Twórcom należy się wynagrodzenie za korzystanie przez inne osoby z ich utworów. Wątpliwości nie budzą zwłaszcza opłaty za komercyjne wykorzystanie cudzej muzyki. Problem stanowią przesadnie restrykcyjne przepisy, które sprzyjają kreatywnym interpretacjom ze strony urzędników. Muzyka w pracy nie musi się jednak wiązać z koniecznością odprowadzania opłaty licencyjnej dla ZAiKS-u.
Obowiązujące przepisy dotyczące użytku osobistego mogłyby być mniej restrykcyjne
Kto z nas nie lubi sobie czasem posłuchać muzyki w trakcie wykonywania codziennych czynności? Dotyczy to także tych wykonywanych w pracy. Czas upływa przyjemniej, godziny się tak nie dłużą, według niektórych badań rośnie produktywność pracowników. Jest tylko jeden problem w postaci ZAiKS-u, który może się od firmy domagać opłat licencyjnych. Prawdę mówiąc, w grę wchodzą także inne organizacje zbiorowego zarządzania prawami autorskimi, takie jak STOART, SAWP i ZPAV.
Oczywiście nie jest to jakaś fanaberia ze strony tych stowarzyszeń. Tak się bowiem składa, że ustawa o prawach autorskich i prawach pokrewnych gwarantuje twórcom między innymi wynagrodzenie za korzystanie z ich utworów. Sam ZAiKS na swojej stronie internetowej dość jasno tłumaczy, na czym polega jego działalność w tym zakresie.
Udzielamy w imieniu twórcy zgody na korzystanie z jego utworów. Nazywamy to udzielaniem licencji. Pobieramy wynagrodzenia autorskie od firm, instytucji i osób, które wykorzystują twórczość w swojej działalności. Nazywamy to inkasem. Zebrane w ten sposób tantiemy wypłacamy twórcom. Nazywamy to repartycją. Twórca lub wydawca muzyczny, który chce skorzystać z ochrony swoich dzieł podpisuje z ZAiKS-em umowę o współpracy i rejestruje swoje utwory w bazie ZAiKS-u.
Muzyka w pracy staje się przedmiotem zainteresowania ZAiKS-u wówczas, gdy jest wykorzystywana w celach zarobkowych. Czy raczej: nie podlega zwolnieniu z art. 23 przywołanej wyżej ustawy. Zgodnie z tym przepisem „bez zezwolenia twórcy wolno nieodpłatnie korzystać z już rozpowszechnionego utworu w zakresie własnego użytku osobistego”. Zakres zwolnienia dodatkowo komplikuje ust. 2, który doprecyzowuje, czym w tym konkretnym przypadku będzie „użytek osobisty”. Szczególnie boleśnie odczuwają to pary organizujące wesela.
Zakres własnego użytku osobistego obejmuje korzystanie z pojedynczych egzemplarzy utworów przez krąg osób pozostających w związku osobistym, w szczególności pokrewieństwa, powinowactwa lub stosunku towarzyskiego.
Muzyka w pracy organizowana przez pracodawcę praktycznie zawsze będzie służyła celom majątkowym
Gdzie w takim razie leży granica pomiędzy dozwolonym użytkiem osobistym oraz wymagającym licencji komercyjnym zastosowaniem? Jeżeli to pracodawca organizuje swoim pracownikom muzykę, żeby im się przyjemniej pracowało, to opłata dla ZAiKS i ewentualnie innych pokrewnych organizacji nas nie ominie. Zupełnie odrębna sytuacja występuje wówczas, gdy muzyka w pracy jest inicjatywą poszczególnych pracowników, którzy puszczają ją sobie z własnego sprzętu w pomieszczeniach socjalnych albo na zapleczach. Wówczas to w zasadzie nie jest sprawa pracodawcy ani ZAiKS-u czy STOART-u.
Kolejny problem pojawia się w momencie, gdy muzyka w pracy pojawia się tam, gdzie przebywają klienci. Na celowniku organizacji zarządzaniu zbiorowymi prawami autorskimi są na przykład zakłady fryzjerskie, salony beauty oraz restauracje, które nie mają z nimi zawartych umów licencyjnych. Powód? Muzyka sprzyja budowaniu klimatu danego miejsca, sprawia, że klientom przyjemniej się w nim przebywa. Tym samym ma zastosowanie jak najbardziej komercyjne. Pytanie brzmi: czy w takiej sytuacji można uniknąć odprowadzania odpłaty? Istnieją na to sprawdzone sposoby.
Najprostszym jest niepuszczanie klientom muzyki w ogóle. Siłą rzeczy nie każdy będzie gotowy na takie poświęcenie dla stosunkowo niewielkiej kwoty opłaty licencyjnej. Co bardziej kreatywni przedsiębiorcy wybierają upieranie się, że muzyka w pracy jest dla pracownika. Trzeba przyznać, że taka argumentacja w 2014 r. pozwoliła pewnemu fryzjerowi uzyskać korzystny wyrok w obydwu instancjach sądowych. W tym konkretnym przypadku przedsiębiorca świetnie przygotował się do rozprawy, zbierając oświadczenia aż 272 swoich klientek, które stwierdziły, że muzyka w zakładzie była im obojętna.
Utwory objęte licencją Creative Commons nie podlegają opłatom zbieranym przez ZAiKS
Prostszą i mniej kłopotliwą alternatywę stanowi odtwarzanie wyselekcjonowanej playlisty. Wystarczy, że znajdą się na niej wyłącznie utwory objęte licencją Creative Commons. Wówczas mamy pewność, że nie naruszymy praw artystów zrzeszonych w żadnym stowarzyszeniu pokrewnym ZAiKS-owi. Przy czym warto pamiętać, że platformy oferujące dostęp do takich list mogą oferować usługi, które również są płatne. Nie chodzi wówczas o kwestie związane z prawami autorskimi. Płacimy za skomponowanie „bezpiecznej” listy i wskazanie jej klientowi.
Odradzam za to wykorzystywanie platform w rodzaju Spotify czy YouTube dla celów komercyjnych. Choćby i dlatego, że regulamin tych serwisów wyraźnie tego zabrania. Możemy sobie za to pozwolić na słuchanie utworów tam się znajdujących za pomocą smartfona i słuchawek, jeśli chodzi nam po głowie wyłącznie użytek osobisty.