Nowa książka Rowling to doskonały przykład, że tolerancja i wolność słowa kończy się tam, gdzie ustali to publika

Społeczeństwo Dołącz do dyskusji (333)
Nowa książka Rowling to doskonały przykład, że tolerancja i wolność słowa kończy się tam, gdzie ustali to publika

Nowa książka Rowling rozgrzała internet do czerwoności. Została już oskarżona o transfobię, ludzie życzą jej śmierci. A wszystko dlatego, że uczyniła transwestytę czarnym charakterem jej nowego kryminału. Sprawy zdecydowanie poszły za daleko.

Nowa książka Rowling nosi tytuł „Troubled Blood”

Niektórym może wydawać się, że po zakończeniu świetnej sagi o nastoletnim czarodzieju Harrym Potterze, J.K. Rowling odcina tylko kupony od magicznych przygód. Nic bardziej mylnego. Autorka eksperymentuje z innymi gatunkami literackimi. Dotychczas wydala 4 kryminały, których główni bohaterowie to Cormoran Strike oraz Robin Ellacot. Wydała je pod pseudonimem Robert Galbraight. Premierę miała najnowsza część serii „Troubled Blod”. I rozpoczęła się burza w internecie. Autorce zarzucono transfobię, ponieważ jak wynika z pierwszych recenzji mordercą jest mężczyzna przebierający się za kobiety. Rowling padła ofiarą internetowej nagonki za to, że ośmieliła się mieć inne poglądy niż czytający jej treści. Od dwóch dni hasztag #RIPJKRowling jest jednym z najpopularniejszych na świecie.

Zanim nowa książka ujrzała światło dziennie, Rowling już była na celowniku internautów

O poglądach autorki było głośno kilka miesięcy temu, gdy ironizowała na temat tego, jak nazwać osobę, która miesiączkuje. Udawała, że nie pamięta jakie to słowo, a oczywiście chodziło o kobiety.

Wielu komentujących zarzuciło jej, że dyskryminuje kobiety po menstruacji, kobiety po korekcie płci oraz przypadki medyczne, w wyniku których kobiety nie miesiączkują. Niestety nikt nie zwrócił uwagi, że autorce nie chodziło o to, że miesiączka to warunek sine qua non do bycia kobietą, ale wystarczający do uznania za kobietę. Autorka nie chciała posypać głowy popiołem i postanowiła zaognić sytuację.

Opublikowała wpis, w którym krytykowała możliwość korzystania z łazienek dla kobiet przez osoby identyfikujące się jako kobiety, ale które nie poddały się terapii hormonalnej, lub operacji korekty płci. Argumentowała to tym, że potencjalny gwałciciel może przebrać się za kobietę i zaatakować ją w miejscu, gdzie jest bezbronna. Internet zapłonął z oburzenia. Autorka otrzyymala określenie TERF, czyli radykalnej feministki, która wyklucza osoby transpłciowe. Tutaj trzeba przyznać rację komentującym, ponieważ zgodnie z badaniami wprowadzenie możliwości korzystania z damskich toalet przez osoby transpłciowe i transwestytów nie miało wpływu na bezpieczeństwo. Zresztą trudno oczekiwać od ewentualnego gwałciciela dobrych manier i tego, że przed wejściem do toalety powstrzyma go napis: „tylko dla kobiet”.

Teraz na chwilę zakładam foliową czapeczkę, by lepiej wprowadzić Was w klimat nagonki na autorkę

Wielu ludzi zarzuca autorce to, że nawet dobór pseudonimu literackiego był czystym wyrachowaniem. Podają, że wybrany przez autorkę to wyraz podziwu dla Roberta Galbraitha Heatha, amerykańskiego psychiatry, który wyrządził wiele zła gejom. Wierzył on, że wszczepiając homoseksualistom elektrody do mózgu i traktując ich ośrodki przyjemności prądem podczas oglądania materiałów pornograficznych zmieni ich orientację seksualną. Twierdził nawet, że udało mu się dokonać takiej zmiany. Sugestie, że jej idolem jest człowiek, który smażył gejom mózgi idealnie wpisują się w wizję transfobki, w którą wierzy duża część ludzi. Tymczasem autorka twierdzi, że Robert pochodzi od jej idola – Roberta F. Kennedy’ego, i jest to jej ulubione męskie imię. Nazwisko pochodzi natomiast od Elli Galbraith – tak autorka zawsze chciała się nazywać.

