Rzutem na taśmę rząd Mateusza Morawieckiego skierował do Sejmu projekt ustawy w sprawie emerytur stażowych. Szanse na przyjęcie zmian są niewielkie, a „wrzutkę” należy traktować bardziej jako polityczną zagrywkę niż realną chęć zajęcia się tematem. Zresztą ewentualne korzyści i tak dotyczyłyby jedynie nielicznych.
Projekt ustawy w sprawie emerytur stażowych już w Sejmie. Co przewiduje?
Ostatnie dni na scenie politycznej są naprawdę gorące. Odejście od władzy Zjednoczonej Prawicy stało się bowiem faktem i wiemy już, że na czele nowego rządu stanie Donald Tusk. Prawo i Sprawiedliwość do samego końca podejmowało jednak wiele decyzji, które w najbliższych tygodniach i miesiącach mogą powodować, że w Sejmie wciąż będzie działo się wiele. Jedną z nich jest skierowanie do Marszałka Sejmu projektu nowelizacji ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych oraz niektórych innych ustaw, który przewiduje wprowadzenie emerytur stażowych.
W najbliższym czasie posłowie będą zatem musieli zająć się tematem od lat budzącym sporo emocji. Nie inaczej powinno być tym razem. W procedowanym projekcie miniony już z rząd proponuje, by emerytura stażowa przysługiwała bez względu na wiek ubezpieczonym, którzy posiadają okres składkowy wynoszący co najmniej 38 lat dla kobiet i 43 lata dla mężczyzn. Z nowych rozwiązań już od 1 marca 2024 roku mogliby skorzystać zarówno ubezpieczeni w ZUS, jak i KRUS.
Posługiwanie się pojęciem okresu składkowego jest nieprzypadkowe. Od lat nie obejmuje on bowiem okresu przebywania między innymi na zasiłku chorobowym, opiekuńczym, czy świadczeniu rehabilitacyjnym. Kolejnym istotnym warunkiem jest przyznanie „stażówki” osobom, którym przysługiwać będzie świadczenie w co najmniej minimalnej wysokości, a więc obecnie 1.588,44 zł brutto.
Spełnienie obietnicy danej wyborcom czy polityczna zagrywka?
W uzasadnieniu projektu ustawy czytamy, że stanowi on wykonanie obietnicy wyborczej złożonej przez Prawo i Sprawiedliwość w minionej kampanii, a także realizację zobowiązania rządu z dnia 07 czerwca 2023 roku wynikającego z podpisanego przez Mateusza Morawieckiego porozumienia z NSZZ „Solidarność”. Trudno jednak nie oprzeć się wrażeniu, że proponowane zmiany są de facto typową „wrzutką” polityczną odchodzącego rządu, który wykorzysta pomysł do podgrzewania atmosfery w Sejmie.
Nie można bowiem inaczej spojrzeć na projekt skierowany do Szymona Hołowni właściwie ostatniego dnia sprawowania władzy, bez jakichkolwiek konsultacji społecznych. Co więcej, są to tak naprawdę pomysły znane od lat, nad którymi przez dwie kadencje Prawo i Sprawiedliwość pochylić się nie chciało.
Z dużą dozą prawdopodobieństwa można więc przyjąć, że projekt w Sejmie przepadnie. Wato jednak zaznaczyć, że może on uzyskać poparcie Nowej Lewicy, które „stażówki” wpisała w swój program wyborczy. Uzyskanie przychylności pozostałych koalicjantów, przy tak licznej liście własnych obietnic do spełnienia, jest jednak mało możliwe.
Po takich „stażówkach” nikt płakać nie powinien
Abstrahując już od samej kwestii zasadności wprowadzenia emerytur stażowych, choć jak wskazywał mój redakcyjny kolega korzyści przypadną raczej dyrektorom, kierownikom i członkom rad nadzorczych, po obecnym projekcie płakać nie powinni nawet najwięksi zwolennicy „stażówek”. Wszystko przez wzgląd na fakt, że przy wprowadzeniu zmian w obecnym kształcie liczba osób, które będą uprawnione do skorzystania z nowego świadczenie będzie naprawdę niewielka.
Zakładając bowiem nawet rozpoczęcie pracy tuż po osiągnięciu pełnoletniości, 38 lat okresu składkowego w przypadku kobiet upłynie najwcześniej w 56 roku życia. W przypadku mężczyzn będzie to z kolei 61 rok życia. Choć 4 lata to wcale nie tak mało, to jednak należy pamiętać o długości okresów nieskładkowych, które mogą znacznie opóźnić skorzystanie ze „stażówki”. Warto zwrócić uwagę, że dwa lata na zasiłku chorobowym przez całe życie wcale nie tak trudno uzbierać. Przy 4-5 tygodniach niedyspozycji w roku, dwuletnie L4 będziemy mieli na koncie już po 24 latach pracy. W tych okolicznościach obecny projekt zmian przepisów już nie wygląda tak atrakcyjnie.
Skierowania najnowszej propozycji do niewielkiej grupy potencjalnych świadczeniobiorców nie ukrywają nawet politycy Prawa i Sprawiedliwości. W uzasadnieniu wskazano bowiem, że w 2024 roku potencjalne emerytury stażowe objęłyby łącznie ponad 60 tysięcy osób. W kolejnych latach do „stażówek” byłoby uprawnionych między 30 a 40 tysięcy kolejnych ubezpieczonych. Biorąc pod uwagę fakt, że obecnie w Polsce mamy około 6 milionów emerytów, a rocznie korzystanie ze świadczenia rozpoczyna mniej więcej 300 tysięcy seniorów, można stwierdzić, że emerytury stażowe nie byłyby rozwiązaniem powszechnie dostępnym.