Brytyjczycy właśnie świętują narodziny kolejnego członka rodziny królewskiej. W takich chwilach monarchia osiąga szczyty popularności, a wiele osób zastanawia się, co by było, gdyby i u nas na powrót zapanował król? Czy żyją jeszcze potomkowie dawnych władców naszego kraju? Kto miałby największe szanse na założenie korony Polski? Czy monarchia w Polsce jest w ogóle możliwa do wprowadzenia?
Monarchia jako ustrój polityczny w dzisiejszym świecie jest ciekawostką, a nie regułą. Dla zdecydowanej większości z nas kojarzy się z odległą historią, a obecne monarchie to jedynie cień dawnej chwały. Przyzwyczajone do republikańskiej formy rządów społeczeństwa są, lekko mówiąc, zdziwione, że są jeszcze kraje, w których marnuje się środki na utrzymanie całej świty osób, która nie sprawuje realnie żadnej władzy. Monarchia to jednak też dużo plusów, które są czymś więcej niż prosty rachunek zysków i strat finansowych. Odłóżmy jednak tę dyskusję na bok i wyobraźmy sobie, że postanowiliśmy Polskę ponownie oddać w królewskie panowanie. Kim mógłby być król (bądź królowa) Polski? To w końcu pamiątką po dawnych władcach jest prezydenckie prawo łaski.
Naturalnie pierwszą myślą jest poszukiwanie potomków starych królewskich rodów, które panowały w Polsce przed wiekami. Mowa oczywiście o Piastach czy Jagiellonach. Problem polega na tym, że te dynastie wygasły kilkaset lat temu, a obecnie nie żyją żadni bezpośredni potomkowie tych staropolskich rodów. Restauracja Piastów lub Jagiellonów na polski tron jest więc z góry skazana na niepowodzenie. Sytuację komplikuje również fakt, że od XVI wieku Rzeczpospolita odeszła od zasady dziedziczenia tronu na rzecz monarchii elekcyjnej. Ten sposób wyboru władcy znacząco utrudnia poszukiwania odpowiedniego kandydata.
Monarchia w Polsce – czy to w ogóle możliwe?
Pewną wskazówkę daje jednak konstytucja 3 maja, która miała na powrót wprowadzić monarchię dziedziczną. Zgodnie z tym historycznym aktem prawnym, po śmierci Stanisława Augusta Poniatowskiego, tron miał przypaść Fryderykowi I Augustowi, z dynastii Wettynów, a następnie jego męskim potomkom. Historia jednak potoczyła się inaczej, a ostatnim królem Polski był właśnie Poniatowski. Pominę tu jednak kwestię władców krajów zaborczych. Czy moglibyśmy zatem powrócić do czasów króla Sasa, a więc jeść, pić i popuszczać pasa? To również nie jest takie oczywiste, a wszystkiemu winne są zawirowania historyczne.
Nawet jeśli uznać, że tron Polski, zgodnie z konstytucją 3 maja przypadł Fryderykowi I Augustowi to… obecnie nie żyje żaden jego potomek. Bezpotomnie zmarła również jego jedyna córka Maria Augusta Wettyn, której ewentualne małżeństwo miało zapewnić dalszy byt monarchii Wettynów Saskich. Czyżby historia miała być aż tak okrutna wobec monarchii w Polsce? Monarchiści (a przynajmniej niektórzy z nich, bo to środowisko mocno zróżnicowane) znaleźli odpowiedź i na to pytanie. Wskazówkę daje tekst Konstytucji Księstwa Warszawskiego, który stanowił:
Korona książęca warszawska jest dziedziczną w osobie króla saskiego, jego potomka, dziedziców i następców podług porządku następstwa ustanowionego w domu saskim.
