Od stycznia tego roku funkcjonuje jedno konto w ZUS. Przelewy, które przedsiębiorcy wykonywali dotąd na cztery odrębne konta, teraz rozliczane są w ramach jednej płatności. Do końca ubiegłego roku pracodawcy sami mogli decydować, czy spłacają bieżącą składkę, czy zaległości. Optymiści czekali, aż ich długi się przedawnią. Od tego roku nie mają wyboru. Spłata zaległości odbywa się bowiem automatycznie i długi automatycznie maleją.
Jedno konto w ZUS to łatwa egzekucja zaległych należności
Z danych ZUS wynika, że do końca ubiegłego roku zadłużenie z tytułu nieopłaconych składek wynosiły 29,63 mld zł. Od początku 2018 r. przedsiębiorcy mieli możliwość dokonywać wpłaty tylko na jedno konto i stracili przywilej decydowania, czy spłacają składkę bieżącą, czy zaległości. W konsekwencji, zadłużenie w ZUS zmniejszyło się do 27 mld zł. Dług aktywnych płatników zmniejszył się jeszcze bardziej, z 14 mld zł do kwoty 10,7 mld zł.
Ryzyko utraty chorobowego w przypadku powstania zaległości
Ubezpieczenie chorobowe to jedyna składka, z która dotąd ubezpieczeni nie mogli spóźniać się nawet o dzień. W konsekwencji tracili oni bowiem prawo do zasiłku chorobowego, o którego przywrócenie trzeba było powalczyć z biurokracją. W tej chwili, z uwagi na fakt, że system automatycznie spłaca najpierw zaległości, „nie opłaca się” mieć zaległości w opłacaniu składek, bo automatycznie traci się ciągłość dobrowolnego ubezpieczenia chorobowego. Ma to szczególne znaczenie dla osób samozatrudnionych. Jak wskazuje Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich, był to bodziec, który spowodował, że wiele firm zdecydowało się na szybkie uregulowanie zaległości. ZUS wysyłał, zresztą, korespondencję do klientów opłacających dobrowolne składki chorobowe.
ZUS dostrzegł prawidłowość, że najchętniej zaległości spłacały firmy, które miały de facto nie wielkie zadłużenie. W grupie firm, których długi nie przekraczały 116 zł, zadłużenie uległo zmniejszeniu o ok. 10 proc. (z kwoty 9,8 mln na 8,75 mln). Zadłużenie grupy przedsiębiorstw, których nieterminowe zobowiązania nie przekraczały 1000 zł również pikowały i ze 156 mln zł. osiągnęły wartość 139,6 mln zł.
Centrum Umorzeń ZUS
Spłacalność zaległych zobowiązań nie wyszła natomiast grupie 6 tys. firm, których zadłużenie przekracza 0,5 mln zł. Od końca ubiegłego roku ich deficyt wzrósł aż o 600 mln zł. i wynosi obecnie 8,6 mld zł. ZUS zwraca uwagę, że przedsiębiorstwa znajdujące się w takiej sytuacji powinny zgłosić się do doradców ds. ulg i umorzeń. Ich zadaniem jest przeprowadzenie dłużnika przez spłatę zadłużenia na zasadach zawartego z ZUS porozumienia. Jak twierdzi Wojciech Andrusiewicz, rzecznik prasowy ZUS, jest to ogromne uproszczenie, ponieważ doradca ds. ulg i umorzeń jest jedyną osobą, z którą kontaktuje się klient, bez konieczności negocjowania z innymi komórkami ZUS. Od 1 sierpnia sprawy wszystkich dłużników będą już rozpatrywane w Centrum Umorzeń ZUS.
Długom winne zmiany interpretacji przepisów
Jak zauważa Gazeta Prawna, pomimo zmniejszania się zobowiązań dłużników wobec ZUS, wartość długów wciąż jest gigantyczna. Według przedsiębiorców, za taki stan rzeczy odpowiada sam ZUS. Wiele przedsiębiorstw popadało bowiem w galopujące zadłużenie wskutek niestałej interpretacji przepisów. Jeremi Mordasiewicz z konfederacji Lewiatan podkreśla, że jeszcze niedawno przedsiębiorcy nie byli obligowani do płacenia składek od tzw. prac kwalifikacyjnych jako umowy o dzieło. Później ZUS zmieniał jednak interpretację podobnych przypadków i wydawał nakazy zapłaty zaległych składek. Jeremi Mordasiewicz zauważa, że przez podobne działania na skraju bankructwa stanęło wiele firm ochroniarskich i sprzątających.
Jedno konto w ZUS sukcesywnie porządkuje zatem zadłużenie przedsiębiorcy, ale z rozwiązania zadowolony jest chyba tylko sam ZUS. Zmiana miała bowiem uprościć rozliczenia z ZUS, a rzeczywiście ułatwia tylko egzekucję długów, które nie ulegną już przedawnieniu.
Mimo, że rząd stara się wprowadzać do systemu ubezpieczeń społecznych udogodnienia dla przedsiębiorców (np. od 2019 mały ZUS dla małych przedsiębiorstw), wciąż sabotuje je innymi (wyższy ZUS dla najbogatszych). Dopóki jednak system opieki zdrowotnej w Polsce nie przejdzie gruntownych zmian (a na te się nie zanosi ani przed wyborami, ani nigdy), ZUS będzie się nadal kojarzył ze złem koniecznym zakrawającym na bezprawie.