Chyba nie trzeba nikogo przekonywać o tym, że w Polsce z dzietnością jest kiepsko. Nic dziwnego, że politycy większości opcji poświęcają sporo uwagi temu problemowi. W końcu negatywne skutki kryzysu demograficznego nie ograniczają się tylko do spraw związanych z systemem emerytalnym.
Polska nie jest już 38-milionowym krajem. Wszystko przez problemy natury demograficznej
Jednym z haseł przewijających się od dłuższego czasu w debacie publicznej jest kryzys demograficzny. Pomimo różnego rodzaju zabiegów ze strony państwa liczba Polaków nie dość, że ani myśli rosnąć, to jeszcze systematycznie spada. Przyczyn takiego stanu rzeczy można upatrywać w wielu zjawiskach.
Konserwatyści zwykle pomstują na typową dla rozwiniętych gospodarek zmianę stylu życia młodych ludzi, w których nie zawsze jest miejsce dla potomstwa. Liberałowie argumentują, że państwo za bardzo się wtrąca obywatelom do życia. Dotyczy to zarówno aborcji, jak i podatków. Zwolennicy rozwiązań prosocjalnych uważają, że Polaków często na dziecko po prostu nie stać. Niektórzy wskazują także na skutki epidemii covid-19 i ogromnej liczby nadplanowych zgonów z powodu nieporadnego przestawienia opieki zdrowotnej głównie na radzenie sobie z wirusem. W grę wciąż wchodzi także emigracja z Polski.
Tak naprawdę wszyscy mogą mieć trochę racji. Niezależnie od przyczyn, problem niewątpliwie istnieje. Zgodnie z tegorocznymi danymi GUS możemy zapomnieć o państwie liczącym 38 milionów obywateli. Liczba zgonów rośnie w związku z powiększającym się gronem seniorów, liczba urodzeń nie jest w stanie tego zrekompensować. To bardzo zła wiadomość. Skutki kryzysu demograficznego w nadchodzących dekadach będą dla Polski bolesne.
Każdemu chyba w pierwszej kolejności przychodzą na myśl głodowe emerytury, które czekają dzisiejszych młodych pracowników. System emerytalny to oczywiście bardzo poważna bolączka, z którą możemy sobie nie poradzić. Zwłaszcza jeśli politycy nie wymyślą skutecznego sposobu na zachęcenie do dalszej pracy tych seniorów, którzy osiągnęli wiek emerytalny. Są jednak dużo mniej oczywiste skutki.
Skutki kryzysu demograficznego odczuwamy w Polsce już teraz, a będzie tylko gorzej
Polska już teraz potrzebuje pracowników, pomimo spowolnienia gospodarczego i kryzysu inflacyjnego. Nie chodzi wyłącznie o to, że młodym Polakom nie chce się wykonywać najgorzej płatnych i najmniej perspektywicznych zajęć. Z każdym kolejnym pokoleniem braki będą coraz bardziej widoczne. Rozwój gospodarczy wymaga jednak stałego dopływu siły roboczej. Na jakąś rewolucję w dziedzinie automatyzacji w tym momencie nie ma co liczyć.
To oznacza, że imigracja, którą odchodzący rząd tak chętnie straszył Polaków, będą coraz większą koniecznością. Obywatelami Ukrainy niekoniecznie da się zasypywać braki w nieskończoność. Ci mogą w końcu wykonywać tę samą pracę w państwach zachodniej Europy, w których pensje wciąż są dużo wyższe. Efekt? Spodziewajmy się większej liczby pracowników z państw azjatyckich, przynajmniej w metropoliach.
Skutki kryzysu demograficznego nie ominą także naszych sił zbrojnych. Pamiętacie wielką armię Mariusza Błaszczaka, która ma liczyć 300 tysięcy żołnierzy? Możemy o niej zapomnieć. Już teraz mamy poważne problemy ze znalezieniem takiej liczby chętnych do służby wojskowej, by zapewnić dostateczne tempo rozbudowy. Mniej obywateli to automatycznie mniej potencjalnych rekrutów.
Kolejny problem dotknie polską edukację. Spadek liczby urodzeń oznacza zmniejszenie zapotrzebowania na miejsca w klasach. W przypadku małych wiejskich szkół może to oznaczać wręcz potrzebę ich likwidacji. To w Polsce zwykle oznacza protesty i desperackie próby obrony placówki przed zamknięciem. Przerabiamy to stosunkowo często w okresie kolejnych niżów demograficznych.
Starzenie się społeczeństwa oznacza także, że będziemy musieli zapewnić opiekę coraz większej liczbie seniorów. Trzeba będzie wyczarować nie tylko zawodowych opiekunów, ale także wyszkolić nowych lekarzy. W pierwszym przypadku personel z Polski do tej pory raczej szukał szczęścia za granicą. Z młodymi lekarzami wcale nie jest lepiej.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że trudno będzie zawrócić niepokojące trendy długofalowe. Powyższe skutki kryzysu demograficznego w mniejszym lub większym stopniu dotykają nas już teraz. Im gorzej będzie z dzietnością w przyszłości, tym tylko się pogłębią.