Wolę zapłacić mniej i lecieć godzinę, niż kisić się 19 godzin. Pociąg do Chorwacji nie ma nic wspólnego z wyjazdem na wakacje

Transport Zagranica Dołącz do dyskusji
Wolę zapłacić mniej i lecieć godzinę, niż kisić się 19 godzin. Pociąg do Chorwacji nie ma nic wspólnego z wyjazdem na wakacje

W zeszłym roku Chorwację odwiedził ponad milion Polaków. Byliśmy czwartą największą grupą turystów w tym kraju. Ustępujemy jedynie Niemcom, Słoweńcom i Austriakom. Z jednej strony dobrze jest słyszeć, że wykonano kolejne kroki, aby ułatwić dotarcie na długo wyczekiwany urlop. Jednak nie za wszelką cenę. Wizja pociągów do Chorwacji wygląda nie tylko niezachęcająco, a wręcz odrzucająco. To nie jest oferta skrojona na 2025 rok.

19 godzin jazdy

Pociągi mają zacząć jeździć 27 czerwca tego roku. Zaczynamy na stacji Warszawa Wschodnia i kończymy w Rijece. Wszystko to cztery razy w tygodniu, aż do końca wakacji. Skład pomieści 172 pasażerów. Przejazdy będą możliwe wagonami 2 klasy z przedziałami oraz kuszetką. Wszystko brzmi jak na razie świetnie, ale jak długo trwa taki przejazd?

Wyjeżdżamy z Warszawy o 13:44 i docieramy ro Rijeki o 10:03. Nie, nie o 10 wieczorem, a 10 rano następnego dnia. Prawie 19 godzin jazdy. Nie wygląda to dobrze. Tak, wiem, że nie mamy co oczekiwać przejazdów na poziomie kilku godzin, bo to nierealne. Odległość (1240 km) – to jedno. Prędkość poruszania się pociągu – druga kwestia. Do tego dochodzą jeszcze takie czynniki, jak np. podłączenie wagonów do innego pociągu. To najdłuższa trasa po 1990 roku.

Tak, rozwój kolei jest ważnym czynnikiem. Wolałbym jednak, żeby odbywał się on przede wszystkim na terenie Polski, gdzie najbardziej go potrzeba. Aż z ciekawości sprawdziłem listę miast, które nie mają dostępu do kolei. Jastrzębie-Zdrój, Siemianowice Śląskie, Łomża, Bełchatów, Piekary Śląskie. To pod względem liczby mieszkańców pierwsza piątka takich miast. Łącznie 312 tysięcy osób bez dostępu do kolei. Co mamy do zaoferowania ludziom, którzy czekają na przywrócenie ruchu kolejowego dziesiątki lat?

Długie, nieprzyjemne jazdy przez pół Europy, z których i tak nie skorzystają? – To nie brzmi jak coś na miarę 2025 roku. Z jednej strony rozumiem, że rządzący chcą się pochwalić czymś nowym, w pewien sposób atrakcyjnym. W końcu na pierwszy rzut oka brzmi to dobrze – kolej rozwija się i jeździ w coraz odleglejsze zakątki Europy. Ale po co? Co będzie następne? Ogłosimy połączenie z Lizboną, nazwiemy je najdłuższym w historii, i kto z tego skorzysta?

Wybieram samolot

A co z cenami? „Przyjemność” jazdy pociągiem w pierwszej puli biletów ma nas kosztować ok. 200 zł. W regularnej sprzedaży ma wynieść 279 zł. Najtańsze miejsce w kuszetce – 301 zł. Drogo? Tanio? Zależy jak na to spojrzymy. Cena sama w sobie nie jest taka zła. Inaczej robi się, gdy weźmiemy pod uwagę czas przejazdu.

Aż się prosi porównać to z cenami biletów lotniczych. Wybrałem kilka największych polskich lotnisk i sprawdziłem połączenia do Rijeki. Niespodzianek brak – taniej samolotem, niż pociągiem. Wylatujemy tanią linią lotniczą 27 czerwca o 7:15 z Wrocławia i o 8:45 jesteśmy w Rijece. Cena? 229 zł bez dodatkowego bagażu. Taniej, kilkanaście razy szybciej, wygodniej. I takich samolotów w sezonie wakacyjnym jest pełno.

To może samochodem jest wolniej? Również nie – Google Maps pokazuje, że ze stolicy do Rijeki dostaniemy się w 12 godzin. Jedyny plus pociągu jest wtedy taki, że nie musimy prowadzić – po prostu wsiadamy i jedziemy. Dla kogo jest zatem przejazd pociągiem? A może lepiej jest zadać pytanie – w jakim celu? Jeśli chciano nam udowodnić, że wokół kolei „coś” się dzieje, to rzeczywiście się udało. Mnie to jednak nie satysfakcjonuje. Aż chce się zadać pytanie: co dalej z CPK?