Partnerzy serwisu:
Biznes Gospodarka Środowisko

Rolnicy i przemysł sprzeciwiają się Europejskiemu Zielonemu Ładowi

Komentarz Eksperta
07.05.2024
Rolnicy i przemysł sprzeciwiają się Europejskiemu Zielonemu Ładowi

Protesty rolników nadal wstrząsają Brukselą. Żale rolników różnią się w zależności od państwa członkowskiego UE, ale u ich podstaw leży wołanie „zostawcie nas w spokoju”, z zieloną polityką UE i jej „Europejskim Zielonym Ładem” w samym sercu ich obaw. 

Autorem artykułu jest Pieter Cleppe, redaktor naczelny BrusselsReport.eu

Ruchy państw członkowskich UE mające na celu złagodzenie wysoce kwestionowanych przepisów dotyczących pozostawiania gruntów nieużytkowanych i rezygnacji z proponowanych przepisów dotyczących pestycydów, jak dotąd nie uspokoiły rolników, tak samo jak wskazują na szerszy sprzeciw wobec polityki klimatycznej. W pierwszym przypadku chodzi jedynie o odroczenie przepisów o rok, a w drugim Parlament Europejski i tak zakwestionował te przepisy, przy czym szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen dodała, że jej instytucja „może przedstawić nową propozycję” w tej sprawie.

To, że sygnał rolników absolutnie nie został odebrany, jest jeszcze wyraźniejsze, gdy spojrzymy na to, jak rządy UE zbliżają się do zaostrzenia celów klimatycznych – cel redukcji emisji CO2 o 90% do 2040 r. jest najnowszym nowym wielkim celem i najbardziej radykalnym celem klimatycznym UE w historii. Dzieje się tak pomimo słabnącej bazy przemysłowej, a przemysł jest coraz bardziej zaniepokojony wysokimi kosztami zielonej polityki.

W ten sposób UE dąży do szerszego wycofania paliw kopalnych i szybkiej elektryfikacji transportu drogowego i sektorów grzewczych. Według jej własnych szacunków, koszt tego będzie wymagał inwestycji w wysokości aż 1,5 biliona euro rocznie w latach 2031-2040.

Protest branżowy

Nominalnie Ursula von der Leyen może być członkiem niemieckiej CDU, ale najwyraźniej, jeśli chodzi o to, jest zdecydowanie po stronie zielonych, ścierając się w tej sprawie z coraz bardziej sceptyczną EPL w ciągu ostatniego roku. Jest to również widoczne w niedawnej wypowiedzi czołowego zielonego europosła Philippe’a Lambertsa, który stwierdził, że „jeśli chcemy, aby Zielony Ład 2.0 miał jakąkolwiek szansę na start, to musi być z [von der Leyen]”, chwaląc ją jako „najbardziej zieloną w historii” przewodniczącą Komisji Europejskiej.

Niemiecki przemysł coraz głośniej sprzeciwia się obecnej polityce gospodarczej. W lutym Siegfried Russwurm, prezes Bundesverband der Deutschen Industrie (BDI), wiodącego organu przemysłowego w Niemczech, wydał poważne ostrzeżenie, mówiąc, że niemiecka polityka energetyczna polegająca na zwiększaniu odnawialnych źródeł energii przy jednoczesnym wycofywaniu energii jądrowej i węgla przyniosła niepewność co do dostaw energii w perspektywie średnio- i długoterminowej, tworząc „absolutnie toksyczne” środowisko dla inwestycji przemysłowych.

Również belgijska federacja przemysłowa, VBO-FEB, ostro skrytykowała nadmierną regulację ekologiczną UE, a jej dyrektor generalny Pieter Timmermans ostrzegł, że „Zielony Ład UE nie służy jako motor wzrostu”. Timmermans skarżył się również, że UE łagodzi swój zakaz pomocy państwa, mając nadzieję, że może to wesprzeć zielone inwestycje w odpowiedzi na protekcjonistyczne środki w Stanach Zjednoczonych. Powiedział: „Francja i Niemcy, razem odpowiadające za prawie trzy czwarte całej pomocy publicznej w UE, bardzo chciały, aby tak się stało. Jednak unijne zasady pomocy państwa zostały stworzone w celu ochrony małych państw członkowskich przed dużymi. Rozluźnienie zasad pomocy państwa było szkodliwe dla Belgii”.

