Dziś nowe metody oszustów nikogo już nie dziwią – albo przynajmniej nie powinny dziwić. My jednak czujemy się zadziwieni pewnymi działaniami, które wyglądają na oszustwo, ale – czy nim są? Ciężko stwierdzić. Konkretnie chodzi o niektóre firmy, zajmujące się audytami energetycznymi lub instalacjami fotowoltaicznymi (czasem również pompami ciepła), które przysyłają materiały promujące swoje działania w taki sposób, że część osób myśli, że pochodzą one z urzędu gminy.
Mówi się, że jeżeli coś wygląda jak koza, zachowuje się jak koza i w dodatku pachnie jak koza, to z pewnością jest kozą. Jednak ludowe porzekadło nie ma zastosowania na gruncie prawa karnego. Dlatego firmom, które przysyłają wprowadzające w błąd zawiadomienia o spotkaniach, czy materiały reklamowe nie można do końca przypisać przestępstwa, jakim jest oszustwo. Dlaczego? Ponieważ ich działania są doskonale przemyślane i balansują na granicy prawa, jednak jej nie przekraczają.
„Spotkanie dla mieszkańców miny” i czerwone pieczątki
W niektórych gminach od jakiegoś czasu do domów przychodzą koperty zaadresowane „Do mieszkańców Gminy (tutaj pada odpowiednia nazwa)”. Zwykle napis ten jest w formie czerwonej pieczątki (która tak bardzo kojarzy z urzędowymi). W środku znajduje się zaproszenie na spotkanie, zwykle dotyczące fotowoltaiki, audytów energetycznych budynków, czy instalacji pomp ciepła. Na dole znajdują się logotypy Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej oraz programu Czyste Powietrze.
Sporo osób (zwłaszcza starszych) uważa, że te informacje są rozsyłane przez urzędy. Jednak samorządy nic o tym nie wiedzą. Co więcej, po podaniu nazwy firmy w biurach programu Czyste Powietrze, czy w WFOŚiGW też okazuje się, że żadnej współpracy pomiędzy tymi podmiotami nie ma. Można więc śmiało stwierdzić, że pisma wprowadzają ludzi w błąd. Nic jednak nie można z tym zrobić, ponieważ de facto nie dochodzi do żadnego przestępstwa, ani nawet wykroczenia.
To nie oszustwo, to pozostawienie pola do interpretacji
W takiej sytuacji pierwsza myśl dotyczy oszustwa. To przestępstwo, stypizowane w art. 286 kodeksu karnego, za które można usłyszeć wyrok nawet 8 lat pozbawienia wolności. W tym przypadku jednak ciężko mówić o oszustwie. Dlaczego? Ponieważ zgodnie z definicją oszustwa, zawartą w kodeksie karnym:
Kto, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia jej w błąd albo wyzyskania błędu, lub niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.
I tutaj pojawiają się schody. Bo nawet jeżeli nawiążemy współpracę z daną firmą i zainstalowana zostanie u nas instalacja fotowoltaiczna, pompa ciepła albo przeprowadzona zostanie termomodernizacja budynku, ciężko mówić o wprowadzeniu w błąd. Na spotkaniu z przedstawicielami firmy, po zadaniu pytań, czy firma współpracuje z gminą, bądź z programem Czyste Powietrze, udzielane zostają wymijające odpowiedzi. To prawdziwy majstersztyk! Naprawdę. W praktyce rozmowa może trwać kilka lub kilkanaście minut, a my nie dowiemy się niczego konstruktywnego. Nie zostaniemy również wprowadzeni w błąd.
Firma z pewnością stosuje nieuczciwe praktyki, jednak ciężko jej to udowodnić. Czerwony kolor pieczątek nie jest zastrzeżony tylko dla urzędów. Każdy może informować o różnych rzeczach mieszkańców gminy, województwa lub kraju, jeżeli ma na to ochotę. A logotypy? Przecież one zostały tam umieszczone po to, żeby promować ekologię i wyjaśnić wszystkim, że na termomodernizację budynku można otrzymać dotację!
Ciężko również mówić o niekorzystnym rozporządzeniu mieniem. Nie udało nam się dotrzeć do nikogo, kto zawarłby umowę z tą firmą, nie wiemy więc jakie są ceny usług. Być może są wyższe niż u konkurencji, jednak żyjemy w dobie wolnego rynku. Każdy może dyktować wybraną cenę i jeżeli ktoś jest skłonny ją zapłacić, to wszystko jest w porządku (przynajmniej teoretycznie)
Wprowadzanie w błąd konsumenta
W tym przypadku, jeżeli czujemy się oszukani przez firmę, która udawała podmiot współpracujący z gminą, WFOŚiGW i programem „Czyste Powietrze” pozostaje nam zgłosić tę nieuczciwą praktykę rynkową. Zgodnie z art. 5 ust. 2 ustawy o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym, za nieuczciwą praktykę rynkową uznaje się działanie wprowadzające w błąd. A to wprowadzanie w błąd może polegać m.in. na rozpowszechnianiu prawdziwych informacji w sposób mogący wprowadzać w błąd. W tym przypadku z pewnością ta definicja została spełniona.
Oczywiście osoba mająca na co dzień styczność z pismami urzędowymi, nie da się nabrać na pieczątkę i kilka logotypów. Tutaj jednak grupą docelową są osoby starsze, czy również młode, ale nieszczególnie biegłe w kwestiach urzędowych. Jednak w tym przypadku firma ewidentnie bazuje na wprowadzaniu w błąd, nawet jeżeli nie robi tego wprost.
Czego można się domagać, jeżeli czujemy się pokrzywdzeni nieuczciwą praktyką? Przede wszystkim możemy żądać zaniechania tej praktyki, usunięcia jej skutków, obniżenia ceny (jeżeli w związku z wprowadzeniem nas w błąd przepłaciliśmy), czy też naprawienia wyrządzonej przez firmę szkody. W takich sytuacjach możemy również zwrócić się o pomoc m.in. do powiatowego (lub miejskiego) rzecznika praw konsumentów.