Krajowe serwisy rozpisują się o literackich wyrokach jednego z piotrkowskich sędziów. Uzasadnienia wyroków jakie sporządza, napisane są w dość oryginalny i bezapelacyjnie literacki sposób.
11 stycznia 2017 roku ogólnopolskie media odkryły dla Polski Sędziego Sądu Okręgowego w Piotrkowie Trybunalskim Tomasza Ignaczaka – sędziego, który surowość języka prawniczego łączy z poezją słowa. Dla osób związanych ze środowiskiem prawniczym nie jest to żadne zaskoczenie, wyroki sędziego Ignaczaka obiegają i zachwycają już od dawna większą część palestry. Fanami wyroków sędziego już od kilku lat jest blog Palestra Polska.
Uzasadnienia wyroków sędziego Ignaczaka
Sędzia Ignaczak pisze uzasadnienia wyroków w sposób prosty, zrozumiały i bardzo obrazowy. Przy okazji przełamując stereotypy ciążące na języku wymiaru sprawiedliwości. Niektórzy z niewiadomych przyczyn zarzucają mu kpinę z powagi urzędu jaki reprezentuje, zdecydowana jednak większość uważa, że nigdy nie przekroczył on cienkiej linii tego co w sądzie wypada, a co nie.
Zresztą jego uzasadnienia bronią się same:
„Wszak oskarżony mógł dźwigać składający się na tą kwotę bilon, bo cieszył go słodki ciężar pieniędzy, mógł wypychać banknotami materac, bo usypiał tylko słysząc ich powabny szelest, mógł wreszcie po prostu co wieczór patrzeć na rosnący stos żywej gotówki, bo parafrazując słowa pewnej reklamy widok pieniędzy ( nawet nie swoich ) go uspokaja”.
„Gdyby bowiem obejrzał to nagranie, przypuszczalnie nie zawarłby tej nonsensownej tezy w bądź co bądź prestiżowym dla każdego szanującego się profesjonalisty piśmie procesowym, jakim jest kierowana do Sądu Okręgowego apelacja”.
„Cóż bowiem można zrobić przez 6 sekund? – wymienić z kimś krótki męski uścisk dłoni (czego zresztą obwiniona nie zrobiła), klepnąć kogoś po ramieniu (co zresztą nie miało miejsca), zaciągnąć się papierosem (co nie miało miejsca i akurat dobrze, wszak palenie szkodzi, a potrącony rowerzysta był niepełnoletni) – jednak takie zachowania i tak nie byłyby udzielaniem niezwłocznej pomocy ofierze wypadku”.
„Wreszcie, wskazują na to zasady logiki i doświadczenia życiowego – pracownicy sami z siebie nie wchodziliby na śliski dach w zimny, ponury poranek, skoro mogli „bezkarnie” pozostać na dole i spędzać czas na słodkim nieróbstwie (bezkarnie, gdyż polecenie pozostania na dole wydał im z uwagi na złe warunki atmosferyczne brygadzista zanim na telefoniczne wezwanie oskarżonego nie udał się na inny plac budowy)”.
Sędzia w szeregu literatów
O tym, że romans prawa i literatury jest dość długi i dość dobrze udokumentowany, nie trzeba nikogo przekonywać. Historia literatury zna wiele przypadków prawników z lekkim piórem, Franz Kafka, Jan Brzechwa, Bolesław Leśmian, to tylko nieliczni z szeregu prawników-literatów. Czyżbyśmy zyskali kolejnego?