Elektryki coraz mocniej wchodzą na rynek. Już co piąty samochód sprzedany w 2024 roku będzie zeroemisyjny

Moto Środowisko Zakupy Dołącz do dyskusji
Elektryki coraz mocniej wchodzą na rynek. Już co piąty samochód sprzedany w 2024 roku będzie zeroemisyjny

Po rekordowym minionym roku sprzedaż elektryków w 2024 roku ma utrzymać się na wysokim poziomie. Międzynarodowa Agencja Energetyczna szacuje, że już co piąty sprzedany na świecie w tym roku samochód będzie zeroemisyjny. Za nieco ponad 10 lat proporcja ma z kolei wynosić aż 50%. W Polsce rozwój elektryków jest widoczny, ale przebiega w zdecydowanie wolniejszym tempie.

Sprzedaż elektryków w 2024 roku równie dobra jak przed rokiem. Kroczymy ku całkowitej elektromobilności

Z roku na rok samochody zeroemisyjne coraz śmielej rozpychają się na światowym rynku motoryzacyjnym. Po rekordowym pod względem sprzedaży roku 2023 specjaliści Międzynarodowej Agencji Energetycznej (IEA) są pełni optymizmu względem wyników osiąganych w kolejnych miesiącach. W najnowszym raporcie „Global EV Outlook 2024”, na który powołuje się portal gramwzielone.pl analitycy przewidują, że w 2024 roku sięgnie 17 milionów egzemplarzy. To oznacza, że co piąty zakupiony w tym roku na świecie pojazd będzie spełniał wymogi zeroemisyjności.

Najszybszy rozwój elektryków obserwujemy w Chinach, gdzie już w tym roku co drugi zakupiony samochód ma być zasilany energią elektryczną. Znacznie słabsze tempo rozwój elektromobilności osiąga w Stanach Zjednoczonych. Szacunki na ten rok zakładają, że co dziesiąty kupiony w USA pojazd będzie elektrykiem. Co ciekawe, optymistyczne prognozy mają także płynąć z całkowicie nowych rynków takich jak Wietnam, czy Tajlandia. Zresztą w tych państwach już w 2023 roku samochody elektryczne stanowiły odpowiednio 15% i 10% wszystkich sprzedanych pojazdów.

Patrząc nieco bardziej w przyszłość, zgodnie z danymi IAE do 2035 roku elektryki stanowić będą co drugi sprzedawany na świecie samochód. Gdyby założyć równomierny wzrost sprzedaży dla wszystkich typów pojazdów, a więc osobowych, dostawczych, ciężarowych i autobusów, udałoby się uniknąć zużycia prawie 12 milionów baryłek ropy naftowej każdego dnia.

Polski rynek rośnie wolniej. Problemem ceny elektryków i infrastruktura

Stały wzrost liczby samochodów elektrycznych na polskich drogach również jest zauważalny. Jak wynika z Licznika Elektromobilności, uruchomionego przez PZPM i PSPA pod koniec marca 2024 roku w naszym państwie mieliśmy 108 331 samochodów osobowych z napędem elektrycznym. Z tego pojazdy typu BEV, a zatem całkowicie zeromemisyjne stanowiły 62 629 sztuki. To oznacza 8% wzrost sprzedaży w porównaniu z analogicznym okresem 2023 roku. Flota dostawczych i ciężarowych elektryków wynosiła z kolei 6 387 pojazdów. Wzrost zauważalny jest też w przypadku elektrycznych motorowerów i motocykli, gdzie na koniec marca ich liczba zbliżyła się do 20 tysięcy sztuk.

Pomimo ciągłych wzrostów postęp w zakresie zeroemisyjności następuje u nas zdecydowanie wolniej niż w innych częściach świata. Ostatnie miesiące okazały się dla Polski i Europy wręcz gorsze od lat poprzednich. Skąd biorą się te różnice?

W Polsce do elektryków wciąż zniechęcają ceny tych pojazdów. Pojazdy napędzane energią elektryczną kosztują zdecydowanie więcej niż samochody spalinowe. Inaczej jest już w Chinach, gdzie ponad 60% pojazdów elektrycznych sprzedanych w 2023 roku było tańszych niż ich spalinowe odpowiedniki. W najbliższych latach trend ten powinien pojawić się jednak także u nas. Wpływ na to będzie miała stale rosnąca konkurencja na rynku motoryzacyjnym.

Problemem jest tez niewystarczająca infrastruktura. Zwiększanie dostępności publicznych ładowarek na poziomie odpowiadającym rosnącej sprzedaży aut to jednak kłopot, z którym mierzą się wszyscy. Także i tu szybko powinniśmy jednak zauważyć zmiany. Zgodnie z unijnymi przepisami za kilkanaście miesięcy stacje ładowania pojazdów znajdziemy bowiem co 60 kilometrów. Rząd powinien też jak najszybciej zająć się dotacjami do zakupu elektrycznych ciężarówek, które nie są objęte programem „Mój elektryk„. Takie rozwiązania funkcjonują już w Niemczech, Francji, Hiszpanii, czy Włoszech. Bez tego trudno będzie zachęcić transport ciężki do postawienia na pojazdy zeroemisyjne, co z kolei może w przyszłości przełożyć się na pozycję Polski na rynku transportowym.