Z brzmienia tego przepisu monarchiści wywodzą, że prawo do tronu zostało przyznane członkom saskiej rodziny królewskiej. Na przeszkodzie nie stoi również dokonane przez Fryderyka Augusta zrzeczenie się tronu. Zdaniem niektórych historyków ten akt miał wyłącznie charakter osobisty, a prawo do tronu Polski wciąż należy do jego potomków. Tym samym łatwo dotrzeć do współczesności, chociaż i tu historia lubi płatać figle. Ostatnim bezsprzecznym spadkobiercą linii Wettynów, którzy panowali nad Wisłą, był zmarły w 2012 roku Maria Emanuel von Wettin. Po jego śmierci spór o schedę po nim toczyli jego brat oraz adoptowany syn. Obecnie żyje jedynie ten ostatni. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można przypuszczać, że gdyby sztywno trzymać się zasad sukcesji określonych w Konstytucji 3 Maja i Konstytucji Księstwa Warszawskiego, to właśnie Aleksander de Saxe-Gessaphe mógłby zostać królem Polski. Sprawa jednak jest bardzo skomplikowana z uwagi na burzliwe losy Wettynów Saskich i prawa Aleksandra do tronu są krytykowane wewnątrz samej rodziny. W 2015 roku kropkę nad postawił jednak nie kto inny jak papież Franciszek, który uznał jego prawo do tronu na podstawie zasad dotyczących dziedziczenia saskiego tronu dawnego Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego.
Kto miałby największe szansę na objęcie polskiego tronu?
To wciąż jednak dywagacje monarchistów i jedna z kilku możliwości. Tuż po odzyskaniu przez Polskę niepodległości sto lat temu w kraju odbyła się całkiem poważna dyskusja na temat wprowadzenia monarchii w Polsce. Naturalnym kandydatem miał być nie kto inny jak Józef Piłsudski, który sam miał być obrany na króla, albo miał uzyskać prawo do wskazania nowego króla Polski. Pomysł jednak nigdy nie wyszedł poza luźne dyskusje. Organizacje monarchistyczne w tamtym okresie intensywnie dyskutowały nad kształtem ewentualnej nowej polskiej monarchii. Powstał nawet zarys ogólnych warunków i cech, jakie miała spełniać wybrana do roli władców rodzina.
Nowa dynastia powinna mieć związek z tradycją historyczną Polski, być katolicka oraz pochodzić z kręgu cywilizacji zachodniej. Warunkiem koniecznym uznano pozytywny odbiór danej dynastii przez ówcześnie żyjące pokolenie, a co za tym idzie, szybkie szanse na naturalizację i przyjęcie języka polskiego za ojczysty. Za konieczną cechę dynastii uznano sprzeciwianie się demokracji liberalnej i dyktaturze, a także jej niezależność od obcych wpływów. Ciężko jednak było znaleźć w Europie ród królewski, który spełniał wszystkie powyższe wymagania. Największe szanse upatrywano w dynastii Wettynów, belgijskich Koburgów oraz włoskiej dynastii sabaudzkiej, która panowała m.in. na Sycylii.
Współcześni polscy monarchiści również nie ustają w dywagacjach. Najczęstszymi wskazywanymi kandydatami do obsadzenia tronu są wskazywani przede wszystkim przedstawiciele rodu Czartoryskich. Głównym argumentem jest to, że ten ród wywodzi się od litewskiego władcy Giedymina, którego potomkami byli Jagiellonowie. Atmosfera wokół książąt Czartoryskich, przynajmniej obecnie, nie jest najzdrowsza, a więc ciężko byłoby przekonać nasze społeczeństwo, że to właściwi ludzie do tego zadania. Inni kandydaci to ród Burbonów (a więc kuzyni króla Hiszpanii i wielkiego księcia Luksemburga) i ród belgijskich Koburgów.
Monarchia w Polsce musiałaby być wprowadzona zupełnie od nowa, a jej początkiem mogłoby być jedynie niezwykle doniosłe (bądź traumatyczne) wydarzenie dziejowe. Wtedy z pewnością nie szukalibyśmy króla spośród obcych dynastii, a wybralibyśmy osobę, która mogłaby założyć nową dynastię królów panujących w Polsce. To jednak wciąż wyłącznie rozważania czysto teoretyczne.