„Apteka dla aptekarza” zaowocowała zamknięciem wielu aptek, głównie w małych miejscowościach. Nieoczekiwane? W żadnym wypadku! Tego należało się spodziewać w przypadku ustawy obliczonej z góry na ograniczenie swobody wykonywania działalności gospodarczej.
Apteka dla aptekarza skutkuje spadkiem ilości aptek i punktów aptecznych w małych miejscowościach
Fragment uzasadnienia poselskiego projektu zmian w prawie farmaceutycznym, znanego jako „apteka dla aptekarza”:
Obecnie obowiązujące przepisy nie przewidują ograniczeń w zakładaniu aptek ogólnodostępnych ze względu na ich liczbę na danym obszarze, odległość od innych aptek, czy też formę prowadzenia działalności. Brak jakichkolwiek zasad odnoszących się w szczególności do uwarunkowań demograficznych lub terytorialnych, powoduje bardzo szybki wzrost ich liczby. Jednocześnie możliwość posiadania aptek przez spółki kapitałowe rodzi znaczne problemy przy możliwości sprawowania prawidłowego nadzoru nad ich działalnością.
Zeszłoroczna zmiana prawa farmaceutycznego wprowadziła wiele ograniczeń dla właścicieli aptek. Przede wszystkim, żeby móc posiadać aptekę, dzięki ustawodawcy, od tego momentu trzeba mieć uprawnienia farmaceuty. Jeśli chodzi o spółki, możliwość prowadzenia apteki zarezerwowana została dla spółek jawnych i partnerskich, których to wszyscy wspólnicy są farmaceutami. Dodatkowo „apteka dla aptekarza” zaostrzyła kryteria demograficzne i geograficzne przy zakładaniu nowych aptek. Oznacza to tyle, że nowa apteka musi przypadać na określoną liczbę ludności oraz znajdować się w odpowiedniej odległości od konkurencji. Konkretnie: trzy tysiące mieszkańców na jedną aptekę w danej gminie oraz odległość 500 metrów od już istniejącej apteki. W przypadku, gdy planowana apteka znajduje się w odległości jednego kilometra od placówki konkurencji, ograniczenie demograficzne nie jest stosowane.
Jak się okazuje, takie rozwiązania spowodowały drastyczne zmniejszenie ilości aptek zwłaszcza w małych miejscowościach. Związek Pracodawców i Przedsiębiorców na swojej stronie internetowej informuje, że od wejścia w życie apteki dla aptekarza zlikwidowano już 300 aptek oraz punktów aptecznych na wsiach i w małych miejscowościach. W skali całego kraju liczba zamknięć aptek pozostaje na poziomie sprzed zmiany przepisów, za to liczba otwarć spaść miała nawet o 68 procent.
Aptekarski samorząd ustawę chwali, Związek Pracodawców i Przedsiębiorców wskazuje, że nie zrealizowała ona żadnego z deklarowanych celów
Fragment uzasadnienia poselskiego projektu zmian w prawie farmaceutycznym, znanego jako „apteka dla aptekarza”:
Wyłącznie farmaceuta może, jako właściciel apteki, zagwarantować, że podstawowy cel działania apteki zostanie należycie zrealizowany. Bliski związek samodzielnego aptekarza z prowadzoną przez niego apteką wzmacnia poczucie odpowiedzialności farmaceuty, umacnianiezbędny stosunek zaufania do przedstawicieli innych zawodów medycznych i pacjenta oraz gwarantuje optymalne zaopatrzenie w produkty lecznicze.
Jak się łatwo domyślić, Naczelna Rada Aptekarska wprowadzone regulacje chwali. Zdaniem prezes NRA, Elżbiety Piotrkowskiej-Rutkowskiej, jednym z najbardziej pozytywnych skutków ustawy było utworzenie w małych miejscowościach nieco ponad 200 nowych podmiotów tego typu. Nie trzeba być wybitnym znawcą arytmetyki, by zauważyć istotną różnicę między ilością likwidowanych aptek a tych nowo otwieranych. Co więcej, ZPP alarmuje, że za nowymi placówkami w dużej mierze odpowiadają czekające ciągle na rozpatrzenie wnioski złożone zanim apteka dla aptekarza zamknęła rynek. Tych złożonych po wejściu w życie ustawy i dotyczących wsi i miasteczek ma być raptem kilkadziesiąt.
Skutek zmniejszenia ilości aptek w małych miejscowościach wydaje się być oczywisty. Apteka dla aptekarza sprawiła, że mieszkańcy tychże mają gorszy dostęp do leków. Co więcej, zmniejszenie ilości aptek oraz ZPP zwróciła uwagę na jeszcze jeden ważny aspekt całej sprawy. Zdaniem tej organizacji, ustawa nie zrealizowała żadnego z celów przedstawionych w uzasadnieniu. Nie powstrzymała ona w żadnym stopniu nielegalnego wywozu leków z Polski. Ten, jak się okazuje, ma się na tyle dobrze, że konieczne było stworzenie nowych przepisów wprowadzających monitoring transport leków. Ustawa również nie zlikwidowała zagrożenia monopolizacji rynku usług farmaceutycznych oraz przejęcia go przez duże, zagraniczne podmioty. Z prostej przyczyny – takiego zagrożenia zwyczajnie nigdy nie było. Dane przedstawione przez ZPP wskazują na to dość jasno. We wrześniu 2016 r do aptek sieciowych należała raptem 1/3 rynku. Do podmitów zagranicznych zaledwie 4%.
