Polska tonie w śmieciach. I nie chodzi tutaj o produkcję plastiku, czy też niepoprawną segregację odpadów, a o problem ze składowaniem i porzucaniem odpadów niebezpiecznych. Porzucanie odpadów niebezpiecznych jest najlepszym (z praktycznego, nie z prawnego punktu widzenia) sposobem na pozbycie się problemu. Niestety dofinansowanie usuwania odpadów jest realizowane tylko w przypadku, gdy te znajdują się na terenie podmiotu publicznego. Osoby fizyczne zasadniczo zostają z problemem same.
Procedura po ujawnieniu porzuconych odpadów niebezpiecznych
Pusty magazyn, w którym po jakimś czasie znajduje się spore ilości mauzerów z substancjami łatwopalnymi? Wynajmowany garaż, pełen beczek z niebezpiecznymi substancjami? Porzucone na prywatnym terenie naczepy, wypełnione chemikaliami? To nie scenariusz filmu post-apo, a polska rzeczywistość.
Problem porzucania niebezpiecznych odpadów jest spory, ponieważ ich utylizacja kosztuje krocie. Nieuczciwe firmy (najczęściej firmy-krzaki) wolą podrzucić komuś odpady i w ten sposób pozbyć się problemu. Oczywiście, każdorazowo taką sprawą zajmuje się policja, jednak finalnie okazuje się, że firma która teoretycznie jest odpowiedzialna za odpady, nie istnieje, nie można namierzyć jej prezesa (który tak swoją drogą czasami zbiera wolne datki na alkohol pod lokalnym marketem), tak więc sprawców ustalić się nie da.
Właściciele nieruchomości, na których ujawniono nielegalne składowiska odpadów (w dodatku odpadów podrzuconych przez osobę trzecią), mają w obliczu niewykrycia sprawców spory problem. Sprawa trafiła do Rzecznika Praw Obywatelskich, który wyjaśnia, że w takiej sytuacji to właściciel nieruchomości jest obowiązany do utylizacji odpadów niebezpiecznych:
Zgodnie z prawem właściciel nieruchomości jest automatycznie uznawany za posiadacza odpadów, które na tej nieruchomości się znajdują. W związku z tym ma obowiązek ich usunięcia – nawet jeśli to nie on te śmieci wytworzył. Jeśli tego obowiązku nie realizuje, właściwy organ może mu to nakazać decyzją administracyjną. Takie domniemanie kwestionują właściciele nieruchomości skarżący się do Rzecznika Praw Obywatelskich. Wskazują, że zdarza się podrzucanie odpadów na nieruchomość przez nieustalonych sprawców. Potwierdzają to wyniki postępowań organów ścigania. Ale jeśli właściciel nie potrafi wskazać rzeczywistego posiadacza tych odpadów, ponosi za nie odpowiedzialność.
Dofinansowanie usuwania odpadów powinno obejmować również osoby fizyczne
Jeżeli odpady zostały porzucone na działce należącej na przykład do gminy, to gmina zajmuje się ich usuwaniem. W takiej sytuacji może liczyć na dotację do 80% kosztów utylizacji odpadów i pożyczkę w wysokości 100% kosztów. Z tej dotacji nie mogą jednak skorzystać osoby fizyczne, które często nie są w stanie ponieść kosztów utylizacji odpadów z własnej kieszeni (proszę sobie wyobrazić przeciętne gospodarstwo domowe – rodzice, jedno dziecko, 10 tysięcy dochodów miesięcznie i milionowe koszty usunięcia odpadów, które ktoś podrzucił na ich działkę). Jak zauważa RPO:
Zdaniem Rzecznika ten problem mogłoby rozwiązać wsparcie finansowego dla osób znajdujących się w takiej sytuacji. Nie jest ono jednak obecnie dostępne dla osób fizycznych, które we własnym zakresie muszą ponosić koszty usunięcia odpadów – nawet gdy nie budzi wątpliwości, że nie doprowadziły do ich nielegalnego zgromadzenia na nieruchomości. Są oni odmiennie traktowani od mogących się znajdować w takiej samej sytuacji jednostek samorządu terytorialnego. Dla nich przewidziane są bowiem formy wsparcia finansowego w ramach programu priorytetowego: Usuwanie porzuconych odpadów Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
Oczywiście, finalnie odpady i tak usuwa gmina. Gmina jednak będzie próbowała ściągnąć pieniądze osób, które z mocy prawa są zobowiązane do ich usunięcia i utylizacji, czyli od właściciela działki, na której odpady zostały ujawnione. Zwykle to działanie jest skazane na porażkę, jednak wiąże się to z niepotrzebnymi formalnościami i stresami dla osób, którym problem został zasadniczo podrzucony (trudno sobie wyobrazić wiszące nad człowiekiem widmo milionowego długu w obliczu braku jakiejkolwiek winy).
