Mamy tak mniej więcej odpowiednią liczbę parlamentarzystów. USA mają za mało, zaś Włosi i Francuzi przesadzają

Państwo Dołącz do dyskusji (130)
Mamy tak mniej więcej odpowiednią liczbę parlamentarzystów. USA mają za mało, zaś Włosi i Francuzi przesadzają

Likwidacja Senatu, wyższej izby polskiego parlamentu, to postulat wielu partii politycznych. Okazuje się, że dodatkowym argumentem za takim rozwiązaniem jest… matematyka.

Ilu parlamentarzystów powinien mieć dany kraj? To doskonałe pytanie, z którym musi się zmierzyć każdy, demokratyczny kraj. Intuicja podpowiada, że im więcej posłów, senatorów i innych przedstawicieli narodu w parlamencie, tym jest on mniej sprawny. Z drugiej strony, zbyt mała liczba może oznaczać, że wybrańcy nie będą reprezentować całego społeczeństwa, a jedynie jego część – bo przy urnach wyborczych głosujący będą dokonywać ciężkich wyborów, lawirując między kandydatem „najlepszym z najlepszych” a takim, co może najlepszy nie jest, ale ma szansę trafić do parlamentu.

Okazuje się, że pożądaną – z punktu widzenia sprawności państwa – liczbę parlamentarzystów w danym kraju można dosyć łatwo obliczyć. Profesorowie Emmanuelle Auriol i Robert J. Gary-Bobo stworzyli odpowiedni algorytm, oparty na liczbie ludności danego kraju. Efekt?

Likwidacja Senatu? Ten pomysł może mieć sporo sensu

Okazuje się, że według tego algorytmu w Polsce powinno być blisko 100 parlamentarzystów mniej. Sejm i Senat liczą bowiem 560 parlamentarzystów (odpowiednio: 460 i 100) , zaś powinna ich być nie więcej niż ok. 470:

Oczywiście, żeby nie było wątpliwości – ten algorytm mówi o łącznej liczbie parlamentarzystów, nie zaś o sposobie organizacji parlamentu. Równie dobrze zatem można by zmniejszyć liczbę posłów, albo i posłów i senatorów.

No dobrze, ale właściwie co oznacza zbyt duża liczba demokratycznych przedstawicieli społeczeństwa? Okazuje się, że jeśli w danym kraju jest zbyt dużo parlamentarzystów, to wzrasta ilość tworzonego prawa, a ponadto są oni bardziej podatni na legalny i nielegalny lobbing oraz korupcję. Zdaje się to potwierdzać polska praktyka: prawa przybywa, jest ono coraz gorszej jakości (vide ustawa wprowadzająca zakaz handlu w niedzielę), a nadążanie za ciągłymi zmianami przepisów to droga przez mękę, zwłaszcza dla przedsiębiorców. Potwierdza to raport „Barometr prawa” przygotowywany przez firmę Grant Thornton:

Polska ma obecnie najbardziej zmienne prawo ze wszystkich państw Unii Europejskiej. Jak wynika z obliczeń Grant Thornton, w latach 2012-2014 produkowała średnio w roku prawie 56-krotnie więcej przepisów niż Szwecja, 11-krotnie więcej niż Litwa i 2-krotnie więcej niż Węgry (szacunki dotyczą zarówno liczby jak i objętości tworzonych aktów prawnych – na podstawie tych dwóch czynników obliczony został specjalny wskaźnik zmienności prawa w krajach UE). Oznacza to, że w żadnym innym kraju unijnym rzeczywistość prawna dla obywateli i przedsiębiorców nie jest tak chwiejna i nieprzewidywalna jak w Polsce.

Może zatem faktycznie warto na poważnie zastanowić się, czy potrzebujemy aż tylu parlamentarzystów? Zmiana oczywiście nie byłaby łatwa, zwłaszcza, że wiąże się z koniecznością nowelizacji konstytucji, określającej skład parlamentu. Ale jeśli w konsekwencji mielibyśmy szanse na lepsze prawo, to ja jestem za.