Nie można dać dziecku mandatu za to, że zjadło cukierka w Biedronce. Jego rodzicom też nie

Prawo Rodzina Zakupy Dołącz do dyskusji
Nie można dać dziecku mandatu za to, że zjadło cukierka w Biedronce. Jego rodzicom też nie

W trakcie rodzinnych zakupów może się zdarzyć, że małe dziecko porwie w sklepie jakiś produkt i zje. Może to być cukierek, batonik, albo nawet bułka. Są sklepy gotowe z tego powodu wzywać policję. Czy jest o co kruszyć kopię? Tak się składa, że dziecka nie można ukarać mandatem. W przypadku jego rodziców też można mieć wątpliwości.

Wzywanie policji, bo dziecko w sklepie zjadło bułkę, to marnowanie czasu funkcjonariuszy

Małe dzieci nie zawsze rozumieją, że nie wolno tak po prostu sobie wziąć czegoś ze sklepowej półki i sobie to coś zjeść. Właśnie dlatego rodzic powinien uważać na swoje dziecko w sklepie, jeśli nie wytłumaczył mu wcześniej, że pewnych rzeczy po prostu się nie robi. Warto także wspomnieć, że może się tak zdarzyć, że nasza pociecha zdecyduje się zignorować rodzicielski zakaz. Co w takiej sytuacji? Niestety zdarzają się sklepy gotowe zareagować przesadnie. Są także rodzice, którym nie przyjdzie nawet do głowy, że powinni zapłacić za zużyty towar.

W zeszłym roku dość głośny był przypadek sklepu Biedronka w Rzeszowie. Jego pracownicy skompromitowali siebie oraz swojego pracodawcę wzywając policję, bo dziecko w sklepie zjadło bułkę o wartości 33 gr. Można śmiało założyć, że patrol wydał więcej pieniędzy na podjechanie pod sklep radiowozem. Ktoś mógłby powiedzieć, że przecież mamy do czynienia z kradzieżą albo przywłaszczeniem. Nie ulega wątpliwości, że wzięcie sobie sklepowej bułki to wykroczenie z art. 119 §1 kodeksu wykroczeń.

Kto kradnie lub przywłaszcza sobie cudzą rzecz ruchomą, jeżeli jej wartość nie przekracza 800 złotych, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny.

Siłą rzeczy towary, które paruletnie dziecko w sklepie jest w stanie chwycić i zjeść, nie będą kosztowały 800 zł. Jest jednak pewien problem. Co w takiej sytuacji mogłaby zrobić policja? Ustawy o wspieraniu i resocjalizacji nieletnich nie możemy zastosować, bo dziecko nie skończyło jeszcze 10 lat. Tym samym w zasadzie zastosowanie jakiegokolwiek środka wychowawczego nie wchodzi w grę. Jakby tego było mało, nieletniemu, który nie ukończył 17 roku życia, nie można nawet wystawić mandatu. Na przeszkodzie stoi art. 101 §1 k.w.

Prawomocny mandat karny podlega niezwłocznie uchyleniu, jeżeli grzywnę nałożono za czyn niebędący czynem zabronionym jako wykroczenie albo na osobę, która popełniła czyn zabroniony przed ukończeniem 17 lat, albo gdy ustawa stanowi, że sprawca nie popełnia wykroczenia z przyczyn, o których mowa w art. 15–17 Kodeksu wykroczeń. […]

Kilkulatkowi nie da się wymierzyć mandatu. Można za to domagać się od jego rodziców naprawienia szkody

Może w takim razie za niegrzeczne dziecko w sklepie powinni odpowiedzieć jego rodzice? Teoretycznie na tę okoliczność znajdziemy przepis kodeksu wykroczeń, który stanowi podstawę do wymierzenia kary. Mowa o art. 105 przywołanej ustawy.

§ 1. Kto przez rażące naruszenie obowiązków wynikających z władzy rodzicielskiej dopuszcza do popełnienia przez nieletniego czynu zabronionego przez ustawę jako przestępstwo, w tym i przestępstwo skarbowe, wykroczenie lub wykroczenie skarbowe i wskazującego na demoralizację nieletniego, podlega karze grzywny albo karze nagany.
§ 2. Jeżeli czyn określony w § 1 popełnia osoba, pod której nadzór odpowiedzialny oddano nieletniego, podlega karze ograniczenia wolności, grzywny albo karze nagany.
§ 3. W wypadkach określonych w § 1 i 2, jeżeli nieletni czynem swym wyrządził szkodę, można orzec nawiązkę do wysokości 1.000 złotych.

Sformułowaniem kluczowym będzie w tym przypadku słowo „rażące”. Można sobie wyobrazić, że rodzic ignorujący to, co robi jego dziecko w sklepie, narazi się na odpowiedzialność. Dotyczy to zwłaszcza osób, które nawet nie próbują zapłacić za zjedzony towar. Przy czym w praktyce większość spraw skończy się po prostu na pouczeniu i irytacji policjantów, że sprzedawcy zawracają im głowę.

Czy to oznacza, że dziecko w sklepie może sobie tak po prostu wziąć wszystko, co mu wpadnie w oko? Ależ skąd. Tak się składa, że istnieje przepis, który jasno wskazuje na odpowiedzialność jego rodziców w takich sprawach. Tyle tylko, że to nie jest przepis karny a art. 427 kodeksu cywilnego.

Kto z mocy ustawy lub umowy jest zobowiązany do nadzoru nad osobą, której z powodu wieku albo stanu psychicznego lub cielesnego winy poczytać nie można, ten obowiązany jest do naprawienia szkody wyrządzonej przez tę osobę, chyba że uczynił zadość obowiązkowi nadzoru albo że szkoda byłaby powstała także przy starannym wykonywaniu nadzoru. Przepis ten stosuje się również do osób wykonywających bez obowiązku ustawowego ani umownego stałą pieczę nad osobą, której z powodu wieku albo stanu psychicznego lub cielesnego winy poczytać nie można.

Innymi słowy: jeśli twoje dziecko w sklepie coś sobie weźmie i zje, to masz obowiązek za to zapłacić. Zwrócenie sprzedawcy wartości towaru będzie naprawieniem wyrządzonej szkody.