Nowe brzmienie przepisów ustawy o wychowaniu w trzeźwości obowiązuje od 9 marca. Przewidują one kategoryczny zakaz spożywania alkoholu w miejscach publicznych. Rządzący rozwiązali tym samym ostatecznie dylemat, czy można pić napoje wyskokowe na nadwiślańskich bulwarach. Te, niezależnie od miasta, cieszyły się sporą popularnością wśród miłośników „picia pod chmurką.” Jak wygląda nowa rzeczywistość prawna w praktyce?
Przypomnijmy: poprzednie brzmienie przepisu wskazywało zamknięty katalog miejsc, w których pić nie było wolno – place, parki, ulice. Siłą rzeczy, prowadziło to do istotnych wątpliwości co do tego, czy zakaz obowiązuje w miejscach niewymienionych wprost w ustawie. Amatorów picia spożywania trunków w plenerze poratował swego czasu Sąd Najwyższy. Oczywiście, nie na długo. W nowelizacji ustawy rządzący zastosowali rozwiązanie odwrotne. Spożycie alkoholu zakazane będzie zakazane w każdym miejscu publicznym i dopiero samorządy mogą wskazać, czy chcą ustanowić jakiś wyjątek od tej reguły. Ponadto mogą one wprowadzić ograniczenia w sprzedaży trunków między 22 a 6 rano.
Zakaz picia alkoholu w miejscach publicznych, wbrew oczekiwaniom, przyniósł spadek na razie liczby mandatów
Przepisy obowiązują już niemal dwa tygodnie. Jak często zdarzały się przypadki jej łamania? Okazuje się, że wcale nie było ich zbyt wiele. Jak podaje portal money.pl, stołeczna straż miejska między 9 a 18 marca wystawiła 295 mandatów za picie w miejscu publicznym. Na pierwszy rzut oka może się to wydawać duża liczba jak na raptem dziewięć dni, jednak w analogicznym okresie zeszłego roku takich mandatów było aż 559. Przedstawiciele warszawskiej straży miejskiej spadek ilości wystawionych mandatów tłumaczą przede wszystkim szeroką akcją informacyjną odnośnie nowego brzmienia ustawy.
Osoba przyłapana na spożyciu alkoholu w miejscu publicznym musi się liczyć z koniecznością zapłaty 100 złotych. Tak samo karane jest „usiłowanie popełnienia wykroczenia”, a więc bycie przyłapanym na przygotowywaniu się do picia napojów wyskokowych. Co więcej, można orzec przepadek samych trunków. I to nawet, jeśli pijący nie jest ich właścicielem. Pieniądze uzyskane z mandatów trafiają w całości do budżetu samorządów. Trzeba przyznać, że w skali roku nie są to wielkie kwoty. Na przykład w 2017 r. w Toruniu dochody z tego tytułu 370 950 zł., w we Wrocławiu 28 200 zł. a w Sopocie 20 140 zł.
Samorządy mają różne podejście do nowych przepisów – Warszawa wprowadza wyjątki na bulwarach, Poznań ogranicza sprzedaż
Samorządy niekoniecznie są zainteresowane utrzymywaniem zakazu wszędzie. Warszawski magistrat zamierza wprowadzić wyjątek dla tamtejszych bulwarów. Miasto przekonuje, że jest to obszar, w którym znajduje się cała niezbędna infrastruktura – nie tylko kawiarnie czy bary, ale również toalety publiczne. Rada Miasta zajęła się ewentualnym stworzeniem wyjątku od zakazu 22 marca. Propozycja została zaakceptowana zdecydowaną większością głosów. Za było czterdziestu radnych, przeciw tylko trzech. Wstrzymało się dziewięciu radnych, nie głosowało również trzech. Zdaniem rzecznika warszawskiego ratusza, Bartosza Milarczyka, dopuszczenie spożywania alkoholu na bulwarach będzie być swoistym testem dla mieszkańców. Teren ten, w zamyśle magistratu, ma stanowić wizytówkę miasta – a więc alkoholowe ekscesy byłyby tam dość niemile widziane. Jeśli mieszkańcy pokażą, że korzystają z przepisów z umiarem i rozsądkiem, to władze rozważą utworzenie następnych wyjątków.
Tymczasem Poznań zamierza skorzystać z ustawowego uprawnienia i szykuje wprowadzenie zakazu sprzedaży alkoholu w godzinach nocnych. Jak podaje onet.pl, władze miasta już w lutym zapowiedziały przygotowanie w tym celu stosownej uchwały. Zakaz obowiązywać ma jedynie na Starym Mieście, od godziny 23 do 6 rano. Taki wybór miejsca jego obowiązywania ma związek z licznymi skargami mieszkańców na funkcjonowanie całodobowych sklepów monopolowych. Poznański magistrat nie może jednak w tej kwestii porozumieć się ze staromiejskimi radnymi – ci chcieliby, by obowiązywał on już od godziny 22. Miasto jest zdania, że wprowadzenie zakazu w pełnym przewidzianym przez ustawę wymiarze wprowadziłoby zbyt wiele chaosu w funkcjonowanie tamtejszych sklepów czynnych do godziny 23. Rada Osiedla z kolei argumentuje, że nawet tak kompromisowe rozwiązanie negatywnie wpływa na komfort życia mieszkańców dzielnicy. Decydujący głos należy jednak do władz miejskich. Projektem uchwały radni mają zająć się w kwietniu.
Polacy nie chcą, żeby pod ich oknami alkoholowych ekscesów, rządzący wychodzą im naprzeciw tworząc kolejne zakazy i ograniczenia
Zgodnie z opublikowanymi przez Newsweeka danymi, aż dwie trzecie Polaków popiera zakaz spożywania alkoholu w miejscach publicznych. Co ciekawe, odsetek zwolenników legalności tej formy spędzania wolnego czasu na świeżym powietrzu jest więcej w dużych miastach. Wynosi tam 30%, w całej Polsce raptem 25%. Powodem tak dużej niechęci z całą pewnością są zachowania patologiczne. Agresja, hałas w godzinach nocnych, nieobyczajne zachowanie, zaśmiecanie okolicy – nie są to rzeczy, których ktokolwiek życzyłby sobie pod swoim oknem czy na swojej ulicy. Nie należy się też spodziewać dużej wyrozumiałości wobec upijającej się na świeżym powietrzu młodzieży.
Należy podkreślić, że większość problemów, jakie mamy z obecnością alkoholu w przestrzeni publicznej wynika z takiej a nie innej kultury picia. To właśnie z uwagi na wszelkiej maści ekscesy, a także dużo poważniejsze skutki alkoholizmu, powstają coraz kolejne regulacje prawne mające ograniczyć Polakom dostęp do trunków. Czy ustawowe zakazy sprawiają, że Polacy przestaną pić? Nie wydaje mi się. Jak wiemy, wszelkiej maści prohibicje nie należą do rozwiązań skutecznych. To, że pijący nawet znikną z ulic nie znaczy, że wyparują. Najwyżej przeniosą się gdzie indziej. Kluczem do rozwiązania problemów alkoholowych w skali całego społeczeństwa jest zmiana przyzwyczajeń oraz promowanie świadomego, kulturalnego picia. To można uzyskać jedynie poprzez wytrwałą i skuteczną edukację.