Ministerstwo Klimatu i Środowiska absurdalnie bagatelizuje problem
Rzecznik Praw Obywatelskich, podnosząc powyższe argumenty, zwrócił się do Ministerstwa Klimatu i Środowiska, apelując o wprowadzenie programu wsparcia finansowego dla osób fizycznych na usuwanie odpadów porzuconych na nieruchomościach, którymi władają. Odpowiedź Jacka Ozdoby – sekretarza stanu w MKiŚ szokuje. Jak wskazał w piśmie do RPO:
Istotne jest, że wprowadzenie możliwości dofinansowania wynika z konieczności pokrycia kosztów zagospodarowania odpadów ze środków publicznych, która co do zasady wynika z tego, że podmiot zobowiązany tych kosztów nie poniósł, odnosząc korzyść. W związku z powyższym pomimo dofinansowania NFOŚiGW organy ochrony środowiska zobowiązane są do ustalenia sprawcy – posiadaczy odpadów – do wywiązania się z nałożonych na nich ustawą o odpadach obowiązków zagospodarowania odpadów i poniesienia kosztów za ich zagospodarowanie.
W związku z powyższym wsparcie finansowe dedykowane władającym powierzchnią ziemi będącym domniemanym posiadaczem odpadów ze środków publicznych na usuwanie nielegalnie zdeponowanych odpadów jest niezasadne. Jak również nie można wykluczyć przypadków, iż władający powierzchnią ziemi jest faktycznym posiadaczem odpadów, co za tym idzie mogłoby to doprowadzić do finansowania nielegalnych działalności. Ponadto takie wsparcie finansowe mogłoby stanowić dodatkową zachętę do postępowania z odpadami niezgodnie z przepisami w zakresie gospodarowania odpadami, co jest sprzeczne z podejmowanymi na przestrzeni ostatnich lat działań Rządu dotyczących walki z przestępczością środowiskową.
Zdaniem Ministerstwa Klimatu i Środowiska niezasadne jest pomaganie obywatelom, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji
Oczywiście część argumentów podniesionych przez MKiŚ jest nawet logiczna – każda forma pomocy publicznej jest obarczona ryzykiem nadużyć. Nie zmienia to jednak faktu, że można odpowiednio uprawdopodobnić, że odpady znalazły się na działce nie z winy właściciela, a w związku z działaniem (w dodatku nielegalnym) osoby trzeciej.
Nie sposób również podejrzewać osoby odpowiedzialne za porzucanie odpadów o przesadną empatię. Porzucenie odpadów jest scedowaniem problemu na kogo innego – raczej nikt nie stwierdzi „fajnie, teraz pomagają właścicielom nieruchomości, więc będziemy porzucać jeszcze więcej odpadów”. Dla osób zajmujących się tym procederem nie ma to znaczenia, pozbywają się problemu i nie baczą na konsekwencje – to nie w nich te konsekwencje uderzają. Jak zauważa RPO w odpowiedzi na stanowisko MKiŚ:
Rzecznik w korespondencji z MKiŚ nie kwestionował, jako takiej, zasady subsydiarnej odpowiedzialności władającego powierzchnią ziemi, na której nielegalnie zdeponowano odpady. Zwracał jednak uwagę na przypadki, gdy staje się to źródłem sytuacji trudnych do zaakceptowania z perspektywy zasady sprawiedliwości społecznej. Sprawy obywateli wskazują, że dochodzi na tej podstawie do obciążania kosztami usuwania odpadów, sięgającymi znacznych kwot, osób oczywiście nieodpowiedzialnych za nielegalne składowanie odpadów. Do takiego wniosku skłaniają wyniki postępowań przygotowawczych, które zazwyczaj nie prowadzą do ustalenia sprawców podrzucenia odpadów.