W stronę dojrzałości – tak nazywa się najnowszy projekt finansowany przez Ministerstwo Zdrowia. Dzięki niemu licealiści dowiedzą się, że antykoncepcja prowadzi do depresji, prezerwatywy powodują raka, a zarodki rozmawiają ze swoimi mamami. A te zabobony nas, podatników, kosztują grube miliony.
Antykoncepcja to zło, które jest przyczyną mnóstwa problemów. Prowadzi do rozwodów, chorób (w tym raka), a nawet śmierci – a to wszystko w imię zysków wielkich korporacji. To nie żart – tego Ministerstwo Zdrowia zamierza uczyć młodzież w ramach projektu W stronę dojrzałości. Podatnicy za to zapłacą blisko 10 milionów złotych – bo w sumie jak balować, to nie za swoje, prawda?
Jak czytamy na oficjalnej stronie projektu:
Warsztaty dla młodzieży ze zdrowia prokreacyjnego powstały w wyniku realizacji zadania zleconego przez Ministra Zdrowia i będą dotyczyły problemów, z którymi aktualnie nastoletni uczniowie się zderzają.
W stronę dojrzałości to farsa za pieniądze podatników
Projekt ma na celu, jak zapewniają jego organizatorzy:
- Kształcenie umiejętności dokonywania właściwych wyborów w zakresie zdrowego stylu życia.
- Pozyskanie wiedzy nt. organizmu ludzkiego i zachodzących w nim zmian rozwojowych w okresie dojrzewania w perspektywie rodzicielstwa.
- Wsparcie młodzieży w przygotowaniu się do podjęcia przyszłych ról małżeńskich i rodzicielskich. Uświadomienie i uzasadnienie potrzeby przygotowania się do przyjęcia postawy odpowiedzialnego macierzyństwa i ojcostwa.
- Ukazanie tematyki zdrowia prokreacyjnego w aspekcie profilaktyki i leczenia niepłodności.
Zgodnie z nowoczesnymi trendami w edukacji, dzieci i młodzież mają dostęp do tak wyrafinowanych form kształcenia, jak średniej jakości film na YouTube, np. ten:
https://www.youtube.com/watch?time_continue=6&v=NmCByzPhfVU
DOwiemy się z niego między innymi, że antykoncepcja w gruncie rzeczy jest szkodliwa, zarówno dla zdrowia fizycznego, jak i psychicznego. Pani doktor nie boi się bowiem twierdzić, że używanie antykoncepcji zwiększyło ilość rozwodów w ostatnich dekadach. A w kolejnych materiałach wcale nie jest lepiej. Czy wiedzieliście na przykład, że zarodek potrafi powiedzieć swojej matce „jestem, przyjmij mnie, przygotuj dla mnie swoją podusię, kołderkę, pulchną kołyseczkę”? Ja też nie wiedziałem.
Co zatem powinni stosować młodzi ludzie, aby kontrolować swoją dzietność? Otóż, oczywiście, tylko i wyłącznie tzw. naprotechnologię – pseudonaukowe mambo-dżambo, niemające wiele wspólnego z medycyną, ale popierane przez kościół katolicki. No i mające słowo „technologia” w nazwie – brzmi lepiej i mądrzej niż „wstrzemięźliwość”.
Co ważne, zajęć w ramach programu W stronę dojrzałości nie będą prowadzić nauczyciele (a przynajmniej nie ma takiego obligu), ale zewnętrzni tutorzy – za 42 zł za godzinę lekcyjną zajęć. Tutorzy muszą mieć wyższe wykształcenie (psychologiczne, medyczne lub pedagogiczne) i udokumentowane doświadczenie w prowadzeniu zajęć z profilaktyki zdrowotnej, a ponadto przejść szkolenie i zaliczyć wewnętrzny egzamin. Wymagane są też inne kwalifikacje: na tutorów poszukuje się osób, które
szanują wartości, podejścia, zwyczaje i wierzenia innych osób oraz niezbywalne prawo rodziców do wychowania własnych dzieci.
Brzmi ciekawie. Kto wie, może tutorzy będą musieli składać jakieś przysięgi, zakończone oczywiście frazą „tak mi dopomóż Bóg”? Bo filmy już umieszczone na stronie projektu jasno pokazują katolicki światopogląd organizatorów.