Wpływ na handel

Zielona lawina regulacyjna UE ma tymczasem również wpływ na politykę handlową UE. W szczególności umowa Mercosur z gospodarkami Ameryki Łacińskiej wydaje się mało prawdopodobna do przyjęcia w obecnej formie, ponieważ prezydent Francji Macron wezwał UE do zakończenia prób jej przyjęcia, czemu Komisja Europejska nadal się sprzeciwia. Niepowodzenie w zawarciu umowy UE-Mercosur jest głównie wynikiem presji ze strony rolników. Niektórzy rolnicy naprawdę sprzeciwiają się wszelkim nowym umowom handlowym, ale dla większości z nich obawy dotyczą głównie tego, że są obciążani wszelkiego rodzaju nowymi przepisami – na przykład ograniczeniami dotyczącymi pestycydów – podczas gdy import z Ukrainy lub Ameryki Łacińskiej nie podlega tego samego rodzaju biurokracji. Oczywiście uwolnienie europejskiego sektora rolnego od centralnego planowania UE znacznie zwiększyłoby poparcie dla umów handlowych wśród rolników w UE, ponieważ wielu z nich korzysta również z eksportu, biorąc pod uwagę, że sektor rolny UE eksportuje więcej niż importuje.

Należy zauważyć, że porażka UE w Mercosur wynikała również z nagłego żądania UE dodania do porozumienia załącznika dotyczącego „zrównoważonego rozwoju”, co zasadniczo oznaczało, że UE żądała od partnera handlowego skopiowania preferowanych przez UE wyborów politycznych. Posunięcie to nie zostało dobrze przyjęte przez rządy Mercosuru, które były szczególnie odporne na nowe unijne przepisy dotyczące wylesiania, które mają na celu narzucenie standardów UE reszcie świata.

Podejście UE polegające na instrumentalizacji handlu w celu eksportowania konkretnych wyborów politycznych w zeszłym roku również zepsuło stosunki handlowe z Azją Południowo-Wschodnią, a kraje eksportujące olej palmowy, Malezja i Indonezja, zdecydowały się zawiesić rozmowy handlowe z UE z powodu odmowy uznania ich standardów zapobiegania wylesianiu. Stało się tak pomimo faktu, że organizacje pozarządowe, takie jak World Resources Institute, pochwaliły sukces Malezji w ograniczaniu wylesiania.

Pomimo rozważenia rzeczywistych dowodów dotyczących tego wyzwania środowiskowego, UE wydaje się całkowicie kierować rodzajem błędnych informacji na temat wylesiania, promowanych również przez nowy francuski film, zwany „zieloną obietnicą”, który przedstawia indonezyjski przemysł oleju palmowego jako przestępczy. Przekaz filmu jest bardzo problematyczny. Na przykład kończy się on stwierdzeniem, że „wylesianie przyspiesza”. Jest to rzeczywiście cytat z World Resources Institute, ale odnosi się on do globalnego wylesiania, a nie konkretnej sytuacji w Indonezji i Malezji, o których ten sam World Resources Institute powiedział w zeszłym roku, że można zaobserwować gwałtowne zmniejszenie utraty lasów w Indonezji i Malezji. Stwierdzono, że „Indonezja zmniejszyła utratę lasów pierwotnych bardziej niż jakikolwiek inny kraj w ostatnich latach”, podczas gdy „utrata lasów pierwotnych w Indonezji pozostaje na historycznie niskim poziomie”. To, że opinia publiczna daje się na to nabrać, to jedno, ale od decydentów UE można by oczekiwać czegoś więcej.

