w kosztach jego budowy. My tymczasem możemy postawić na swoim i zbudować płot bez pytania sąsiada o zgodę. Wystarczy, że będzie on niższy niż 2,2 metra. Wówczas nie musimy nawet takiej inwestycji nigdzie zgłaszać. Jeżeli płot znajduje się w całości w granicach naszej działki, to naszemu kłopotliwemu sąsiadowi absolutnie nic do tego. Jeśli jednak podbudówka częściowo wchodzi na jego grunt, to sam fakt użyczenia tego skrawka terenu liczy się jako współdziałanie i partycypacja.
Czym innym jest jednak budowa nowego ogrodzenia granicznego, a czym innym jest wspólne użytkowanie już istniejącego. Kluczowe wydaje się to, czy sporna zapora rzeczywiście znajduje się równocześnie na obydwu gruntach. Jeżeli taka sytuacja ma miejsce, to żaden z sąsiadów nie powinien się migać od ponoszenia kosztów jego utrzymania. W grę wchodzi na przykład wymiana zardzewiałej siatki, naprawa uszkodzeń, czy nawet malowanie.