Niemcy od dawna nie mieli kanclerza, który byłby tak przychylny Polsce

Państwo Zagranica Dołącz do dyskusji
Niemcy od dawna nie mieli kanclerza, który byłby tak przychylny Polsce

Po ciężkich trudach i znojach Friedrich Merz został wybrany na kanclerza Republiki Federalnej Niemiec. Nie zdążyliśmy się obejrzeć, a nowy kanclerz już odwiedził Warszawę i rozmawiał z premierem Donaldem Tuskiem. Pomimo zawirowań na niemieckiej scenie politycznej, a także rosnących nastrojów antyestablishmentowych, wielu komentatorów pokłada nadzieję w nowym kanclerzu, który nie tylko swoimi słowami, ale i czynami pokazuje, że jest bardziej przychylny Polsce, niż jego poprzednicy.

Nowy kanclerz wybrany przez Bundestag w drugim głosowaniu, już odwiedził Warszawę

Wszyscy, którzy śledzą karierę nowego kanclerza Friedricha Merza, wiedzą, że jest to człowiek, któremu bardziej niż jego poprzednikom leży na sercu stabilność w regionie Europy Środkowo-Wschodniej. Dawał nam to odczuć jeszcze, kiedy nie sprawował urzędu kanclerskiego. W ubiegłym roku, gdy wracał ze spotkania z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim, zatrzymał się w Warszawie. Takiego ruchu przyjaźni wobec Polski nie wykonał (już teraz były) kanclerz Olaf Scholz, będąc w Kijowie niedługo wcześniej. Oczywiście media i politycy w Polsce od razu odebrali to jako afront wobec całego naszego kraju.

Zwrot w niemieckiej polityce, dotyczącej relacji z Polską zauważa także niemiecki dziennik Die Welt, cytowany przez Deutsche Welle. Warszawski korespondent dziennika Philipp Fritz, podkreśla, że Niemcy od jakiegoś czasu były głuche na sugestie Warszawy, dotyczące ślepej współpracy niemieckich rządów z Rosją, a także budowy gazociągów Nord Stream.

Die Welt zaznacza także, że Olaf Scholz był (szczególnie na początku) nazbyt chwiejny w fundamentalnych sprawach, dotyczących dostarczania uzbrojenia dla Ukrainy. Niewiele ludzi już dzisiaj pamięta, organizowanie przez byłego kanclerza na początku konfliktu rosyjsko-ukraińskiego kuriozalnej konferencji prasowej na tle turbiny, która rzekomo miała zostać dostarczona stronie rosyjskiej, aby gaz ze wschodu mógł dalej płynąć do Niemiec.

Polityka Merza odnośnie konfliktu na wschodzie jest jednoznaczna – będzie on wspierał Ukrainę w jej dążeniach do odparcia rosyjskich wojsk i odzyskania okupowanych terytoriów (czy to jest na ten moment możliwe, to już temat na inny artykuł).

Friedrich Merz zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji i rosnącej roli Polski na flance wschodniej NATO

Friedrich Merz zdaje się dostrzegać zmianę, jaka nastąpiła w ostatnich latach na polu gospodarczym i obronnym państw wschodniej flanki NATO. Nowy kanclerz wie, że Polska już nie jest junior partnerem Niemiec i musi być traktowana z większym szacunkiem. Premier Donald Tusk już ogłosił, że wybór nowego kanclerza otwiera nowy rozdział w naszych wspólnych stosunkach:

Z pełną odpowiedzialnością ogłaszam nowe otwarcie w relacjach polsko-niemieckich, być może najważniejsze w historii ostatnich kilkunastu lat.

Nowy kanclerz z pełną świadomością wypowiadanych słów, skierował także przekaz do prezydenta USA Donalda Trumpa. Mówił on o tym, że Niemcy wróciły na właściwe tory, będą wypełniać zobowiązania obronne, a także zajmą się poprawą konkurencyjności swojej gospodarki.

Wizyta w pierwszych dniach swojego urzędowania w Paryżu i Warszawie, zwiastuje, że Friedrich Merz chce kłaść nacisk na reaktywowanie Trójkąta Weimarskiego, który w ostatnich latach nie był w odpowiedni sposób wykorzystywany do ucierania kompromisów i szukania rozwiązań gospodarczych i obronnych w Europie.

Friedrich Merz chce także uszczelnić granice Niemiec przed nielegalną imigracją. W tym celu nowy kanclerz zlecił niemieckiemu Ministerstwu Spraw Wewnętrznych opracowanie specjalnych dyrektyw, które mają ukrócić nielegalne przedostawanie się imigrantów do Republiki Federalnej Niemiec.

