Pewien mężczyzna zrobił wyliczenie tego, ile kosztuje minimalne utrzymanie w miesiącu dla jednej osoby mieszkającej w dużym mieście. Wyszła mu pensja minimalna mnożona razy dwa. Kto ma mniej, peroruje pan Andrzej, ten jest niewolnikiem.
Facebooka (i resztę internetu w chwilę potem) obiegła wieść, że niejaki pan Andrzej poszukuje pracy. Wymagania postawił cokolwiek niezbyt wygórowane: chce po prostu przeżyć w miarę przyzwoitych warunkach. Wszystkiego wychodzi minimum 3100 złotych, toteż poszukujący pracownik rozgląda się i pyta, kto go za tyle zatrudni.
Wyliczenia zrobił bardzo szczegółowe. Wynika z niego, że przeżycie w okolicach Trójmiasta dla jednej osoby to:
- mieszkanie – 1500 zł
- bilet miesięczny – 200 zł
- wyżywienie – 750 zł
- środki czystości – 100 zł
- telefon i internet – 100 zł
- leki – 150 zł
- potencjalne oszczędności – ok. 200 zł
Mężczyzna szuka teraz kogoś, kto zechce go zatrudnić za tyle. Można przyjąć, że chodzi o kwotę netto, dodaje jednakowoż, że każdy, kto zarabia mniej, jest właściwie niewolnikiem. Jeśli faktycznie szuka pracy, to nie podał paru istotnych szczegółów…
Minimum socjalne dla jednej osoby
Z całego posta można wywnioskować, że pan Andrzej mieszka sam i chce się jakoś utrzymać. Nie uwzględnił w swoim zgłoszeniu – zakładając, że powstało na poważnie – kilku czynników. Co umie? Gdzie dotychczas pracował? Co chce robić? Z takimi informacjami zdecydowanie łatwiej byłoby mu znaleźć potencjalnego pracodawcę. Wygląda jednak na to, że cały post jest po prostu apelem człowieka, który chce zwrócić uwagę na to, że samotnie, za pensję minimalną, nie da się wynajmować mieszkania i kupić sobie jedzenia. Nie sposób odmówić mu racji. Za pensję minimalną jedna osoba może co najwyżej wynajmować pół pokoju i żywić się energią kosmiczną.
Pytanie tylko, czy apel na Facebooku coś zmieni? Ludzie namawiają go, by napisał list do prezesa Jarosława Kaczyńskiego, co ten kwituje stwierdzeniem, że właśnie robi „badania na wszystko”, zaś potem faktycznie wystosuje odpowiednią epistołę. Nawet, jeśli pismo trafi do rąk głowy Prawa i Sprawiedliwości, pewnie trafi na kupkę „pobożnych życzeń”.
Dajcie pracę, mam chory kraj
Pan Andrzej nie jest przypadkowym żebrakiem, wygląda na dorosłego i zdrowego człowieka, chociaż niewątpliwie cierpi na to, na co wielu ludzi – w Polsce nie jest wcale łatwo przeżyć samemu. Zrobił to także w sposób, który robi wrażenie na sporej części osób, głównie tej skupionej wokół przeciwników obozu rządzącego. Z drugiej strony, co zrobić z tym fantem? Diametralnie podnieść płacę minimalną? Wprowadzić bezwarunkowy dochód podstawowy?
Osoby, które komentują jego post, uważają, że minimum socjalne powinno zaczynać się od 3,500 złotych netto, są też tacy, którzy mówią o 5000 złotych. Inni zauważają, że minimum w Unii Europejskiej to 1000 euro, zaś my zarabiamy znacznie mniej, a ceny mamy podobne (to nie jest zawsze prawda, ale czasem się zgadza). No i oczywiście, przewija się wina Kaczyńskiego, nazywanego tamże „piep** kurduplem”.
Nie wiemy, czy do pana Andrzeja już ktoś zagadał. Trzymamy kciuki za to, by znalazł pracę, która odpowiada jego oczekiwaniom finansowym.