Już 12 października okaże się, czy Google zapłaci odszkodowanie biznesmenowi, który wpisując swoje nazwisko w wyszukiwarce otrzymał mylne treści co do swojej osoby.
W maju roku 2014 na skutek wyroku Trybunału Sprawiedliwości, utworzone zostało prawo do bycia zapomnianym w sieci. Dzięki niemu, mamy możliwość wnioskowania o kasowanie wyników wyszukiwań np. z Google czy Bing, które dotyczą naszej osoby, a które są nieaktualne. Często jednak firmy zarządzające wyszukiwarkami odmawiają działania.
O pierwszej takiej sprawie pisaliśmy, gdy Leszek L. zażądał 500 tys. zł za to, że Google pokazywało wśród 200 wyników wyszukiwania jego personaliów 5 linków, które zawierały nieaktualne listy gończe. Koniec końców, pod koniec czerwca 2015 pozew został oddalony. Poszkodowany nie zgromadził bowiem odpowiednich dowodów na to, że został pokrzywdzony, a prawo do prywatności nie działa w przypadku listów gończych.
Wszystko wskazuje na to, że kolejna sprawa może potoczyć się inaczej. Pewien olsztyński biznesmen od kilku lat walczy z wyszukiwarką Google, a wyrok w odpowiedzi na jego pozew usłyszymy już 12 października. W tym przypadku także rozchodzi się o nieprzychylne dla poszkodowanego wyniki wyszukiwania imienia i nazwiska. Tyle tylko, że tym razem zawiódł algorytm.
W 2002 roku w Polityce ukazał się artykuł „Bardzo biedny gangster”, który mówi o przywódcy olsztyńskiego gangu. Temat jest opisany w oparciu o historię biznesmena, którego firmę bandyci dwukrotnie podpalili, po tym jak odmówił płacenia wysokiego haraczu. W końcu złoczyńcy trafili za kratki, właśnie dzięki zeznaniom przedsiębiorcy, który po tym wszystkim został bardzo pozytywnie opisany w czasopiśmie.
Problem jednak w tym, że kiedy w Google wpisane zostały dane biznesmena, pod znajdującym się na samej górze wyników linkiem do artykułu w archiwum Polityki pojawiał się skrócony opis tekstu. Jeśli taki skrót nie jest odgórnie ustalony, wyszukiwarka sama go tworzy, wklejając najważniejsze – zdaniem algorytmu – fragmenty pełnej treści.
W tym wypadku opis, który można było zobaczyć na stronie wyszukiwania wskazywał, że to właśnie przedsiębiorca stał za wyłudzeniami, a nie był ich ofiarą. Brzmiał on bowiem następująco: „Przypadek pewnego powszechnie znanego w Olsztynie bandyty dowodzi… [tu dane biznesmena] dzierżawca [dane firmy]: – żądał za rzekomą ochronę 3 tys. zł”. Dla kogoś, kto nie wgłębiał się w pełną treść tekstu (do którego dostęp jest płatny), brzmienie może być diametralnie inne od faktycznego.
Niestety, przez brak kontekstu i urywkowe, krzywdzące informacje, przedsiębiorca czuł że jego dobra osobiste zostały naruszone. Twierdzi także, że przez zszarganie dobrego imienia, odwróciła się od niego część partnerów biznesowych. W związku z tym, w roku 2012 złożył do Google wniosek o usunięcie opisu strony. Gdy firma odmówiła, powołując się na brak decyzji o naruszeniu prawa, dwa lata później poszkodowany pozwał Google Poland oraz Google Inc, żądając 300 tys. zł zadośćuczynienia.
Koncern twierdzi jednak, że jakiekolwiek żądania są bez zasadne – i to z paru powodów. Po pierwsze, Google nie tworzy treści, a jedynie pomaga użytkownikom w ich znalezieniu, więc to Polityka powinna usunąć tekst. Po drugie, spółka Google Poland twierdzi, że nie może być pozwana w tej sprawie, ponieważ odpowiada ona tylko za marketing, a działanie silnika wyszukiwania to część, którą zajmuje się centralna siedziba w Stanach Zjednoczonych. Co więcej, jak zazwyczaj w takich sprawach – podnoszony jest argument, że ingerowanie w wyniki wyszukiwania stanowiłoby cenzurę wolnych mediów.
Ciężko ocenić jaki wyrok zapadnie w tej sprawie. Z jednej strony, Europejski Trybunał Sprawiedliwości dał nam prawo do bycia zapomnianymi w sieci. Z drugiej strony, Google nie poczuwa się do odpowiedzialności i z pewnością nie chce płacić wysokiego zadośćuczynienia pokrzywdzonemu. W końcu taka rekompensata „przetarłaby szlak” kolejnym osobom, które czują, że wyszukiwarka narusza ich dobra. Może więc, w wypadku pozytywnego wyroku, otrzymają oni właśnie sygnał, że istnieje ścieżka, aby skutecznie walczyć o dobre imię w sieci? Przekonamy się już 12 października.
Problemy z prywatnością w internecie, potrzebujesz pomocy prawnika? Z redakcją Bezprawnik.pl współpracuje zespół prawników specjalizujących się w poszczególnych dziedzinach, który solidnie, szybko i tanio pomoże rozwiązać Twój problem. Opisz go pod adresem e-mailowym kontakt@bezprawnik.pl, a otrzymasz bezpłatną wycenę rozwiązania sprawy.
Fot. tytułowa: shutterstock.com