Promocje typu „bez VAT” w sklepach z elektroniką i innych produktami są strategią marketingową, która ma na celu przyciągnięcie klientów, sugerując, że nie muszą płacić podatku VAT przy zakupie wybranych produktów.
W praktyce jednak, mimo obniżki ceny o wartość podatku VAT, podatek ten jest nadal zawarty w cenie produktu i zostanie odprowadzony do właściwego urzędu skarbowego przez sprzedawcę.
Jak to działa? Sklepy obniżają cenę produktu o wartość podatku VAT, co może być komunikowane jako „zakupy bez VAT-u”. Przykładowo, jeżeli standardowa cena produktu wynosi 123 zł (w tym 23 zł VAT), cena w promocji „bez VAT” może wynosić 100 zł.
Płacenie i odprowadzanie VAT
Mimo obniżki, VAT jest nadal zawarty w cenie produktu i zostanie odprowadzony do urzędu skarbowego. Klient płaci obniżoną cenę, ale nie jest zwolniony z obowiązku zapłaty podatku VAT, ani sprzedawca nie jest zwolniony z obowiązku odprowadzenia tego podatku. Warto zwrócić uwagę, że promocje „taniej o VAT” to zupełnie inna kwestia niż prawdziwe zakupy bez VAT, które są możliwe w określonych sytuacjach prawnych, np. dla osób dokonujących zakupów w krajach, w których nie są stałymi rezydentami, w sklepach oznaczonych symbolem „TAX free”.
Co do możliwości odliczenia takiego zakupu od należnego podatku VAT, konsumenci nie mogą odliczyć podatku VAT od zakupów osobistych. Jeżeli jednak zakup jest związany z prowadzoną działalnością gospodarczą, możliwe jest odliczenie podatku VAT. Jeśli więc wymarzony towar kosztował do tej pory 123 złote, ale market z elektroniką sprzedaje go teraz za 100 złotych, to nadal będziemy mogli odliczyć 18,70 złotego. Oczywiście dla uproszczenia rozważań przyjmijmy, że cały czas poruszamy się wokół stawki podatku 23%.
Dlaczego sklepy wprowadzają w błąd, sugerując, że unikamy płacenia podatku?
Fraza „bez VAT” jest atrakcyjna dla konsumentów, którzy mogą poczuć, że uzyskują znaczną zniżkę na produkty, które chcą kupić. Jest to sposób na wyróżnienie się na tle konkurencji i przyciągnięcie większej liczby klientów do sklepu. Jest to jednak o tyle dziwne, że z reguły hasło typu „rabat 23%” robi większe wrażenie na kupujących i nie powoduje dodatkowych wątpliwości interpretacyjno-podatkowych. Jak jednak powiedział nam kiedyś jeden z marketów z elektroniką – z rozbrajającą szczerością – „promocja naszego konkurenta kompletnie nie ma sensu, ale musieliśmy w związku z tym zrobić taką samą”.