Mówi się o konieczności stworzenia kompleksowej bazy danych, jaką jest System Śledzenia Losów Dziecka, który ma być systemem monitoringu rodzin. To rozwiązanie z jednej strony pozwoli na wykrycie nieprawidłowości związanych z opieką nad nieletnimi, z drugiej jednak może być wykorzystywane do przesadnego ingerowania w życie rodzin.
Czym miałby być System Śledzenia Losów Dziecka?
Na temat konieczności wprowadzenia Systemu Śledzenia Losów Dziecka wypowiedziała się Rzecznik Praw Dziecka, podczas międzyresortowego spotkania, poświęconego m.in. bezpieczeństwu najmłodszych mieszkańców naszego kraju. Obecnie wszystkie dane, które miałby zawierać ten system, są już gromadzone, jednak w osobnych rejestrach. Jak podała RPD:
System śledzenia losów dziecka ma być kompleksowym systemem, obejmującym wiele obszarów i koordynującym m.in.: służby medyczne, osoby związane z edukacją i wychowaniem (szkoły, przedszkola, żłobki), opiekę społeczną, policję, straż graniczną, sądownictwo, prokuratury i RPD. Pierwszym krokiem w tworzeniu systemu jest ustalenie i zmapowanie, jakie dane należy umieścić w systemie, kto ma mieć do nich dostęp oraz zinwentaryzowanie przepisów. Jak poinformowało Ministerstwo Cyfryzacji, obecnie funkcjonuje ok. 43 systemów (z różnych źródeł), które można zintegrować w ramach jednego systemu np. przez nakładkę. Do systemu śledzenia losów dziecka miałyby być włączone również dane z Niebieskiej Karty, która przechodzi etap cyfryzacji oraz centralny rejestr pieczy zastępczej, który pojawi się w styczniu.
Dane na temat dzieci pozwolą znaleźć nieprawidłowości
Zasadniczo System Śledzenia Losów Dziecka mógłby się bardzo dobrze sprawdzić. Wystarczy wyobrazić sobie sytuację, kiedy dziecko pada ofiarą przemocy domowej, jego rodzice jednak w sytuacji, gdy urazy są poważne, odwiedzają różnych lekarzy i wymyślają historie, o tym, jak to „żywe sreberko” spadło ze schodów, stało przy huśtawce i dostało nią w nos, lub też przewróciło się na rowerze. Jedna taka sytuacja nie wzbudzi podejrzeń, cała seria dziwnych wypadków już tak. Jeżeli wszystkie dane na temat takich wypadków trafiałyby do jednej bazy, łatwiej byłoby określić, czy danej rodzinie należy się przyjrzeć, czy też nie.
Inny przykład to nieodpowiedzialni rodzice nastolatki; pozwalają jej na eksperymenty z odchudzaniem. Dziewczynka podupada na zdrowiu i również odwiedza różnych lekarzy, żeby tylko nie wyszło na jaw, że jej objawy są wynikiem nieodpowiedzialnego przyjmowania dziwnych medykamentów. Po raz kolejny taki system mógłby się sprawdzić.
Jeszcze inny przypadek to interwencja policji w domu, w związku z głośną awanturą. Policja sprawdzi w bazie danych wszelkie informacje na temat mieszkających tam małoletnich, co pozwoli im lepiej określić skalę problemu.
Kto miałby dostęp do danych z Systemu Śledzenia Losów Dziecka?
Pomysł na stworzenie takiego systemu jest dobry. Wykonanie jednak może być ułomne, zwłaszcza jeżeli ta baza danych będzie wykorzystywana w nieodpowiedni sposób. Pojawia się pytanie, kto mógłby mieć dostęp do tej bazy danych. Oczywiście rozsądnym rozwiązaniem wydaje się udostępnienie systemu policji, czy prokuraturze. Te służby jednak i tak mogą wszystkie te dane sprawdzić, chociaż obecnie wymaga to nieco większego nakładu pracy.
Jeżeli chodzi o miejskie lub gminne ośrodki pomocy społecznej, to już niekoniecznie. Z założenia w tym systemie znajdowałyby się pełne dane dotyczące dzieci. W tym również informacje medyczne, które nie powinny być dostępne dla osób postronnych. Przykładowo więc udostępnienie tej bazy pracownikom socjalnym mogłoby prowadzić do naruszenia pewnej sfery prywatności.
Rodzice nie chcą być sprawdzani
Oczywiście monitorowanie losów dzieci jest bardzo ważne, tak samo, jak przeciwdziałanie wszelkim aktom przemocy wobec nich (czy to fizycznej, czy też psychicznej). Jednak przesadna ingerencja w życie rodzin może doprowadzić do licznych problemów. Przykładem mogą być chociażby kraje skandynawskie (m.in. głośna sytuacja z 2024 roku, kiedy polskiej rodzinie w Szwecji odebrano najstarszą córkę, bo dziewczynka zgłosiła, że ma za dużo obowiązków).
Dzieci są świadome obecnych standardów związanych z ich ochroną i niestety często to wykorzystują. Każdego roku do opinii publicznej trafia przynajmniej kilka historii, kiedy to dziecko, chcąc „zemścić się” na rodzicach, na przykład za odmowę zgody na nocne wyjście ze znajomymi, oskarża ich o przemoc. Rodzice powoli zaczynają bać się wychowywania swoich pociech, gdyż te bardzo często wykorzystują obecną narrację i starają się szantażem wywalczyć jak najwięcej wolności (która może wpędzić je w solidne kłopoty).
Ciężko tu znaleźć złoty środek. Z jednej strony nie można dopuszczać do tego, że dzieci w Polsce wciąż padają ofiarą przemocy. Przesadne ingerowanie w życie rodzin może jednak mieć katastrofalne skutki i doprowadzić do wielu absurdów.