Wręcz przeciwnie, bardziej rozsądne i elastyczne podejście Wielkiej Brytanii, które polegało na uznaniu udanych standardów wylesiania w Azji Południowo-Wschodniej za równoważne, pomogło jej uzyskać dostęp do Trans-Pacific Trade Agreement CPTPP. Ta umowa handlowa obejmuje kraje odpowiadające za 15 procent globalnego PKB. Jeśli chodzi o zawieranie umów handlowych, Wielka Brytania nie jest najbardziej skutecznym podmiotem. Pomimo wysiłków zmierzających do zawarcia umowy handlowej z Indiami, wciąż nie udało się tego osiągnąć. Niedawno to grupa EFTA składająca się ze Szwajcarii, Liechtensteinu, Norwegii i Islandii zdołała zawrzeć umowę handlową z Indiami o wartości 100 miliardów dolarów amerykańskich. Małe, zwinne gospodarki wciąż są przyszłością.

Protekcjonizm klimatyczny

Unia Europejska nie tylko coraz gorzej radzi sobie z otwieraniem nowych szlaków handlowych. Obecnie jej zielona polityka w znacznym stopniu podważa również obecny handel. Sercem tego jest nowa unijna taryfa klimatyczna Carbon Border Adjustment Mechanism (CBAM), która kosztuje afrykańskie gospodarki 25 miliardów dolarów rocznie, a także nastawia Indie, coraz ważniejszy rynek, przeciwko UE, ponieważ kraj ten zobowiązał się do zakwestionowania tego środka na poziomie Światowej Organizacji Handlu (WTO).

Smutne jest to, że UE mogłaby zdecydować się na inne, mniej konfliktowe, jak sugerują badacze z „Climate & Freedom International Coalition„. UE mogłaby na przykład zrezygnować z kolektywistycznego „porozumienia paryskiego” i promować alternatywny traktat międzynarodowy, na mocy którego kraje, które ratyfikują ten traktat, korzystałyby z korzyści handlowych, pod warunkiem, że przyjęłyby przyjazną dla klimatu politykę wolnorynkową. Sugestie w tym zakresie obejmują zachęcanie do ukierunkowanych cięć podatkowych („Clean Tax Cuts”), szczególnie w czterech sektorach, które odpowiadają za 80% emisji gazów cieplarnianych – transporcie, energii i elektryczności, przemyśle i nieruchomościach – oraz cięć podatkowych mających na celu demonopolizację. To ostatnie oznacza zniesienie podatków od zysków dla inwestorów, którzy kupują firmy z monopolem i przedsiębiorstwa państwowe, a wszystko to w celu zachęcenia stron traktatu do liberalizacji rynku energii.

Ponadto sygnatariusze traktatu mogliby zachęcać przedsiębiorców i finansistów poprzez zwolnione z podatku „obligacje CoVictory” do inwestowania w „rzeczowe aktywa trwałe” – aktywa, które są ważne dla firm w perspektywie długoterminowej. Celem byłoby obniżenie kosztów pożyczek o co najmniej 30%, aby stymulować więcej innowacji.

Taki alternatywny model sprowadza się do pomysłu po prostu zakończenia interwencji rządu na dużą skalę w sektorze energetycznym, a tym samym zniesienia wszystkich konwencjonalnych dotacji energetycznych. Pomysł polega na zachęcaniu do inwestowania w nowsze, czystsze technologie.

Wnioski

Wydaje się, że protesty rolników w Europie nie ustają, a przemysł coraz mniej boi się wreszcie podnieść alarm w sprawie zielonej polityki wdrażanej przez Unię Europejską w ciągu ostatnich pięciu lat, ponieważ odczuwalne są skutki strukturalnie wysokich cen energii. Decydenci polityczni UE naprawdę powinni uważniej słuchać ich skarg i rozważyć przyjęcie bardziej rozsądnych alternatyw politycznych.