Zdejmuję foliową czapeczkę

Wróćmy do meritum. Książki jeszcze żaden komentator nie przeczytał. Mimo tego na wieść o tym, że morderca przebiera się za kobietę klawiatury zapłonęły ogniem oburzenia. Niektórym wszystko ułożyło się w jedną spójną całość. Nie dość, że autorka jest transfobką, to jeszcze postanowiła napisać 900 stron kryminału, żeby zadrwić z bojowników poprawności. To nic, że mężczyzna przebierający się za kobietę to jeden z często powtarzających się motywów w literaturze. To co kilka lat temu nikogo nie dziwiło, dzisiaj w dobie walki o równe prawa oburza. Okazuje się, że według niektórych nie można pokazywać takich postaci w literaturze w negatywnym świetle, ponieważ będzie to oznaką fobii. Ten problem nie wystąpiłby, gdyby facet przebierający się za kobietę był bohaterem pozytywnym.

Doszliśmy do punktu, gdzie autorzy są dyżurnymi autorytetami na każdy temat, pomimo tego, że nie mają o niektórych sprawach pojęcia

Przeczytałem w życiu mnóstwo książek, mam nadzieję, że będę żył na tyle długo, żeby przeczytać ich jak najwięcej. Nigdy nie zwracałem uwagi na biografię autora, jego poglądy, jego wypowiedzi. Kompletnie mnie to nie interesuje. Przychodzę po jego dzieło, po to, żeby na chwilę przenieść się w inny świat, dowiedzieć się nowych rzeczy, znaleźć odskocznię od szarej rzeczywistości. Doszliśmy do pewnego trendu, że autorzy książek, czy osoby znane w opinii niektórych muszą być autorytetami w każdej możliwej dziedzinie. Doszło nawet do tego, że trenera Liverpoolu Jurgena Kloppa pytano, o to co sądzi o epidemii koronawirusa i jak z nią walczyć. Trenera drużyny piłkarskiej. A to błąd. Owszem Rowling jest autorytetem w dziedzinie literatury. Kiedy wypowiada się o tym, co robić by mieć jak najlepszy warsztat literacki, to warto wziąć jej zdanie pod uwagę. Ale gdy mówi o osobach trans, to wyraża swój osobisty pogląd, który nie ma wpływu na jej literaturę.

Nie wiem jakie poglądy miał Umberto Eco, nie wiem co na temat gejów sądziła Agatha Christie, ale za to słyszałem, że Lovecraft był rasistą. Czy to w czymkolwiek zmienia ich dzieła? Czy wypacza treść? Absolutnie nie. Nie wiem jakie poglądy na różne sprawy miał Marquez, ale jestem pewien, że gdy je przekazywał to jego oponent w dyskusji usypiał.  Życzenie komukolwiek niepowodzeń z powodu tego, że nie zgadzamy się z tym co napisał w mediach społecznościowych jest złe. Rozumiem wszelkie bojkoty konsumenckie, uważam je za najlepsza formę wyrażenia poparcia, ale nie rozumiem nawoływania do nienawiści. Tym bardziej, że nikt z komentujących nie przeczytał tej książki. Kto wie, może czarny charakter został świetnie przedstawiony, z głęboką analizą psychologiczną. Każdy może być mordercą w książce, ważne jest żeby autor umiał nakreślić dobre i złożone postacie i umiejętnie wyjaśnić ich pobudki.

Anglicy mają takie świetne powiedzenie: „hold your horses”

Polecam poczekać do premiery polskiej wersji książki, lub sięgnąć po angielskie wydanie, by samemu sprawdzić, czy faktycznie jest tak źle, jak każą nam sądzić krytycy i tłum. Ja sięgnę na pewno, bo uważam, że seria o detektywie Strike’u jest jednym z najlepszych kryminalnych cykli ostatnich lat. A jeżeli ktoś nienawidzi innych ludzi za to, że kochają osoby tej samej płci, czy za to, że ich mózg jest innej płci niż ciało, czy też za to, że lubią przebierać się w damskie ubrania, to nie dlatego, że Rowling napisała książkę, tylko dlatego, że jest dzbanem i złym człowiekiem. Kwestia tego kto będzie bohaterem jej kolejnej książki niczego w takim człowieku nie zmieni. Cała sytuacja pokazuje również, że istnieje mnóstwo osób, które nie potrafią odróżnić fikcji literackiej od poglądów autora. A w imię źle rozumianej wolności są gotowe urządzić komuś piekło.