Opinia publiczna w Polsce jest zbulwersowana, a nawet zmęczona sposobem, w jaki zagraniczne media opisują obozy takie jak ten w Oświęcimiu. Regularnie czytamy, że ktoś gdzieś tam znowu napisał „polskie obozy koncentracyjne”, żeby po kilku dniach burzy dowiedzieć się, że redakcja przeprasza. I tak w koło Macieju. Tym razem sąd nakazał Newsweekowi sprostować określenie „polskie obozy koncentracyjne”.
To rzeczywiście dość precedensowy wyrok i nie tylko dlatego, że sprawa dotyczy redakcji polskiego tygodnika i tego pechowego określenia. W artykule, który sąd nakazał sprostować nie ma mowy o obozach koncentracyjnych, które prowadzili Niemcy na terenie okupowanej Polski. Opisywano obozy, które powstały na miejscu, które Niemcy już porzucili w 1945 roku. Mało tego, artykuł opisywał książkę Marka Łuszczyna, której tytuł brzmi „Mała zbrodnia. Polskie obozy koncentracyjne”. W artykule przytoczono również opinie historyków na temat używanego w książce określenia „polskie obozy koncentracyjne„, chociażby takie jak ta, byłego dyrektora IPN Łukasza Kamińskiego.
Odradzałbym używanie tego sformułowania, bo Polacy nie mieli wpływu na ich powstanie. Radziłbym mówić komunistyczne obozy, ale nie pracy. Albo obozy po prostu.
W podobnym tonie na ten temat wypowiedział się prof. Witold Kulesza, a jego opinia również znalazła się w tekście.
Nikt mnie nie zmusi do tego, aby obozy w powojennej Polsce nazywać koncentracyjnymi (…). Nie ma na to zgody. To nie były polskie obozy, stworzyły je komunistyczne władze, które nie represjonowały suwerena narodu polskiego.
Newsweek musi opublikować sprostowanie artykułu, który opisywał tezy zawarte w książce
Podsumowując – artykuł, jaki opublikował Newsweek, był połączeniem krótkiego opisu książki oraz rozmowy z jej autorem. Tekst jakich wiele, a jedyne co go wyróżniało to to, że porusza delikatny temat, a w zasadzie traktuje o książce, która porusza ten temat.
Reduta Dobrego Imienia miała inne zdanie, a jej ówczesny prezes wniósł do redakcji o sprostowanie błędów dotyczących określenia „polskie obozy koncentracyjne”. Chodziło bowiem o to, że nie można mówić, że na terenie Polski działały obozy koncentracyjne utworzone przez Polaków. To Rosjanie stworzyli na terenie Polski komunistyczne obozy pracy i tak trzeba je nazywać. Redakcja odmówiła opublikowania sprostowania, a sprawa trafiła do sądu, który przyznał rację Reducie. O wyroku informuje Reduta Dobrego Imienia.
Sąd nakazał redakcji Newsweek.pl opublikować sprostowanie o błędach historycznych, jakie znalazły się w artykule. Wyrok oznacza również, że w zasadzie każdy Polak może występować o sprostowanie nieprawdziwych informacji na temat „polskich obozów” po 1945 roku. Zdaniem sądu, skoro tekst mówi o Polakach, to każdy Polak może domagać się takiego sprostowania, które dotyczy ochrony dobrego imienia Polski.
Sąd podzielił naszą argumentację w całości uznając, że w zasadzie każdy Polak ma prawo wnosić o sprostowanie informacji nieprawdziwych o polskich obozach koncentracyjnych po 1945 r. Dobrze, że udało nam się przekonać sąd, że jeśli każdy Polak nie będzie mógł prostować kłamstw o Polsce to gazety w Polsce, a tym bardziej na świecie, będą mogły podawać każda nieprawdę i nikt nie będzie mógł oponować. Z punktu widzenia prawa prasowego była to z pewnością dla sądu sprawa bardzo trudna do rozstrzygnięcia.
Mnie zastanawia jednak to, kto jest „winny” całej tej sytuacji. Autor książki, który stawia pewną tezę czy redakcja magazynu, który opowiada o książce? To trochę jakby za pisanie o Pablo Escobarze skazywać za handel narkotykami.