Apteka dla aptekarza zrealizowała swój nadrzędny cel – zlikwidowała groźbę pojawienia się konkurencji dla istniejących aptek
Fragment uzasadnienia poselskiego projektu zmian w prawie farmaceutycznym, znanego jako „apteka dla aptekarza”:
Nie można niezależnie, rzetelnie i wiarygodnie sprawować opieki farmaceutycznej w sytuacji, gdy apteka nosi nazwę „Centrum Tanich Leków” a właściciel wymusza na farmaceutach realizację planów sprzedażowych i wykonywanie czynności reklamowych. Oczywistym jest, że reklama, zawierająca w swej istocie zawsze element zachęty, nie może być pogodzona z rzetelną informacja o leku.
Apteka dla aptekarza zrealizowała jednak jeden dość istotny cel, w którym to najpewniej zamykał się cały sens tej regulacji. Drakońskie ograniczenia tak naprawdę oznaczały ograniczenie konkurencji dla wybranej grupy już działających farmaceutów rękoma państwa. Ograniczenie działalności gospodarczej, zgodnie z art. 22 Konstytucji, następować może wyłącznie ze względu na ważny interes publiczny. Może to być, na przykład, zapewnienie równowagi pomiędzy pracodawcą a pracownikiem za pomocą regulacji kodeksu pracy. Może to być faktycznie wymóg wykonywania niektórych zawodów zaufania publicznego przez osoby dysponujące określonymi kompetencjami.
Apteka dla aptekarza po 11 miesiącach obowiązywania wciąż nie wydaje się mieć z ważnym interesem publicznym zbyt wiele wspólnego. Oczywistym jest, że to kto jest właścicielem apteki nie ma większego znaczenia dla fachowości obsługi klienta, którą przecież stanowić muszą farmaceuci. Ograniczenia geograficzne i demograficzne z kolei skutkują ni mniej ni więcej, jak prawnym usankcjonowaniem monopolu już istniejących aptek na swoim terenie. Podobny cel przyświeca wyłączeniu dużych podmiotów z dostępu do rynku farmaceutycznego.
Apteka dla aptekarza to złe prawo, które powinno zostać uchylone tak szybko, jak to tylko możliwe
Fragment uzasadnienia poselskiego projektu zmian w prawie farmaceutycznym, znanego jako „apteka dla aptekarza”:
Projekt zakłada, że przyjęta w ustawie – Prawo farmaceutyczne, całkowicie liberalna regulacja w zakresie określenia podmiotów uprawnionych do prowadzenia aptek ogólnodostępnych, jest niewłaściwa.
W całej tej sprawie zauważyć można dość istotny problem w samym sposobie myślenia rządzących o prowadzeniu apteki. Jest zrozumiałym, że zwracają oni uwagę na kwestię szczególnej odpowiedzialności farmaceuty – za zdrowie i życie pacjentów, którym sprzedają leki. Niestety, nie wydają się oni widzieć biznesowej strony tego rodzaju działalności. Nie życzą sobie oni ani reklamy aptek, ani udziału spółek kapitałowych w rynku, ani tak naprawdę jakiejkolwiek formy normalnej konkurencji między poszczególnymi aptekami. Zgodnie z tym tokiem myślenia, apteka ma być swoistym punktem wydawania leków pacjentom, niejako wręcz urzędem, którego sposób funkcjonowania ma być w najmniejszym detalu regulowany przez państwo.
Wprowadzona niecały rok temu zmiana prawa farmaceutycznego pozostaje w mojej ocenie jednym z gorszych pomysłów rządzącego Prawa i Sprawiedliwości. Wskazanie pozytywnego skutku tej regulacji wydaje mi się zadaniem dość karkołomnym. Zdaniem byłego ministra zdrowia, Konstantego Radziwiłła, w Polsce więcej aptek nie było potrzeba. Teraz będzie ich mniej, zwłaszcza w małych miejscowościach i na wsiach. Zyskują farmaceuci będący właścicielami istniejących aptek, tracą wszyscy pozostali – przedsiębiorcy, pacjenci. W przypadku potencjalnych beneficjentów bywa z tym zresztą różnie. Przykład orędowniczki wprowadzenia apteki dla aptekarza, która w wyniku wejścia w życie tej ustawy straciła swoją aptekę podawał swego czasu Buisness Insider.
Ingerencje w wolny rynek, które nie służą dobru publicznemu są zazwyczaj rozwiązaniem złym. Te, które służą wyłącznie interesom określonej grupki zawodowej są w dłuższej perspektywie szkodliwe niemal zawsze. Pozostaje mieć nadzieję, że rządzący prędzej czy później zorientują się, że apteka dla aptekarza to porażka i pozbędą się tych regulacji z polskiego systemu prawnego.