Likwidacja Senatu, wyższej izby polskiego parlamentu, to postulat wielu partii politycznych. Okazuje się, że dodatkowym argumentem za takim rozwiązaniem jest… matematyka.
Ilu parlamentarzystów powinien mieć dany kraj? To doskonałe pytanie, z którym musi się zmierzyć każdy, demokratyczny kraj. Intuicja podpowiada, że im więcej posłów, senatorów i innych przedstawicieli narodu w parlamencie, tym jest on mniej sprawny. Z drugiej strony, zbyt mała liczba może oznaczać, że wybrańcy nie będą reprezentować całego społeczeństwa, a jedynie jego część – bo przy urnach wyborczych głosujący będą dokonywać ciężkich wyborów, lawirując między kandydatem „najlepszym z najlepszych” a takim, co może najlepszy nie jest, ale ma szansę trafić do parlamentu.
Okazuje się, że pożądaną – z punktu widzenia sprawności państwa – liczbę parlamentarzystów w danym kraju można dosyć łatwo obliczyć. Profesorowie Emmanuelle Auriol i Robert J. Gary-Bobo stworzyli odpowiedni algorytm, oparty na liczbie ludności danego kraju. Efekt?
Likwidacja Senatu? Ten pomysł może mieć sporo sensu
Okazuje się, że według tego algorytmu w Polsce powinno być blisko 100 parlamentarzystów mniej. Sejm i Senat liczą bowiem 560 parlamentarzystów (odpowiednio: 460 i 100) , zaś powinna ich być nie więcej niż ok. 470:
A propos algorytmow wyznaczajacych ilosc urzednikow
Ten artykul "oblicza", ze powinnismy miec w PL 470 parlamentarzystow, nie az 560.
Ale to we FR i IT maja najmniej optymalna ilosc parlamentarzystowhttps://t.co/GtXh0Hx4OO pic.twitter.com/beDGGLnR5A— Michal Brzezinski (@BrzezinskiMich) March 12, 2018
Oczywiście, żeby nie było wątpliwości – ten algorytm mówi o łącznej liczbie parlamentarzystów, nie zaś o sposobie organizacji parlamentu. Równie dobrze zatem można by zmniejszyć liczbę posłów, albo i posłów i senatorów.
No dobrze, ale właściwie co oznacza zbyt duża liczba demokratycznych przedstawicieli społeczeństwa? Okazuje się, że jeśli w danym kraju jest zbyt dużo parlamentarzystów, to wzrasta ilość tworzonego prawa, a ponadto są oni bardziej podatni na legalny i nielegalny lobbing oraz korupcję. Zdaje się to potwierdzać polska praktyka: prawa przybywa, jest ono coraz gorszej jakości (vide ustawa wprowadzająca zakaz handlu w niedzielę), a nadążanie za ciągłymi zmianami przepisów to droga przez mękę, zwłaszcza dla przedsiębiorców. Potwierdza to raport „Barometr prawa” przygotowywany przez firmę Grant Thornton:
Polska ma obecnie najbardziej zmienne prawo ze wszystkich państw Unii Europejskiej. Jak wynika z obliczeń Grant Thornton, w latach 2012-2014 produkowała średnio w roku prawie 56-krotnie więcej przepisów niż Szwecja, 11-krotnie więcej niż Litwa i 2-krotnie więcej niż Węgry (szacunki dotyczą zarówno liczby jak i objętości tworzonych aktów prawnych – na podstawie tych dwóch czynników obliczony został specjalny wskaźnik zmienności prawa w krajach UE). Oznacza to, że w żadnym innym kraju unijnym rzeczywistość prawna dla obywateli i przedsiębiorców nie jest tak chwiejna i nieprzewidywalna jak w Polsce.
Może zatem faktycznie warto na poważnie zastanowić się, czy potrzebujemy aż tylu parlamentarzystów? Zmiana oczywiście nie byłaby łatwa, zwłaszcza, że wiąże się z koniecznością nowelizacji konstytucji, określającej skład parlamentu. Ale jeśli w konsekwencji mielibyśmy szanse na lepsze prawo, to ja jestem za.