Rządy Merza i nowej koalicji nie będą usłane różami. Na horyzoncie czeka szereg fundamentalnych wyzwań dla Niemiec

Niestety, ale wybór nowego kanclerza, to dopiero początek wyboistej drogi przez trudne czasy dla Republiki Federalnej Niemiec. Nowy kanclerz będzie mierzył się przede wszystkim z koniecznością ożywienia niemieckiej gospodarki, co może stać się zadaniem nie tyle niewykonalnym, ile bardzo trudnym. Niemcy od kilku lat mierzą się z recesją i stagnacją gospodarczą, a starzejące się społeczeństwo, wzrost nastrojów populistycznych, a także coraz bardziej kurcząca się klasa średnia w RFN, nie będą pomagały w realizowaniu zadań przez nową kolację. Nie możemy zapominać także o tym, że partia CDU, z której wywodzi się Merz, będzie musiała iść na szereg kompromisów i godzić się z głosami sprzeciwu ze strony partii SPD.

Ważne jest także to, że Niemcy przechodzą przez jeden z największych kryzysów polityczno-społecznych od zakończenia II wojny światowej. Rządzenie w warunkach rosnącego poparcia dla partii AfD (która notabene w ostatnim czasie została uznana za organizację ekstremistyczną), będzie niezwykle trudne. Każde potknięcie nowego kanclerza i koalicji rządzącej będzie wykorzystywane po to, aby jeszcze bardziej odciągać wyborców CDU od rządu i kierować ich poparcie w stronę Alternatywy dla Niemiec.

Pomimo tego, że Friedrich Merz za każdym razem odżegnuje się od partii AfD i nie ma ochoty z nimi współpracować, niedawno zrobił wyjątek i zadecydował, aby zagłosować razem z Alternatywą dla Niemiec w sprawie migracji. To rozsierdziło wielu obywateli Niemiec, którzy wyszli na ulicę z niewybrednymi transparentami, które miały pokazywać Merza jako ukrytego sympatyka polityki populistycznej, którą uprawiają liderzy AfD – Alice Weidel i Tino Chrupalla. Wielu komentatorów uważało, że takie posunięcie Merza było jego taktycznym błędem i odebrało kilka procent głosów CDU w ostatnich wyborach parlamentarnych.

Wolfgang Münchau w niedawno wydanej w Polsce książce „Kaput”, opisał idealnie, z czym będzie musiał mierzyć się nowy rząd w Niemczech

Książka „Kaput” (pisane specjalnie przez jedno „t”, a nie dwa, tak jak jest poprawnie w języku niemieckim), wykłada nam bardzo klarownie wszystkie gospodarcze grzechy, jakie popełniły Niemcy w ostatnich latach. To one w dużej mierze doprowadziły RFN do miejsca, w którym obecnie znajduje się to państwo. Pomimo tego, że (szczególnie w naszym kraju) mieliśmy tendencję do idealizowania gospodarki niemieckiej i patrzenia na nią jako na dobrze naoliwioną maszynę, prawda jest zgoła inna.

Wolfgang Münchau punktuje przede wszystkim absurdalną i niemądrą politykę ciągłego zaciskania pasa przez Niemcy i fiksacji na punkcie niezadłużania się. Tego typu myślenie doprowadziło do braku inwestycji i innowacji, a także coraz bardziej archaicznej infrastruktury w Niemczech.

Książka skupia się także na innym, fundamentalnym błędzie, jaki wykonały w ostatnich latach Niemcy – oddały one bez walki pole Chinom w sferze produkcji samochodów elektrycznych. Tego typu krok niestety będzie najbardziej brzemienny w skutkach, gdyż straty spowodowane przez tę politykę, są już w zasadzie nie do odrobienia przez naszego zachodniego sąsiada.

Autor książki w kilku wywiadach, przeprowadzanych także dla polskich redaktorów, idzie dalej i stawia tezę, że bez głębokiego wstrząsu i trzęsienia ziemi w niemieckiej gospodarce nic się nie zmieni. Nie pomaga tutaj także brak młodej krwi (niemieckie społeczeństwo starzeje się w zastraszającym tempie), która mogłaby tchnąć nowego ducha w niemiecką ekonomię i stworzyć dla niej nowoczesne motory napędowe. Wolfgang Münchau oczywiście nie sugeruje, że niemiecka gospodarka od razu się zawali, jednak będzie ona sukcesywnie staczać się po równi pochyłej, co na pewno nie będzie dobre nie tylko dla Niemiec, ale także dla całej Europy.