Samochody spalinowe zdrożeją, ale później. Unia Europejska łagodzi przepisy

Finanse Moto Dołącz do dyskusji
Samochody spalinowe zdrożeją, ale później. Unia Europejska łagodzi przepisy

Producenci samochodów prawdopodobnie dostaną dłuższy termin na dostosowanie się do nowych norm unijnych dotyczących emisji spalin. To dobra informacja nie tylko dla europejskiego przemysłu motoryzacyjnego, ale także dla polskich klientów. Dzięki temu bowiem samochody spalinowe nie zdrożeją tak szybko, jak ostrzegali eksperci.

Nowe normy spalin obowiązują od 1 stycznia 2025 r.

Unia Europejska konsekwentnie od wielu lat prowadzi swoją politykę ekologiczną. Jednym z jej kluczowych filarów jest ograniczenie sprzedaży nowych samochodów spalinowych, aż do całkowitego ich wyeliminowania z rynku europejskiego do 2035 roku. Środkiem do osiągnięcia tego celu jest natomiast wprowadzanie coraz surowszych norm emisji spalin dla producentów aut.

Od 1 stycznia 2025 roku obowiązują najnowsze przepisy w tym zakresie, wskutek których średnia emisja spalin dla całej floty aut osobowych wprowadzanych na europejski rynek przez danego producenta nie może przekroczyć 93,6 g CO2/km (wcześniej limit ten wynosił 120 g CO2/km).

I tu pojawia się problem, ponieważ wielu producentów aut nie jest w stanie spełnić nowych norm. Potencjalne sankcje finansowe mogą stać się dla nich natomiast przysłowiowym gwoździem do trumny. Przekroczenie limitu wiąże się bowiem z koniecznością zapłacenia kary, która wynosi aż 95 euro za każdy dodatkowy gram CO₂.

Normy zbyt wyśrubowane, by można było je spełnić

Aby uniknąć kar za przekroczenie limitu emisyjności spalin sprzedawanych aut, ich producenci mogą przede wszystkim zwiększać sprzedaż samochodów elektrycznych, o co w sumie chodzi Komisji Europejskiej. Problem w tym, że elektryki w Europie sprzedają się wciąż zbyt słabo.

Według Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Samochodów w styczniu 2025 r. auta elektryczne stanowiły 15 proc. wszystkich nowych samochodów osobowych. Tymczasem, aby producenci samochodów mogli uniknąć kar za przekroczenie limitów, udział elektryków w całej sprzedaży powinien wynosić co najmniej 25 proc.

Innym sposobem na uniknięcie sankcji jest kupowanie praw do zerowych emisji od producentów aut elektrycznych. Polega to zatem na wirtualnym łączeniu flot, by uśredniona emisja spalin mieściła się w normach. W ten sposób na handlu emisjami zarabia choćby amerykańska Tesla, która tylko w pierwszych trzech kwartałach 2024 r. zarobiła z tego tytułu przeszło 2 mld dolarów.

Producenci samochodów od dawna apelowali o zmianę przepisów

Europejskie Stowarzyszenie Producentów Samochodów (ACEA) już w zeszłym roku apelowało do Komisji Europejskiej o złagodzenie przepisów. Według ich szacunków po wprowadzeniu tak rygorystycznych limitów emisji spalin tylko w 2025 roku producenci samochodów mogą zapłacić kary za ich przekroczenie w kwocie nawet 15 mld euro.

Koszt tych sankcji finansowych firmy mogłyby oczywiście przerzucić na nabywców samochodów w postaci wyższych cen, przed czym zresztą przestrzegają od dłuższego czasu eksperci. Tyle tylko, że niekoniecznie pomogłoby im to przetrwać. Coraz większą konkurencją są bowiem dla nich chińskie auta, które już teraz są znacznie tańsze niż ich samochody spalinowe i elektryczne, a przez to są coraz częściej wybierane przez europejskich klientów.

Rygorystyczne przepisy prędzej więc doprowadzą do ograniczenia produkcji i jeszcze większego kryzysu europejskiej branży samochodowej. To już się w zasadzie dzieje. Wystarczy przypomnieć, że jesienią zeszłego roku zamknięcie aż trzech fabryk ogłosiła Grupa Volkswagen. W końcu co prawda zrezygnowała z tych planów, ale w zamian zapowiedziała likwidację ponad 35 tys. miejsc pracy do 2030 roku.

Surowe normy zostaną, ale na ich spełnienie będzie więcej czasu

Apele europejskich producentów samochodów wreszcie zostały wysłuchane, choć tylko częściowo. Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen zapowiedziała bowiem, że zaproponuje poprawkę do rozporządzenia w sprawie norm emisji CO2. Jeśli zostanie ona przyjęta, to producenci samochodów zyskają więcej czasu na osiągnięcie celów emisyjnych, bo aż trzy lata.

Prawdopodobnie więc średnia emisja będzie liczona nie w ujęciu rocznym, lecz za cały okres trzyletni. Zapewni to firmom większe szanse na uniknięcie kar lub przynajmniej przesunięcie w czasie momentu ich uregulowania. Dzięki temu zatem i sprzedawane przez nich samochody spalinowe nie powinny drastycznie zdrożeć.

Szczegółowy plan wprowadzenia nowych rozwiązań dla przemysłu motoryzacyjnego ma być przedstawiony już 5 marca br. Zważywszy jednak na kryzys, jaki przeżywa cała branża samochodowa w Europie, można przypuszczać, że raczej wejdą one w życie.

Przeczytaj także: Europa stoi na rozdrożu: albo klimatyczne przodownictwo, albo gospodarka