Kolejny dzień rewelacji związanych z aferą alkotubkową. Wczoraj odwołany został urzędnik, który jako jedyny ostrzegał przed możliwym tworzeniem się patologii. Dzisiaj w wywiadzie dla Radia ZET, szefowa resortu zdrowia zapowiedziała wprowadzenie przepisów, które już obowiązują.
Populizm prawny
Jeśli to są te nowe przepisy, o których w krótkim filmie mówił kilka dni temu Premier Donald Tusk, to naprawdę gratuluję. Można odnieść wrażenie, że rządzący wyszliby z całej sytuacji lepiej, gdyby nie zrobili nic. Tak się kończy robienie czegokolwiek – byleby trochę było powiązane z tematem. Zapowiedź kontroli ze strony ministerstwa, chęć wprowadzenia nowych przepisów, zwolnienie urzędnika. Czy tutaj w ogóle jeszcze chodzi o te tubki?
Dzisiaj w wywiadzie dla Radia ZET Ministra Zdrowia Izabela Leszczyna zapowiedziała… wprowadzenie przepisu, który ma zobowiązać sprzedawców do sprawdzania dowodu osobistego osobom, które chcą zakupić alkohol i podejrzewa się je o bycie niepełnoletnimi. Brzmi co najmniej znajomo. Odkąd sięgam pamięcią, takie przepisy istnieją. Zapewne każdy z nas kiedyś został zapytany o dowód w sklepie.
.@Leszczyna: Wprowadzamy przepis, że osoba sprzedająca alkohol ma obowiązek – jeśli ma podejrzenie, że ktoś nie ma 18 lat – nie ma uprawnienia, tylko ma obowiązek sprawdzić, czy dana osoba jest pełnoletnia. Dziś ma prawo, teraz chcemy, żeby to był obowiązek@RadioZET_NEWS
— Gość Radia ZET (@Gosc_RadiaZET) October 3, 2024
To nic innego jak czysta zagrywka, która ma pokazać, że „coś robimy w tym kierunku”. Szkoda, że wygląda ona tak, że rządzący sami nie wiedzą co. Takie przepisy oczywiście już istnieją. To, że nie jest to napisane wprost, nie oznacza, że nie są interpretowane w sposób, jaki zaproponowała szefowa resortu zdrowia.
- Czytaj też: Tak się oburzamy alkotubkami, a nikt nie pyta czemu Żabka sprzedaje też e-papierosy na półkach ze słodyczami
Obowiązujące przepisy
W Polsce funkcjonują przepisy, które kategorycznie zabraniają sprzedaży alkoholu osobom niepełnoletnim. Tutaj nie ma już żadnych „ale”.
Spójrzmy na przykład na Art. 208 Kodeksu karnego:
Kto rozpija małoletniego, dostarczając mu napoju alkoholowego, ułatwiając jego spożycie lub nakłaniając go do spożycia takiego napoju, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
Przejdźmy jednak do sedna sprawy, a mianowicie kwestii sprawdzania dowodów osobistych. Takie przepisy oczywiście istnieją.
Ustawa o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi, Art. 15:
Zabrania się sprzedaży i podawania napojów alkoholowych:
1) osobom, których zachowanie wskazuje, że znajdują się w stanie nietrzeźwości;
2) osobom do lat 18;
3) na kredyt lub pod zastaw.
W przypadku wątpliwości co do pełnoletności nabywcy sprzedający lub podający napoje alkoholowe uprawniony jest do żądania okazania dokumentu stwierdzającego wiek nabywcy.
Walka z alkotubkami poprzez zmianę słowa „uprawniony” na „zobowiązany”? Zastanawia mnie w tym jedna rzecz – jak w razie czego miałby być udowodniony fakt, czy ktoś miał podejrzenia? Obecny zapis jest skonstruowany wystarczająco dobrze. Jeśli sprzedawca ma wątpliwości, to prosi o dowód. Jeśli kupujący nie ma dowodu, to sprzedawca odmawia sprzedaży. Zatem w razie wątpliwości taki obowiązek występuje.
Sprzedający, którzy łamią obowiązujące przepisy mogą zostać ukarani poprzez utratę koncesji alkoholowej, grzywnę administracyjną do 5000 zł, grzywnę karną, areszt, lub ograniczenie wolności. Samo niesprawdzenie dowodu jest zatem dla sprzedawcy nieopłacalne.