Sos serowy w Cinema City robi furorę. Przyznam, że też jestem jego fanką i wyjście do kina bez (chociażby małej) porcji nachosów się nie liczy. Jednak ostatnio zauważyłam dosyć dziwną prawidłowość, przez którą pytanie obsługi podczas zakupu przekąsek wprawiło mnie w osłupienie.
Kina nie zarabiają na filmach, a na przekąskach
Od lat wiadomo, że kina nie byłyby w stanie same się utrzymać bez sprzedaży przekąsek. Oczywiście może to dziwić, ponieważ idąc na wybrany seans, nie tylko płacimy za bilety, ale również oglądamy całą serię reklam (za które kino także dostaje pieniądze). To jednak dalej zbyt mało, tak więc sieci kinowe wskazują, że najwięcej ich dochodów pochodzi ze sprzedaży przekąsek. Część kin uważa, że bez tego źródła dochodu ich działalność byłaby nierentowna.
Patrząc na to w ten sposób, ceny popcornu, czy wspomnianych już nachosów z colą przestają dziwić. A zakup przekąsek jest zwykle droższy od zakupu samych biletów. Przykładowo, w opisywanym Cinema City średni zestaw (nachosy z sosem serowym plus napój) to koszt około 40 złotych. Jest to w dodatku opcja dla osób, które chcą być fit (porcja naprawdę nie jest duża, widząc ją, człowiek zaczyna się zastanawiać, czy przypadkiem nie dostał zestawu małego). To jednak jeszcze nie jest w tym wszystkim najbardziej zadziwiające (w końcu ileż można zjeść przekąsek).
Sos serowy w Cinema City tak dobry, że leją go tylko połowę
Największym szokiem po przyjściu do kina i wyborze ulubionych przekąsek było pytanie obsługi. Pani przy kasie zapytała mnie, czy sosu serowego chcę pół kubeczka, czy ma dolać do pełna. Widząc moje zdziwienie, zaczęła tłumaczyć, że pół kubeczka jest opcją standardową, a jeżeli chcemy cały, to wtedy trzeba dopłacić.
Z jednej strony opłata za dodatkową porcję sosu jest w pełni zrozumiała. Z drugiej jednak tak sformułowane pytanie i specjalnie przygotowany kubeczek, który w wersji standardowej jest napełniany tylko do połowy, może sprawić, że poczujemy się lekko oszukani. Zwłaszcza że sosu serowego w podstawowej wersji jest na tyle mało, że nawet przy oszczędnym moczeniu przekąsek, nie wystarczy na wszystkie nachosy.
I dochodzimy do największego absurdu. Kupujemy zestaw przekąsek (który w dodatku wcale nie jest tani) i nie otrzymujemy pełnowartościowego produktu. To znaczy, niby otrzymujemy, ale w praktyce jest on przemyślany tak, żeby trzeba było dokupić dodatkowy sos, bo i kubeczek jest już na niego przygotowany i przecież w wersji podstawowej nie wystarczy, aby każdy nachos miał delikatny, serowy posmak.
Oczywiście dopłata za dodatkowy sos nie jest zaporowa. To około 6 złotych (zgodnie z informacjami na stronie internetowej sieci dodatkowy sos to porcja 40g) tak więc jeżeli jesteśmy fanami sosów (a przyznajcie wszyscy nachosożercy, że kupujecie te przekąski tylko ze względu na sos. Żeby być sprawiedliwym, trzeba przyznać, że alternatywna salsa również jest całkiem dobra, chociaż nie zrobiła takiej furory, jak opisywany sos serowy), wydamy kolejne 6 złotych.
I to moim zdaniem jest już czyste cwaniactwo. Płacąc 40 złotych za niewielki zestaw przekąsek, chciałoby się przynajmniej dostać produkt, w którym smakiem sosu cieszymy się od pierwszego do ostatniego kęsa. I oczywiście jest to możliwe, ale za dodatkową opłatą. Taką praktykę sieci kinowej porównałabym do stereotypowego „Janusza biznesu”. Wystarczyło podnieść cenę zestawu z 40 złotych do 44, czy 45 złotych i nalać sosu od serca. Sieć kinowa również odnotowałaby zyski, wszyscy i tak kupiliby przekąski, a nie byłoby takiego niesmaku.
Współczuję wszystkim, którzy na pierwsze randki poszli do Cinema City
Trochę już na wesoło, gdy tylko wyszłam ze swoimi nachosami, zastanawiałam się, ileż to pułapek czeka na randkowiczów. Otóż proszę sobie wyobrazić, że mężczyzna zaprasza kobietę na randkę. Oczywiście płaci za bilety i za przekąski (abstrahując od tematów równouprawnienia). Podchodzi do kasy i pada pytanie o dodatkowy sos. To klasyczne pytanie pułapka. Mężczyzna może myśleć, że przecież dodatkowy sos to fanaberia, że w podstawowej wersji sosu jest wystarczająco. Więc mówi, że nie, wystarczy mu pół kubeczka.
Nie dość, że przekąska traci swój smak, bo już po połowie nachosów nie ma sosu, to jeszcze wychodzi na mężczyznę skąpego i pojawia się swojego rodzaju zgrzyt w tej pięknej atmosferze pierwszej randki. Żeby nie było – sytuację można odwrócić i mężczyznę na randkę może zaprosić kobieta i wtedy to ona płaci za wszystko. Oczywiście kwestia dodatkowego sosu za kilka złotych nie powinna zaważyć na opinii o drugim człowieku. To jednak tylko wesołe przemyślenie z przymrużeniem oka, odnoszące się nieco do popularnych na portalach społecznościowych memów. Być może sos serowy z Cinema City doczeka się wkrótce swojej serii memów i dowcipów. Moim zdaniem w pełni na to zasługuje i to nie tylko ze względu na wspaniałe walory smakowe.