Betonoza – symbol luksusu według włodarzy miast powiatowych, dla reszty symbol prowincjonalnej mentalności

Codzienne Dołącz do dyskusji
Betonoza – symbol luksusu według włodarzy miast powiatowych, dla reszty symbol prowincjonalnej mentalności

Betonoza to chyba największa zakała i symbol polskich miast powiatowych. Jakie skutki społeczne, gospodarcze, ekologiczne i estetyczne ma ten bardzo szkodliwy trend? Na hejty czekam w komentarzach. I tak nie zmienicie mojego zdania.

Betonoza to stan umysłu

Będę się bezlitośnie pastwić. Tak, betonoza to trend zwykłego polskiego niechlujstwa. Ale niechlujstwa w innym rozumieniu. Zarządcy miast powiatowych (bo umówmy się, w większości przypadków właśnie tych małych miast głównie problem dotyczy) nadal żyją mentalnie w latach 90. XX wieku. Napatrzyli się na trendy urbanistyczne wielkich miast w Polsce, ale spóźnili się o jakieś dwadzieścia lat.

Nie chcą zdaje się rozumieć, że duże miasta idą w odwrotnym kierunku. Dobrych kilka lat temu głośno było o postawionych donicach na ulicy Świętokrzyskiej w Warszawie. Wycięto wtedy większość drzew rosnących wzdłuż tej ulicy, a same zmiany wynikały z rewitalizacji ulicy po uruchomieniu centralnego odcinka drugiej linii metra. Pamiętam hejt jaki się wylał wtedy na ówczesną prezydent miasta Hannę Gronkiewicz -Waltz. I to był słuszny hejt. Na szczęście włodarze Warszawy przyznali się do błędu i w miejsce śmiesznych donic posadzono nowe drzewa. Co prawda ulica Świętokrzyska nadal jest zabetonowana aż nadto, ale jest to poprawa w dobrym kierunku.

Przykład z Warszawy tym bardziej nastraja mnie do zastanowienia, dlaczego w miastach powiatowych nadal betonoza traktowana jest jako symbol, no właśnie czego? Luksusu? Prestiżu? Chyba tak, ale to myślenie tylko z perspektywy rządzących tymi miastami. Nie przychodzi mi inne wytłumaczenie, jak właśnie to, że betonoza to stan umysłu i po prostu symbol zwykłej polskiej bylejakości i bezguścia. Przed oczami mam scenę typowego starosty-Mireczka z brzuchem i wąsem, dla którego atrakcją jest wypicie wódki na okolicznym festynie zamiast myśleć perspektywicznie. Zmiany klimatu, estetyka, gorąc w czasie upałów? A na co to komu?

Skutki betonozy

Jasne, może patrzę na problem z perspektywy milenialsa z Warszawy, przez co trudniej mi jest zrozumieć mentalność Polski powiatowej. Problem może wynikać z tego, że mieszkając w dużej aglomeracji potrzebuję częstszego obcowania z naturą, bo tak mało jej w Warszawie. Choć parków jest sporo. Za to, siłą rzeczy, w miastach powiatowych tej natury jest więcej w okolicy, bo po prostu jest ona bliżej. I z tego może wynikać chęć „zbliżenia” się do wielkich miast. Ale nie tędy droga.

W zeszłym tygodniu temperatury przekroczyły grubo 30 stopni. Zmiany klimatu to fakt. Wycinanie drzew w miastach powiatowych tylko pogłębia ten problem. W niedawnym wywiadzie dla 300gospodarka.pl prof. Zbigniew Karaczun z SGGW w Warszawie tak skomentował trend zwany betonozą:

Jeszcze 5, 10 lat temu można było takie zachowanie uzasadniać niewiedzą lub dążeniem przez małe miasteczka do wielkomiejskość, natomiast dziś wiemy, że tego typu działania są bardzo szkodliwe dla mieszkańców. Fala upałów, z którą teraz mamy do czynienia, przy tak mocno nagrzewającej się, niezacienionej przestrzeni jest niebezpieczna, można wręcz powiedzieć śmiertelnie niebezpieczna, szczególnie dla trzech grup mieszkańców: dzieci, osób starszych oraz kobiet w ciąży.

Dalej prof. Karaczun wskazuje na to, że wycinanie drzew i zalewanie rynków miast betonem stwarza niebezpieczeństwo powodziowe:

Oprócz niebezpieczeństwa spowodowanego falą upałów taka przestrzeń zwiększa także inne ryzyko: powodzi błyskawicznej (z ang. flash flood). Powódź błyskawiczna to rodzaj powodzi związanej z szybkim zalaniem nisko położonych obszarów przez nawalne opady deszczu spowodowane zazwyczaj przez burzę lub przez kilka burz. Takie powodzie są coraz bardziej prawdopodobne, bo mamy w Polsce coraz częściej występujące opady katastrofalne, w których spada od 70 do 100 mm wody w ciągu doby. To wielokrotnie więcej, niż wynosi średnia miesięczna. Taki gwałtowny opad powoduje, że ogromna ilość wody w wielu miejscach nie ma możliwości ucieczki – w tym na takim rynku, bo jestem przekonany, że za tą tak zwaną rewitalizacją nie poszła modernizacja sieci burzowej i jej przepustowość nie jest obliczona na takie zjawisko.

Warto wspomnieć, że właśnie w zeszłym tygodniu, rekordowej fali upałów towarzyszyły też nawalne deszcze, które były ekstremalnie niebezpieczne dla ludzi.

Skandal w Leżajsku i interwencja Komisji Europejskiej

O najnowszym przykładzie betonozy już większość zapewne słyszała. Chodzi o Leżajsk – czternastotysięczne miasto powiatowe leżące w województwie podkarpackim. Miasto dostało wielomilionowe dofinansowanie na przebudowę rynku. Decyzję o rewitalizacji podjął Zarząd Województwa Podkarpackiego,  który otrzymał do dyspozycji fundusze Unii Europejskiej.

Opis nie odda skali „rewitalizacji” dlatego poniżej zaprezentowane są zdjęcia rynku w Leżajsku przed i po tej zacnej inwestycji.

Na szczęście Komisja Europejska w jednym ze swoich wpisów na Twitterze właśnie zapowiedziała koniec tej bandyterki. Dyrekcja Generalna KE, która odpowiada za politykę UE dotyczącą regionów i miast podała, że

Od tej perspektywy finansowej fundusze unijne nie będą wspierać nieprzyjaznych klimatowi rewitalizacji polskich miast i miasteczek.

Zatem, skoro z tej pokracznej moralnie mentalności nie wyleczą się włodarze dobrowolnie, zrobi za nich to Unia Europejska. I bardzo dobrze.